Bolesne nieporozumienie

I skupże się tu człowieku na pisaniu felietonu, skoro znów, lada chwila, ta ważna decyzja ma ponoć zapaść...

Niby mózgownica przez cały tydzień podpowiada tematy na poniedziałkowy tekst. Zbiera je sobie. Podsuwa. Więc trochę tych pre-tekstów jest. A jednak gdy czeka się na ważny telefon ze szpitala (po roku z hakiem roztōmajtych szpitalnych perturbacji), ciężko skoncentrować się na pisaniu. Więc Państwo wybaczą ten autotematyczny początek, ale… je to tak - jak mawiają Czesi.

Przyznają? Nie przyznają? Będzie w końcu to tak wyczekiwane, obiecywane, odbierane leczenie, czy nie? Wszystko w gestii NFZ. Więc czekamy. Czekając, by zabić jakoś ten czas, czytamy sobie z Żoną. Czytamy.

Wczoraj sporo o kapłanach. Dobrych pasterzach. Bo skoro mieliśmy Niedzielą Dobrego Pasterza… Tymczasem w realu różnie z tymi naszymi pasterzami bywa. Reżyser Wojciech Smarzowski zaczął ostatnio kręcić drugie części niektórych swoich filmów, więc nie ma co, żeby mu tu podpowiadać tematy na „Kler 2”, ale niestety… „Osobliwych” kapelanów szpitalnych, przez ten rok z hakiem, też człowiek naspotykał i naprawdę: szkoda gadać. Szkoda pisać. Więc lepiej czytać.

„Wellness” już prawie przeczytane. Ponad 700 stron nowej powieści Nathana Hilla za nami, ale że premiera dopiero 24 kwietnia, to napiszę o niej za tydzień. Tymczasem odsyłam do wcześniejszej książki Hilla, kapitalnych „Niks” („Niksów”?). Też „cegła”, a dwukrotnie przeczytana. I już Żona coś przebąkuje, że trza by to sobie chyba znowu przypomnieć, bo pamięta z tego piąte przez dziesiąte. Ale fajne było.

Łapię się na tym, że mam podobnie. No nic. Ściągniemy z półki, tak samo jak ostatnio „Planetę LEMa. Felietony ponadczasowe”. Bo kogo tu teraz czytać ze współczesnych felietonistów? Kuczok i Orliński pożegnali się niedawno na dobre z czytelnikami, więc wracamy do Lema. A ten ciągle aktualny.

Rosja, Arabia, Stany, internety… - rzeczy pisane ćwierć wieku temu, a pasują jak ulał do tego, co dziś mamy na co dzień. I więcej nam te jego teksty mówią, i mądrzej od wszystkich dzisiejszych „komentarzy” zebranych do kupy. Ale jak to 20 lat temu pisał o felietonie Krzysztof Mroziewicz w „Dziennikarzu w globalnej wiosce”:

W gazetach codziennych, nie mówiąc o mediach elektronicznych, nie ma go prawie w ogóle, a to co bywa tytułowane „felietonem”, jest najczęściej bolesnym nieporozumieniem…

Więc ja Państwa, z tego miejsca, za to moje dzisiejsze bolesne nieporozumienie, najmocniej przepraszam.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg