O owocach papieskiej pielgrzymki i modlitewnego spotkania w Watykanie Radio Watykańskie rozmawia z ks. Andrzejem Koprowskim SJ.
Jaki były główne wątki modlitewnego przesłania Franciszka w czasie watykańskiego spotkania trzech religii?
Papież Franciszek wyraził nadzieję, że spotkanie stanie się początkiem nowej drogi w poszukiwaniu tego, co łączy, i przezwyciężaniu tego, co dzieli. Wyrazem zaufania Bogu, Panu historii, ze strony synów Abrahama, ich otwarcia na to, że Bóg chce nas prowadzić swoją drogą. Obecność Patriarchy Ekumenicznego Konstantynopola Bartłomieja jest wsparciem, ale i świadectwem drogi ku pełnej jedności chrześcijan.
Franciszek zwraca uwagę zebranych na fakt, że „świat otrzymaliśmy jako dziedzictwo od naszych przodków, ale ten świat jest też wyzwaniem, swoistą pożyczką od naszych dzieci. One są już znużone konfliktami i pragną żyć w pokoju. Nasi synowie oczekują, że mury nienawiści zostaną zburzone i zwycięży droga spotkania, szacunku i miłości. Zbyt wielu z nich stało się ofiarami wojny i przemocy. Jest naszym obowiązkiem zapewnić, by ich ofiara nie była daremna, by wyzwoliła siłę dialogu i kroków, jakie prowadzą do pełnego szacunku pokojowego współistnienia dla chwały Boga i dobra wszystkich ludzi.
Podejmować kroki w kierunku pokoju wymaga odwagi i siły ducha. Większej, niż prowadzenie wojny. Odwagi, by iść drogą spotkania, a nie konfrontacji; dialogu, a nie przemocy; negocjacji, a nie wrogości. Nie jest to łatwe. Nie robimy uników wobec naszej odpowiedzialności, ale też przyzywamy pomocy Boga w świetle naszego sumienia i wobec naszych narodów. Daj nam, Boże, zdolność patrzenia w sposób życzliwy na wszystkich, których spotykamy na naszej drodze. Spraw, byśmy byli wrażliwi na krzyk naszych współobywateli, którzy chcą, by przekształcić broń w narzędzia pokoju, nasze lęki w zaufanie, nasze konflikty w przebaczenie. Podtrzymuj w nas płomień nadziei jako siły cierpliwego podejmowania form dialogu i pojednania, aby doprowadziły do pokoju!”.
Papież zwrócił uwagę na fakt, że spotkaniu modlitwy o pokój na Bliskim Wschodzie i całym świecie towarzyszy modlitewnie wiele osób na różnych kontynentach, ludzi różnych kultur, ojczyzn, języków i religii. Spotkanie to odpowiada bowiem gorącemu pragnieniu pokoju i marzeniom o świecie, w którym ludzie będą mogli żyć jako bracia i siostry, a nie jako wrogowie i nieprzyjaciele nawzajem wobec siebie. Wymowny był także skład oficjalnych delegacji, tak tych, które towarzyszyły prezydentom, jak i watykańskiej. W każdej z nich byli i Żydzi, i chrześcijanie, i muzułmanie. Odzwierciedlały one „społeczeństwo obywatelskie”, ludzkość pragnącą zburzenia murów nienawiści i wypracowania dróg rozwoju, których centrum będzie stworzony na obraz i podobieństwo Boga człowiek. Cztery osoby w momencie „sadzenia drzewka oliwnego”, serdeczne uściski między nimi, a na koniec – prezentacja delegacji towarzyszących obu prezydentom; bliskie towarzyszenie patriarchy Bartłomieja Gospodarzowi spotkania, Biskupowi Rzymu, Następcy Apostoła Piotra Franciszkowi. Wszystko to nie przyniesie „nagle” przełomu politycznego na Bliskim Wschodzie, ale jest mocnym głosem, z pewnością zauważonym przez społeczeństwa i nie do zlekceważenia przez polityków przy szukaniu nowych dróg pokoju.
Prasa światowa mocno interesowała się watykańskim spotkaniem modlitewnym. Jak to zwykle bywa, opinie i komentarze są dosyć różnorodne. Ale chyba przeważa ton pozytywny.
