Prezydent USA Barack Obama odrzucił oskarżenia republikańskich pretendentów do Białego Domu, że jego polityka zagraniczna, zwłaszcza wobec radykalnego islamu i na Bliskim Wschodzie, jest zbyt miękka.
"Zapytajcie o to Osamy bin Ladena" - powiedział prezydent na spotkaniu z mediami w czwartek.
Przywódca Al-Kaidy został zabity przez amerykańskich komandosów 2 maja w Pakistanie. Siły USA zlikwidowały w tym roku także wielu innych czołowych terrorystów islamskich w Pakistanie, Afganistanie i Jemenie.
Republikańscy kandydaci do nominacji prezydenckiej wystąpili w środę na forum zorganizowanym przez Republikańska Koalicję Żydowską, grupującą działaczy lobbujących w USA na rzecz Izraela.
Uchodzący do niedawna za bezapelacyjnego faworyta w rywalizacji w GOP były gubernator Massachusetts Mitt Romney skrytykował tam politykę zagraniczną Obamy jako chwiejną i zbyt ustępliwą wobec wrogów Ameryki.
Zdaniem Romneya, Obama jest "nieśmiały i słaby w wobec sytuacji egzystencjalnego zagrożenia Izraela przez Iran". Kandydat zapowiedział, że jako prezydent nigdy nie dopuści do uzbrojenia się Iranu w broń atomową, i obiecał, że pierwszą zagraniczną wizytę złoży w Izraelu.
Obama zawsze powtarza, że "nie wyklucza żadnej opcji" w sprawie konfliktu z Iranem, ale zaznacza, że zależy mu na dyplomatycznym jego rozwiązaniu.
Inny kandydat do nominacji, Newt Gingrich - który w sondażach wysunął się niedawno przed Romneya - zapowiedział, że w swej polityce będzie dążył do "zmiany reżimu" w Iranie, aby doprowadzić do upadku rządzącej tam teokracji islamskiej.
Oświadczył, że jako prezydent mianuje sekretarzem stanu Johna Boltona, byłego ambasadora USA przy ONZ w gabinecie prezydenta George'a Busha, jednego z największych jastrzębi w amerykańskiej polityce zagranicznej. Przyrzekł też, że przeniesie ambasadę USA z Tel Awiwu do Jerozolimy.
Rząd Izraela ogłosił Jerozolimę stolicą kraju, ale zdecydowana większość państw nie przeniosła tam swoich ambasad, gdyż status prawnomiędzynarodowy miasta nie został ostatecznie uregulowany.
W wyborach prezydenckich Żydzi amerykańscy w większości popierają Demokratów. Także obecnie 51 procent obywateli żydowskiego pochodzenia dobrze ocenia Obamę jako prezydenta - więcej niż ogół populacji (zależnie od sondaży: od 43 do 46 procent).
Republikanie mają jednak nadzieję, że ich kandydat na prezydenta wygra w przyszłym roku wybory w niektórych kluczowych stanach, jak Floryda, w czym pomoże licznie zamieszkała tam mniejszość żydowska.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?