Wywiad z abp. Michaelem. Fitzgeraldem, byłym nuncjuszem w Egipcie i Lidze Państw Arabskich.
Kościół zwłaszcza katolicki jest bardzo aktywny w uświadamianiu ludziom ich odpowiedzialności za nowy demokratyczny system...
Tak to prawda. Kościół zachował się bardzo dobrze. I mam tu na myśli nie tyle wielkie deklaracje, lecz spotkania i szkolenia, które były organizowane zwłaszcza przez komisję Iustitia et Pax. Uświadamiano ludziom, na czym polega społeczeństwo obywatelskie i jak ważny jest proces demokratyzacji. Ponieważ Egipcjanie nie zaznali wcześniej tej wolności. Dlatego mogę powiedzieć, że Kościół zachował się w tym czasie bardzo dobrze. Dodam jeszcze, że w moim przekonaniu Synod Biskupów dla Bliskiego Wschodu odbył się naprawdę we właściwej chwili, a zatem tuż przed arabską wiosną, w październiku 2010 r. Bo przesłanie synodu zachęcało chrześcijan właśnie do zaangażowania w życie społeczeństwa. Nie wycofywać się, nie uciekać, nie zasłaniać się tym, że się jest mniejszością, cierpiącą i zamkniętą w sobie, lecz współpracować z innymi, wychodzić do innych. Myślę, że w Egipcie biskupi czuli się zachęceni przez Synod do organizowania tych przedwyborczych szkoleń. Oczywiście, Kościół katolicki w Egipcie jest bardzo mały. Obecność chrześcijan jest bardzo wyraźna. Ale są to przede wszystkim prawosławni Koptowie. 10 procent społeczeństwa, czyli 8 mln chrześcijan, to całkiem pokaźna społeczność. Katolicy, czyli członkowie siedmiu Kościołów katolickich, to niecałe 300 tys. wiernych. Ale znaczenie katolików jest większe, niżby to sugerowały liczby. Posiadają bowiem sieć szkół, do których uczęszczają nie tylko katolicy, ale również prawosławni i muzułmanie. W ten sposób są w stanie przekazać swe przesłanie całemu społeczeństwu. Podobny zakres działalności mają też instytucje społeczne, jak Caritas. Kościół katolicki ma zatem pewne wpływy w Egipcie, ale nie są to wpływ na sferę polityczną.
A czy to przesłanie Kościoła katolickiego, wezwanie do współpracy i pokojowego współistnienia dociera do Egipcjan?
Jest to trudne. Jest dużo nieufności i defetyzmu, przekonanie, że nas głos się nie liczy. Ale muszę powiedzieć, że w pierwszej rundzie wyborów, tuż po rewolucji, kiedy do konstytucji wprowadzono na drodze referendum pierwsze poprawki i rozpoczęły się wybory, w społeczeństwie było wielkie poruszenie, był entuzjazm, wszyscy chcieli głosować, w szczególności kobiety. Ten entuzjazm jakby wyparował, kiedy ludzie zobaczyli, że wiodącą partią staje się Bractwo Muzułmańskie, salafici. Trudno jest zachować w ludziach tę pozytywną postawę, dodawać im otuchy, zachęcać do zaangażowania.
Wspomniał Ksiądz Arcybiskup o licznej obecności prawosławnych. Prawosławni Koptowie mają nowego zwierzchnika, nowego papieża. Jakie jest znaczenie współpracy katolików i prawosławnych w tym kraju?
Myślę, że jest to ważne, aby Kościoły ze sobą współpracowały. I bardzo się cieszymy, że nowy koptyjski papież Teodor II, koptyjski patriarcha Aleksandrii okazuje wielkie otwarcie na sprawę jedności chrześcijan, czy przynajmniej na ich coraz bliższą współpracę. Jest na nas bardzo otwarty i jak sądzę to on sam postanowił przyjechać do Watykanu, by spotkać się z Franciszkiem. Było widać, że jest z tego spotkania bardzo zadowolony. A była to, przypomnijmy, jego pierwsza podróż zagraniczna jako patriarchy. I kiedy w marcu miał miejsce ingresu nowego patriarchy katolickiego, to papież Teodor przybył na tę uroczystość. I został bardzo serdecznie powitany przez egipskich katolików. Był to znak czegoś nowego. Na pewno postawa Teodora zachęca do większej współpracy z innymi chrześcijanami, nie tylko z katolikami. Koptyjski patriarcha odegrał też istotną rolę w powołaniu Rady Kościołów w Egipcie. Jest to naprawdę bardzo dobry znak.
Czy to powstrzyma exodus chrześcijan z Bliskiego Wschodu, bo to jest dziś chyba największy problem?
To jest to ważny problem, oczywiście. I można zrozumieć, że ludzie chcą wyjechać, chcą się czuć jak u siebie w domu, chcą być bardziej bezpieczni. Jednak Synod o Bliskim Wschodzie przypomniał tamtejszym chrześcijanom, że mają oni swoją misję, że ich obecność w tym regionie jest bardzo ważna. Ale ludzie odpowiadają, że muszą myśleć nie tylko o sobie, ale również o swoich dzieciach, przed którymi w tym regionie nie ma przyszłości. Dlatego chcą wyjechać do Kanady, Stanów Zjednoczonych czy Australii. I można to zrozumieć. Ale z drugiej strony chciałoby się zachęcić chrześcijan, by dopominali się o swoje prawa, by przypominali, że są obywatelami swych krajów jak wszyscy. Mam nadzieję, że większa solidarność między różnymi Kościołami chrześcijańskimi okaże się w tym pomocna.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?