Chińskie MSZ zapowiedziało wczoraj, że władze w prowincji Syczuan, gdzie doszło do fali samopodpaleń mnichów tybetańskich, podejmą zdecydowane kroki, by zapewnić stabilną sytuację w regionie.
W ostatnich miesiącach co najmniej dziewięcioro byłych lub obecnych mnichów podpaliło się w Syczuanie w proteście przeciwko dławieniu ich kultury i wiary. Co najmniej pięcioro zmarło z powodu odniesionych obrażeń. Nie jest znany stan pozostałych czworga.
Premier rządu tybetańskiego na uchodźstwie Lobsang Sangay obwinił o falę samopodpaleń politykę Pekinu.
Rzecznik chińskiego MSZ Jiang Yu powtórzył jednak, że rząd będzie nadal prowadzić w regionie politykę swobody religijnej. "Rząd lokalny podejmie też energiczne działania, by zapewnić bezpieczeństwo mieszkańców i ich mienia oraz normalny porządek" - powiedział na konferencji prasowej.
"Chiny są zdecydowanie przeciwne etnicznemu separatyzmowi, będą nieugięcie bronić narodowej suwerenności i integralności terytorialnej. Są też stanowczo przeciwne wykorzystywaniu przez jakiekolwiek państwo pretekstu tak zwanego problemu tybetańskiego do ingerowania w sprawy wewnętrzne Chin" - zaznaczył rzecznik.
Oprócz tybetańskiego regionu autonomicznego, prefektury zamieszkane w większości przez Tybetańczyków znajdują się także w prowincjach Syczuan, Yunnan, Qingha i Gansu.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?