Brytyjczycy stali się mniejszością we własnej stolicy. Większość stanowią imigranci i ich potomkowie, w ogromnej części muzułmanie.
Czy dziesięć lat temu, kiedy ukazywało się pierwsze wydanie mojej książki "Dżihad i samozagłada Zachodu" ktoś o zdrowych zmysłach mógł sobie wyobrażać, że pewnego pięknego dnia najważniejszym wydarzeniem w Polsce, opisywanym i pokazywanym w mediach społecznościowych, będzie koniec muzułmańskiego ramadanu? Że ludzie będą wymieniać się zdjęciami z Gdańska lub Wrocławia, na których widać, jak tłoczą się na ulicach tysiące wyznawców Allaha, klęcząc obok siebie na dywanikach? Dziesięć lat temu, gdyby ktoś o tym wspomniał, spotkałby się z niedowierzaniem. Więcej: zostałby oskarżony o to, że jest niepoprawnym islamofobem. Owszem, takie rzeczy mogą się zdarzyć we Francji, Niemczech czy Hiszpanii, mógłby usłyszeć taki śmiałek, ale w Polsce? Co to, to nie! Wydawało się to tym bardziej nieprawdopodobne, że akurat w 2015 roku do władzy doszła formacja polityczna, która obiecywała ustrzec Polskę przed błędami imigracjonizmu.
A jednak brutalna prawda jest taka, że wszystko wskazuje na to, iż mimo ostrzeżeń i mimo wiedzy o obcych doświadczeniach znaleźliśmy się w podobnej sytuacji jak inne kraje Zachodu kilkadziesiąt lat temu. By dostrzec zmianę, wystarczy wyjść na ulice jednego z większych polskich miast, a już na pewno znaleźć się w okolicach kolejnych budowanych meczetów. Krok po kroku, wskutek nieroztropnej polityki migracyjnej ostatnich rządów, tak rządu Prawa i Sprawiedliwości, jak i Platformy Obywatelskiej, Polska znalazła się w obliczu poważnego kryzysu. Dodatkowo niebezpiecznym czynnikiem są błędne i motywowane ideologicznie decyzje Unii Europejskiej.
Tak, w Polsce zaczynamy obserwować to samo zjawisko, które występuje w całej Europie Zachodniej. Nazwijmy je wprost: chodzi o dokonującą się naszych oczach islamizację Polski. To, co wcześniej wydarzyło się w innych państwach europejskich, dzieje się u nas. Nie wolno się łudzić, że mowa o odległej i być może mało realistycznej przyszłości. Dla przypomnienia pokażę, jak to wyglądało gdzie indziej.
Jeszcze w 1951 roku w Wielkiej Brytanii mieszkało jedynie 0,1 proc. ludności niebiałej. W 2021 roku było to już 17 proc. Największe zmiany zaszły w dużych miastach – w aglomeracji londyńskiej biali stanowili w 2021 roku 54 proc., z czego tylko 34 proc. to biali Brytyjczycy. Wniosek jest szokujący: Brytyjczycy stali się mniejszością we własnej stolicy. Większość stanowią imigranci i ich potomkowie, w ogromnej części muzułmanie.
Nie mniej uderzają dane z Francji. W pierwszej połowie XX wieku praktycznie nie było tam muzułmanów. W 1964 roku odsetek chłopców z imionami islamskimi doszedł do dwóch procent. Dziś wynosi już 22 procent. Podobnie wygląda to zjawisko w innych państwach Unii. Na przykład w Holandii zgodnie z danymi Central Bureau of Statistics (CBS) islam jest religią najszybciej zyskującą wyznawców wśród młodych Holendrów. Obecnie muzułmanie stanowią około 6 procent społeczeństwa holenderskiego, a ich największe skupiska to duże miasta, Amsterdam, Rotterdam, Haga i Utrecht.
Może jeszcze bardziej zaskakuje to, że obecnie najwięcej meczetów w Europie znajduje się w Portugalii, nie gdyś państwie całkowicie katolickim. Na terenie Portugalii działa rekordowa liczba meczetów – co najmniej 55, wynika z najnowszych statystyk władz tego kraju. Większość z muzułmańskich miejsc kultu działa na terenie stolicy kraju, Lizbony, bądź na jej przedmieściach. Liczba meczetów w Portugalii, gdzie pierwsze miejsce kultu muzułmańskiego działa w Lizbonie od 1985 r., zaczęła drastycznie wzrastać po 2018 r. wraz z nasilającym się napływem imigrantów z państw Azji Środkowej, wśród których dominują muzułmanie. Część z nich, co potwierdza MSW Portugalii, przebywa na terenie tego kraju w sposób nielegalny. Jednak zdecydowana większość to imigranci legalni – dokładnie tak, jak to się dzieje w Polsce.
Zobaczmy: do islamizacji dużych miast wystarczyło raptem kilkanaście lat! Tyle wystarczyło, żeby błędna polityka migracyjna przyniosła efekty. Ogólnie, jak wynika z danych Pew Research Center, o ile w roku 2010 populacja muzułmańska na świecie wynosiła 1.6 miliarda ludzi, to do roku 2030 sięgnie ona 2,2 miliarda. Jest to wzrost niemal dwa razy szybszy niż ogólny średni przyrost populacji niemuzułmańskiej. Z tych samych badań wynika, że do roku 2060 muzułmanie będą w ogóle największą grupą religijną na świecie. Jest to efekt procesów demograficznych (muzułmanki rodzą stosunkowo więcej dzieci niż niemuzułmanki) oraz rosnącej liczby konwertytów. Do roku 2060 całość populacji ludzkiej ma wzrosnąć o 32 proc., podczas gdy liczba muzułmanów wzrośnie o 70 proc.
Te tendencje można też dostrzec w Europie (z po minięciem Turcji). Otóż w 2016 roku w całej Europie, niegdyś chrześcijańskiej, mieszkało 4,9 proc. muzułmanów. Ta liczba do roku 2050 ma się podwoić – i to bez uwzględnienia migracji! A więc nawet bez dopływu setek tysięcy i milionów migrantów z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu w ciągu najbliższych lat liczba muzułmanów w Europie wzrośnie dwukrotnie. A jeśli uwzględnić dopływ migrantów, tak legalnych (migracja zarobkowa), jak nielegalnych, być może w roku 2050 w Europie liczba muzułmanów się potroi. W 2016 roku najwięcej muzułmanów mieszkało we Francji (niemal 9 proc. społeczeństwa), w Wielkiej Brytanii (6,3 proc.) i Niemczech (6,1 proc). Według danych z roku 2023 w Europie (cały czas podaję dane z wyłączeniem Turcji) żyje 50,3 miliona muzułmanów, co oznacza, że islam jest drugą najliczniejszą grupą wyznawców na Starym Kontynencie...
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki „Dżihad i samozagłada zachodu” autorstwa Pawła Lisickiego. Wydawcą publikacji jest FRONDA