Minęło już kilka dni od spotkania. Rośnie góra komentarzy. Jak zwykle w wypadku tego typu inicjatyw, reakcje są zróżnicowane. Na kilka warto zwrócić uwagę… Jak mówił Papież Franciszek podczas pierwszego po konklawe spotkania z dziennikarzami, wydarzenia religijne jako takie nie są trudniejsze do opisania niż fakty społeczne, ekonomiczne czy polityczne. Ale są „innej natury”, dotyczą drogi ludzkości ku Bogu i w ścisłym odniesieniu do Boga, Stwórcy i Tego, który poprzez Jezusa Chrystusa ukazał swoją miłość i miłosierdzie wobec człowieka, każdego człowieka, stworzonego na Jego obraz i podobieństwo.
Problem w tym, że są innej natury, ale mają swoje znaczenie dla życia codziennego, także dla linii rozwoju społecznego, politycznego, ekonomicznego. Są punktem odniesienia istotnym, którego lekceważenie ma bolesne skutki dla społeczeństw, dla społeczności międzynarodowej. Spotkanie prezydentów Izraela i Palestyny z Papieżem, obecność patriarchy Konstantynopola Bartłomieja uwydatniły to dobrze w komentarzach… Niektóre dawały tytuły „Spotkanie trzech religii w Watykanie”. Ostrożnie! To tak i nie! Nie było to „spotkanie międzyreligijne”. Nie było „wspólną modlitwą Żydów, chrześcijan i muzułmanów”. Raczej można powiedzieć, że było spotkaniem przedstawicieli państw, jeszcze dokładniej – „społeczeństw jako obywatelskich”, i modlitwą ich przedstawicieli w intencji pokoju. Było otwarciem przestrzeni dla Boga, otwarciem horyzontów dotychczas zamkniętych w działaniach polityków i często emocjonalnych, podszytych strachem, poczuciem zagrożenia, beznadziei w reakcjach zainteresowanych społeczeństw.
Zdecydowana większość komentarzy podkreślała udane spotkanie jako owoc charyzmy Papieża, jego wrażliwości ludzkiej, jako otwarcie nowej drogi po latach stagnacji politycznej. Czasem stwierdzano, że poprzez to spotkanie Franciszek wszedł już do Wielkiej Historii. Bardziej sceptyczni poddawali w wątpliwość skutki spotkania: „Nic nie zmieni”. Ojciec Dawid Neuhaus SJ, jeden z odpowiedzialnych za życie Kościoła w Ziemi Świętej, w wywiadzie dla RV mówił o chaosie, jaki to wydarzenie wywołało w Izraelu. Cennym chaosie. Teraz wielu wierzących – mówił – ma większe przekonanie, że Bóg może działać tam, gdzie ludzie starali się Go wykluczyć. Wielu Izraelczyków i Palestyńczyków w pierwszej chwili pytało: „Co ma Papież do tego wszystkiego?”. Teraz zaczynają zauważać, że „coś ma”, i to nie tylko Papież, ale też religia jako taka. Wydarzenia ostatnich dni przyspieszyły proces uświadamiania sobie konieczności „przeformułowania perspektywy” za strony odpowiedzialnych za życie wspólnot religijnych. Żydowskiej, chrześcijańskich, islamskich. Jak zachować wrażliwość na skutki społeczne wizji religijnej, ale i nie stawać się „elementami gry politycznej”. A przede wszystkim, co zrobić, by rzeczywiście być „odpowiedzialnymi za przekaz wiary” swoim wspólnotom, żyjącym w tym skomplikowanym świecie. Jakby przypomniano sobie, że biblijny prorok wpatruje się w Słowo Boga, ale i świadomie staje z boku, by lepiej widzieć i przygotowywać drogę Panu. Wielu polityków uświadomiło sobie trudność, jak traktować religię, która wymyka się mechanizmowi bycia instrumentem ich działania. Wszystkie te komentarze coś mówią, ale zarazem trzeba traktować je bardziej jako sygnały niż jako odzwierciedlenie rzeczywistości. Jest ona bardzo skomplikowana i wielowarstwowa. Drzewko oliwne, które zasadzili uczestnicy spotkania, przypomina, że musi rosnąć przez lata, a owoce da dopiero po latach. Też i to, że jest ono mocne i będzie owocować dzięki korzeniom, a z ludźmi jest trudniej. Już Mały Książe mówił: „Żal mi ludzi, nie mają korzeni”. Szybko chodzą, głowę mają zadartą, ale łatwo gubią odniesienie do Boga, który ich stworzył na swój obraz i podobieństwo.
Oby zatem na tej znękanej konfliktami ziemi zasiany przez Franciszka żar modlitewnego pokoju zakorzenił się trwale i obficie zaowocował. Bardzo dziękuję Księdzu za rozmowę!
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...