Daimonion

Najpierw był Sokrates. Czytał o Sokratesie. Była to monografia przedstawiająca postać filozofa, oczywiście postać intelektualną, duchową.

Czytał w pociągu, w swojej samotni, sam jadąc do kogoś lub wracając od kogoś. On, książka, przedział, jeden lub kilku pasażerów, okno przedziału, w nim przesuwająca się rzeczywistość, wynurzające się krajobrazy równin pokrytych gdzieniegdzie zabudowaniami, tudzież krowami, albo widoki gąszczy drzew, migoczących w oczach, krajobrazy ginące niedługo za krawędzią okna, a z tym wszystkim miarowy dźwięk kół, rytm żelastwa. Głębia samotności, może w miejscu publicznym, lecz samotności.

Oddychał tym. Tym i Sokratesem. Tym wszystkim we własnej samotności i Sokratesem we własnej samotności. Dobro tożsame z wiedzą. Dobrowolna śmierć jak u Jezusa. Uczniowie jak u Jezusa. Zbieżność.

U Sokratesa było jeszcze coś. Głos wewnętrzny, czyli daimonion. Sokrates uznawał to za głos bogów. Odgrywał on znaczenie w jego życiu. Głos ów odzywał się we wnętrzu nie po to, aby wskazać, co należy uczynić, lecz w nielicznych, wyjątkowych sytuacjach, gdy danego zamysłu nie należało realizować, gdy należało się zatrzymać, cofnąć, odwołać wcześniejsze postanowienie. Głos odzywał się w Sokratesie, mówiąc, iż ma czegoś zaniechać, był ostrzeżeniem. I to była ciekawa rzecz w filozofii sokratejskiej. Pewien wątek irracjonalny, intuicyjny, w przeciwieństwie do dialektycznej metody filozofa.

Daimonion szczególnie zainteresował Andrzeja. Pragnął od dłuższego czasu zdobyć mocny grunt dla swojego postępowania, pewny drogowskaz przy podejmowaniu decyzji, tak by nie mieć wątpliwości i nie drżeć, szczególnie z powodu opinii otoczenia, iż postępowanie własne i własne wybory są głupie. Aby przez życie iść z jakąś pewnością, z większą swobodą, której mu brakowało.

Wtedy już, czytając o Sokratesie, opanowany był mocno przez chrześcijaństwo, przede wszystkim przez Ewangelie oraz współczesną literaturę ich dotyczącą. Wierzył. W Istnienie przekraczające wszelkie wyobrażenie, Istnienie piękne, dobre, wszechmocne, obecne. W świat duchowy.

Sokrates z jego ideą dobra (prawda = dobro), z jego dialektyczną filozofią wydawał mu się prawdziwym mędrcem, kimś z tamtej, nadprzyrodzonej strony rzeczywistości. Jego bohaterstwo polegające na wytrwaniu w prawdzie do końca, nawet za cenę swojego życia, żywo kojarzyło się z Jezusem i pośrednio zbliżało wartość i autentyczność nauki filozofa do wartości nauki nauczyciela z Nazaretu. Andrzej nie wykluczał, że Bóg jeszcze przed Jezusem objawiał niektóre ze swoich prawd przez greckiego mędrca. A głos, jaki zdarzało się słyszeć Sokratesowi w swoim wnętrzu, nasuwał skojarzenie z głosem jedynego Boga, różniąc się od politeistycznych wierzeń narodu filozofa. I ten głos wewnętrzny Sokratesa Andrzej uznawał – być może nawet sobie tego wprost nie uświadamiając – za głos samego Boga.

Skoro mądry człowiek mógł usłyszeć ów głos, to – pomyślał – być może wsłuchując się uważnie w siebie samego, i ja mam szansę także rozpoznać ów głos. Byłoby to wspaniałe: pewność i wolność...

*

Powyższy tekst jest fragmentem książki "Daimonion" autorstwa Piotra Zawodnego. Wydawnictwo: Novae Res

Daimonion

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg