Komentarze do materiału/ów:
Harmonijne połączenie zalet ludzkich w idealnej wizji poczętej z filozofii Greków.
Kolebka islamu, himjarycki król, żydowski neofita i pewien mało znany patron.
Kto w tej historii jest lepszym Żydem: ten, który napisał Hagadę na nowo, czy ten, który ją spalił?
Młodych już tam praktycznie nie ma...
W mojej parafii w centrum miasta faktycznie ludzi na Mszy jest kilkanaście osób, ale w małym miasteczku sąsiadującym z moim miastem Kościół jest pełny, z tego trzy,cztery pierrwsze ławki zawsze zajmują dzieciaki 6-10 letnie, dużo osób starszych, ale mniej więcej tyle samo par 30-40 letnich.
Zasadniczo od 1990 roku o 5% spadł odsetek osób regularnie praktykujących. 47% Polaków regularnie praktykujących to wcale nie mało, bo Kościoły są pełne na Zachodzie dzięki Polakom. Ten 5% spadek wynika w głównej mierze z migracji.
Jako ciekawostkę można podać że podwoiła się ilość osób deklarujących się jako "głęboko wierzący", z 10% w 1990 roku do 20% w 2011 roku.
A czy rodzice dziś zwracają dzieciom uwagę o nieobecności na mszy niedzielnej? Wątpię.
Raz żona zapytała chłopców co w kościele to usłyszała : " mamo nie bądź obciachowa, my z Kaczyńskim idziemy i na genderystów nie chodzimy". Po takim tłumaczeniu z wodzem partii zawsze słusznej daliśmy sobie spokój z uwagami. Teraz chłopcy chodzą ale dokąd zachodzą już nie pytamy. I tak w kościele coraz więcej miejsca się robi.
W latach 80 bywało w kościołach ponad 50% katolików z rekordowym 1982, gdzie w mrokach stanu wojennego przychodziło na Msze sw. niedzielne aż 57% katolików.
Tłumaczenie spadku wiernych migracja jest irracjonalne, bowiem gdyby tak było, to polskie misje katolickie pękałyby w szwach. A tak też nie jest.
Skąd masz liczbę 20% deklarujących się jako głęboko wierzących, skoro wskaźnik głębokiej wiary (czyli życia wiarą- przyjmowania Komunii św. ) wynosi 16%.
A to nie wina ludzi akurat. Po co klękać na ulicy, skoro w naszych kościołach na polecenie księży komunię przyjmuje się na stojąco i nie klęka się. Tak księża nauczyli ludzi i tak mają.
Wyniki Spisu Powszechnego z 2011 roku.
Dostępne na stronie ekai.pl
Możesz podać linka do danych o których piszesz?
Ja opieram się o http://www.iskk.pl/kosciolnaswiecie/169-dominicantes-2011.html
oraz
http://www.iskk.pl/kosciolnaswiecie/231-dominicantes-2014.html
https://ekai.pl/wydarzenia/raport/x99059/polska-katolicka-w-liczbach/
[..]
"W ciągu kilku ostatnich lat odsetek tzw. "dominicantes", czyli osób obecnych na niedzielnej Mszy św., i "communicantes", to znaczy przystępujących do Komunii św., pozostaje niezmienny. W latach 2008-2014 regularnie na Mszy bywa co niedziela ok. 40% katolików"
Więc co 7% osób deklaruje za praktyki religijne systematycznie, skoro nie ma ich w kościołach w niedzielę?
Co ważne, dla katolików istnieje obowiązek uczestniczenia we Mszy św, więc te 7% być może praktykuje systematycznie inne religie.
Zaszczepic wsrod dzieci i mlodych troske o zaspokojenie wymagan Matki Bozej Fatimskiej i oczekiwan Jej Niepokalanego Serca ...
pomyslec nad wezwaniem "wielu ginie , a nie ma nikogo , kto by sie za nich ofiarowal " i temu sprostac . A wiec nie konkurs z wiedzy , ale na koniec Roku Milosierdzia , choc jeden kolega ze szkolnej lawki zawrocony ze zlej drogi !
