„Gwiezdne Wojny” to coś więcej, niż zwykła filmowa seria. To zjawisko, jakiego w dziejach kina, a wręcz należałoby napisać, że w dziejach ludzkości, jak dotąd właściwie nie było…
Epicka space opera autorstwa Georga Lucasa od 1977 roku podbija serca fanów science-fiction na całym świecie.
Wyraziści bohaterowie, nieprawdopodobne przygody w przestrzeni kosmicznej i na odległych planetach bezkresnej galaktyki – wszystko to poruszyło wyobraźnię widzów. Doszło nawet do tego, że część „ekstremalnych wielbicieli” Star Wars zaczęła… wyznawać religię rycerzy Jedi. Recenzując „Mroczne Widmo” z 1999 roku Zygmunt Kałużyński kpił zresztą z nachalnie ukazywanych na ekranie, rzekomo religijnych treści. Pisał wówczas:
„Najbardziej fatalnie jest z pretensją metafizyczną: mały Anakin, przyszły Zbawca, nadziany jakimś meta-meta-czymśtam, przyszedł na świat w rezultacie Niepokalanego Poczęcia, w kolonii, gdzie panuje niewola jak w Egipcie przed misją Mojżesza! Dla mahometan też jest tu coś: ‘Siła’, kierująca wszystkim potajemnie, na którą należy powoływać się skłoniwszy tułów jak na Allaha. Nie da się zaprzeczyć, że realizatorzy starali się o Komplet”.
Warto dodać, iż często, zwłaszcza przy pierwszych częściach tego cyklu spod znaku tzw. kina nowej przygody, recenzenci i badacze kultury popularnej wskazywali na obecność w „Gwiezdnych Wojnach” treści i motywów zaczerpniętych z buddyzmu. Potwierdzeniem tego faktu jest chociażby książka „The Dharma of Star Wars” Matthew Bortolina, w której autor przybliża czytelnikom podstawowe zasady buddyzmu, omawiając poszczególne sceny i wypowiedzi bohaterów sagi.
Pomijając osobliwą „duchowość” Gwiezdnych Wojen, warto zwrócić uwagę na kwestie społeczno-ekonomiczne, gdyż pod tymi względami wymyślona przez George’a Lucasa historia nie ma sobie ani w Hollywood, ani w Bollywood równych. Ilość oficjalnych, a także fanowskich kontynuacji losów Hana Solo, księżniczki Lei i Luke’a Skywalkera w formie powieści, komiksów, internetowych animacji i gier komputerowych, jest właściwie nie do zliczenia.
Trudno policzyć także wszystkich bohaterów, którzy przez lata dołączyli do najbardziej znanych postaci z gwiezdno-wojennego uniwersum. W celu skatalogowania rozrastających się danych, fani serii założyli nawet wzorowaną na Wikipedii Wookieepedię, a w planach są rzecz jasna kolejne książki, animacje, a nawet fabularny serial telewizyjny. Już nie tak nowa, ale wciąż fascynująca przygoda trwa…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...