Rabin Szeftel Horowic, nakazał w testamencie by jego potomkowie żyli w zgodzie, ponieważ „małżeństwo jest przeznaczone z nieba"
Kojarzenie małżeństw u Żydów określone było ustalonym rytuałem. W średniowieczu dziewczęta wydawane były za mąż w okresie dojrzewania, przed ukończeniem 16 roku życia. Nieco, ale niewiele starsi bywali chłopcy.
Z czasem granica wieku nowożeńców podniosła się o kilka lat, pozostało jednak nadal zasadą łączenie par bardzo młodych, co w konsekwencji miało ujemny wpływ na zdrowotność potomstwa. O doborze decydowali rodzice. Najbardziej kłopotliwe było wydawanie za mąż, ponieważ staropanieństwo, według przepisów Talmudu, było sprzeczne z naturą ludzką, a więc było jakby grzechem. Toteż istniał tryb kojarzenia małżeństw za pośrednictwem zawodowych swatów (szadchenów), których działalność nie ograniczała się li tylko do kręgu znajomych czy mieszkańców jednego miasta. Zjawiali się oni ze swoimi propozycjami m.in. na jarmarkach, w uczelniach talmudycznych (jeszybotach). Czasami w roli swatów występowali rabini-rektorzy jeszybotów, pragnący ożenić swoich podopiecznych talmudystów. Tak jak staropanieństwo, również celibat u mężczyzn był w pogardzie. Do jeszybotów przychodzili często ludzie bogaci, mający na wydaniu córki. Wyszukując kandydatów na mężów, zapewniali im stałe utrzymanie i możliwość kontynuowania studiów talmudycznych w nieskończoność. Co się tyczy szadchenów, ich rola także była obwarowana przepisami ustalonymi przez kahały lub niekiedy nawet przez sejmy żydowskie. Ustalone były taksy dla swatów, których wynagrodzenie stanowiło określony procent od posagu.
Kojarzenie małżeństw poprzedzone było spisaniem umowy (po hebrajsku tzw. tnaim achronim), która stawała się obowiązującą pod groźbą klątwy lub grzywny, najczęściej równej połowie obiecanego posagu. Posag wypłacano przed samym ślubem. Na tym tle dochodziło czasami do gorszących sporów i targów. Dla zabezpieczenia bytu wydawanej za mąż córki, często spisywano umowę (po hebr. ktubę), która na wypadek rozwodu miała zapewnić kobiecie zwrot części posagu. Sprawy te zresztą regulowane były szczegółowymi przepisami. Posag dawał ojciec narzeczonej. Bogaci Żydzi byli zobowiązani do wyposażania służących i to w wysokości uzależnionej od wysługi lat, licząc od 12 roku życia zatrudnionej. Sprawa posagu była problemem tak poważnym, że biedne dziewczęta, otrzymywały posag od gmin i to na podstawie uchwał sejmu żydowskiego. Na przykład sejm litewski w 1623 roku ustalił, że posag ubogiej dziewczyny nie powinien przekraczać 20 kóp groszy. Kwoty te zresztą były różnej wysokości, zależnie od regionu i zamożności kahału. Specjalne reguły ustalały wyposażenie sierot, dziewczęta bowiem nie dziedziczyły pozostawionego przez rodziców majątku. W XVI wieku rabin Mojżesz Isserles uregulował ten problem, ustalając tryb wyposażania sierot pod nadzorem ich opiekunów, a także z respektowaniem pozostawionego przez zmarłych — co raczej należało do rzadkości — testamentu. Działalność opiekunów odbywała się pod kontrolą trzyosobowej komisji, wyłanianej co roku przez seniorów kahału.
Młodych dziewcząt, poniżej 13 roku życia, nie pytano o zgodę na zamążpójście, zapytywanie starszych było raczej formalnością nie traktowaną na serio. W razie zerwania zaręczyn, ojciec narzeczonej ponosił za to konsekwencje materialne.
Do dnia ślubu narzeczony nie miał prawa przychodzić do domu swojej przyszłej żony. W dawnych czasach, do dnia ślubu istniał także zakaz spotykania się narzeczonych. Wesela, nawet w niezbyt zamożnych rodzinach, odprawiano z wielkim przepychem. Skrytykował to nawet w 1743 roku biskup przemyski Sierakowski, nazywając takie wesela, połączone z pochodem z zapalonymi świecami, śpiewem, muzyką i tańcami, strzelaniną z petard — zuchwałością i presumpcją, natomiast biskup chełmski, Szembek, w 1752 roku zabronił w adwent urządzania wesel żydowskich. Liczbę gości weselnych orientacyjnie określały statuty kahalne, zarówno na Litwie, jak i w Koronie, uzależniając ją od wysokości podatku, jaki na rzecz kahału płacili rodzice nowożeńców. Zresztą nie we wszystkich regionach obowiązywały jednakowe zasady. Ustalone też były stawki dla uczestniczących w zaślubinach — rabina, kantora, szamesa (posługacza bóżniczego). Specyficzną rolę na żydowskich weselach odgrywał tzw. marszelik lub badchen. Byli to wesołkowie-wodzireje, często utalentowani, ludowi samorodni poeci, doskonale znający tradycję, a także środowisko nowożeńców, ich rodzin i gości, układający na miejscu pieśni, powiedzonka, satyry, stanowiące perełki ludowej mądrości — niestety bardzo mało znanej dziś z powodu znikomej liczby przekazów na piśmie.
Ślub odbywał się zazwyczaj pod gołym niebem, często na dziedzińcu synagogi. Sprowadzonym pojedynczo młodym rabin dawał ślub pod baldachimem. Następnie w pochodzie, z muzyką, udawano się do domu lub wynajętej sali. Tam marszelik wygłaszał moralitet o pożyciu małżeńskim, wierności i pobożności; tam też składano nowożeńcom dary (drasza). Po uczcie odbywały się tańce — tańczyli osobno mężczyźni, osobno kobiety — co w początku XX wieku u bardziej postępowych rodzin zaczęło zanikać. Chasydzi na przykład, aż do ostatnich czasów, ustawiali osobno stoły do ucztowania dla mężczyzn.
Pod zaborami, przede wszystkim austriackim i pruskim, wprowadzono z nakazu władz pewne zmiany w rytuale zaślubin, m.in. utalono wiek narzeczonego na lat 24, a narzeczonej na 18 lat. Bardziej zachowawcze rodziny trzymały się nadal tradycji, obchodząc przepisy meldowaniem młodego małżonka w domu teściów jako nauczyciela lub buchaltera... Dzieci z takich, religijnie prawych, ale ustawowo nieprawych małżeństw, zapisywali na swoje nazwisko dziadkowie lub jacyś krewni... Stąd też zdarzało się, że dzieci z tego samego małżeństwa miały u Żydów niekiedy różne nazwiska... Takie śluby, zakazywane przez wielu rabinów, stawały się często powodem konfliktów rodzinnych i prawnych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?