Rosnąca rola dżihadystów w syryjskim powstaniu oznacza, że nawet po obaleniu reżimu prezydenta Baszara el-Asada aktywność partyzancka może się w Syrii utrzymać, a nawet rozszerzyć na inne kraje, zwłaszcza Irak - ocenia amerykański ośrodek analityczny Stratfor.
Dżihadyści zaznaczyli swą obecność w Syrii 23 grudnia ub. r., gdy mało znana grupa Jabhat al-Nusra (Front Zwycięstwa) przyznała się do zamachu przed siedzibą syryjskich władz bezpieczeństwa w Damaszku. W ataku zginęło ponad 50 osób. Od tego czasu - zauważa Stratfor - szeregi powstańców zasilili islamscy ochotnicy z Jemenu, Arabii Saudyjskiej i Jordanii.
Wśród nich są też Syryjczycy, którzy wrócili z Iraku, gdzie wcześniej walczyli zbrojnie z Amerykanami, a także ochotnicy, którzy odpowiedzieli na apel lidera Al-Kaidy Ajmana al-Zawahiriego. Według Stratforu ci dżihadyści wnoszą wiedzę o konstrukcji ładunków wybuchowych, są zdyscyplinowani, a pieniądze dla nich płyną z krajów Zatoki Perskiej.
Dziełem grup powiązanych z Al-Kaidą jest też co najmniej dziesięć samobójczych zamachów dokonanych w Syrii od stycznia br. - zauważają analitycy.
W ocenie Stratforu między bojownikami Wolnej Armii Syryjskiej, którzy jako pierwsi chwycili za broń przeciw prezydentowi Baszarowi el-Asadowi, a dżihadystami, dochodzi do napięć zarówno na tle taktyki, jak i szerszych kwestii społeczno-politycznych. Z drugiej strony, islamscy ochotnicy nie chcą popełnić tego samego błędu co w Iraku, gdzie zniechęcili do siebie ludność sunnicką w prowincji Anbar. Z irackiego doświadczenia dżihadyści wyprowadzili wniosek, że wystarczy, jeśli będą kontrolować tylko wyższe szczeble dowodzenia, a niższe obsadzać miejscowymi bojownikami.
"Nie ulega wątpliwości, że syryjska opozycja bardzo się zróżnicowała i stała się zbiorowiskiem islamistów, dżihadystów-salafitów (zwolenników dosłownego, purytańskiego podejścia do islamu, pokrewnych saudyjskim wahabitom - PAP), radykalnych muzułmanów, świeckich grup lokalnych, zagranicznych ochotników i odprysków Al-Kaidy" - zaznacza Stratfor.
"Wspólną nicią wiążącą te grupy jest dążenie do obalenia reżimu Asada. Nie ma pewności, czy z chwilą obalenia go wszystkie odłamy rebelianckie uznają, że nowy rząd oznacza koniec walki. Niektóre z nich mogą kontynuować walkę partyzancką" - obawia się ośrodek.
Amerykańscy eksperci nie wykluczają, że broni mogą nie złożyć ci spośród bojowników, których celem jest przekształcenie Syrii w państwo islamskie, ponieważ rządy na modłę egipskiego Bractwa Muzułmańskiego w miejsce reżimu Asada wydadzą się im zbyt umiarkowane.
Innym ryzykiem jest to, że niektórzy bojownicy mogą się przenieść do Iraku z zamiarem wzniecenia tam konfliktu sunnitów z szyitami - dodaje Stratfor.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?