- oto czego im potrzeba , bo wiara przymnaza sie wtedy , kiedy jest przekazywana , a jej entuzjazm rosnie , gdy patrzymy na owoc wymagan , ktorym sprostalismy !
°°°°° bo i kto po nas?!
W kościołach w Polsce uderzył mnie brak prawie całych generacji. Dominują ludzie starsi. Jest też trochę rodzin z dziećmi (przed pierwszą komunią). Poza tym jednostki i ludzie zgromadzeni wokół jakichś ruchów czy wspólnot.
Sakrament bierzmowania nie bez powodu zaczęto nazywać "sakramentem pożegnania z Kościołem". Nie dziwię się zresztą, skoro przygotowanie do niego polega na tym, że młodzież ma w indeksie zebrać ileś tam podpisów, "zaliczając" określoną liczbę mszy i nabożeństw. W okresie największego wyczulenia na hipokryzję młody człowiek dowiaduje się, że w Kościele liczy się biurokracja, a nie Pan Bóg. W czasie, kiedy człowiek zaczyna pytać i szukać drogowskazów dostaje jakieś "gorzkie żale" i formułki w niezrozumiałym języku, które nie przystają ani do jego potrzeb ani do poziomu percepcji.
Lekcje religii w szkołach to często też porażka, niestety. Później trzeba cudu, żeby któś wszedł w głębszą relację z Panem Bogiem. Cała nadzieja w tym, że cuda to Jego specjalność.
Wiara jest łaską, ale tę łaskę otrzymuje każdy, dodatkowo przecież każdy o którym mówimy jest ochrzczonym. Co ważne, rodzice zobowiązali się wobec Kościoła wychowywać swoje dziecko w wierze katolickiej.
A jaka jest praktyka, skoro rodzice maja problem z tą wiarą, czy dziecko nie widzi hipokryzji?
Owszem katecheza jest ważna, ale co ona wniesie do życia młodemu człowiekowi, skoro jego rodzice nie żyją zgodnie z tym co słyszą od katechetki czy katechety?
Szukanie winnych odejść młodych poza rodziną jest ucieczka od rodzicielskiej odpowiedzialności.
Przy czym nie neguje okresu buntu, bo to dobry czas. Problem w tym, iż po okresie buntu i negacji świata dorosłych młodzi ludzie nie mają gdzie wracać, bo brakuje im podstaw wiary.
W jednym z miast Śląska mieszka katechetka dziwnym trafem zapominająca parokrotnie zapłacić za paliwo na stacji benzynowej.
Więc moje pytanie : czy to też słyszą i uczą się od katechetki?
A w innej parafii katechetka jest po rozwodzie, pół dzielnicy o tym wie tylko nie proboszcz lokalnej parafii. To też mają dzieci naśladować?
Proszę pomyśleć co pan piszesz przed publikacją bo można dostać kontrę - jak w tym przypadku.
Ze spokojem znajdę kilka przykładów księży mających dzieci, czy takich co porzucili sutannę ze względu na związek z kobietą.
Znajdę tez księży żyjących ponad stan, lub takich, mających inne publiczne grzechy.
Tylko, że powoływanie się na takie przykłady w momencie porzucania wiary to tylko nieudolna próba usprawiedliwiania się.
Tak samo, jak wyciąganie iż katechetka kradnie, czy jest po rozwodzie. Co ważne, jest to bardzo płytkie usprawiedliwianie się, bo np. rozwód cywilny jest w niektórych sytuacjach jest dopuszczany przez Kościół.
Proces sekularyzacji jest widoczny, a pokolenie JPII dziś nie istnieje w realnym świecie. Ludzie mający dziś po 20-30 lat są raczej przypadkowymi uczestnikami praktyk religijnych.
Do niczego nie dojdziemy, jeśli w tę dyskusję nie włączymy Pana Boga.
Choćby o kanon wiary współczesnego Polaka - katolika.