Za moich czasów religia była nauczana w salkach katechetycznych przy parafii. Pójście na religię wymagało co najmniej trochę zaangażowania, i o to m.in. chodziło. Jak dzieci przychodziły, to po to by się uczyć. Jak religia poszła do szkół, to stała się takim samym szarym przedmiotem jak każdy inny.
Skoro mieliśmy w całej Polsce niepubliczną sieć szkółek, gdzie dzieci się uczyły religii, to zamiast wprowadzać religię do szkół trzeba było zrobić odwrotnie - tak uczyć polskiego i matematyki jak religii. To byłby dopiero sukces!
Jeżeli studiowanie teologii odbywa się na tych samych zasadach co studiowanie innych kierunków, to dlaczego nauka religii w szkole miałaby podlegać jakimś dyskryminacyjnym wyjątkom?
Skoro naukę religii miałby finansować Kościół, to równie dobrze naukę j. angielskiego powinna finansować Wielka Brytania wespół z USA i Australią, naukę j. niemieckiego Niemcy i Austria, naukę j. hiszpańskiego Hiszpania i pozostałe kraje hiszpańskojęzyczne, naukę j. francuskiego Francja, itd.
Skoro mieliśmy w całej Polsce niepubliczną sieć szkółek, gdzie dzieci się uczyły religii, to zamiast wprowadzać religię do szkół trzeba było zrobić odwrotnie - tak uczyć polskiego i matematyki jak religii. To byłby dopiero sukces!
Skoro naukę religii miałby finansować Kościół, to równie dobrze naukę j. angielskiego powinna finansować Wielka Brytania wespół z USA i Australią, naukę j. niemieckiego Niemcy i Austria, naukę j. hiszpańskiego Hiszpania i pozostałe kraje hiszpańskojęzyczne, naukę j. francuskiego Francja, itd.