Nadwołżańscy Tatarzy od wieków cieszą się opinią wyjątkowo niechętnych religijnemu fanatyzmowi. A jednak w lipcu podający się za tatarskich mudżahedinów napastnicy dokonali zamachu na miejscowego muftego i zabili jego zastępcę. W sierpniu zaś, tropiąc zamachowców, policja zlikwidowała w Kazaniu wspólnotę muzułmańskich fanatyków.
W b. ZSRR salafici wydali wojnę oficjalnym religijnym przywódcom, mianowanym przez świeckie władze i im posłusznym (z czasem wrogami ogłosili wszystkich niepodzielających salafickiej wizji świata i marzenia o kalifacie).
W Tatarstanie wrogiem salafitów był mufti Faizow, z wykształcenia aktor. Do pierwszych buntów przeciwko muftiemu Faizowowi doszło już pod koniec 2011 r., gdy przy aplauzie Kremla nakazał, by wszyscy imamowie (wg. "Niezawisimej Gaziety" jedna piąta meczetów w Tatarstanie pozostaje pod wpływem duchownych sympatyzującymi z salafitami) obowiązkowo przeszli kurs hanafickiej szkoły islamu, uchodzącej w islamie za najbardziej tolerancyjną. Dodatkowych wrogów mufti narobił sobie swoimi podejrzanymi interesami - m.in. przyznał zaprzyjaźnionej firmie wyłączne prawo na organizację pielgrzymek do Mekki.
Wsparciem i inspiracją dla rosyjskich salafitów stali się kaukascy mudżahedini, którzy z partyzantów walczących o niepodległość Czeczenii przerodzili się w ostatnich latach w dżihadystów. Ich emir Dokku Umarow pod koniec 2006 r. ogłosił powstanie frontów wołżańskiego i uralskiego
O ile jednak na Kaukazie zamachy bombowe i polityczne zabójstwa stały się codziennością, w Tatarstanie dotąd do nich nie dochodziło, a władze, zwalczając "nietradycyjne" szkoły islamu, nie sięgały po pretekst wojny z terroryzmem, by prześladować przeciwników politycznych i zastraszać poddanych. Po lipcowych zamachach w Kazaniu aresztowano zaś już prawie pół tysiąca osób.
Mieszkający na Zachodzie Mairbek Waczagajew, były rzecznik czeczeńskiego prezydenta Asłana Maschadowa ostrzega, że w Tatarstanie Moskwa może popełnić błędy, jakich dopuściła się już na Kaukazie. "W Czeczenii zaczęło się od konfliktu o zakres niezależności, a występując przeciwko ruchowi niepodległościowemu, Kreml doprowadził do radykalizacji sytuacji, w wyniku której miejsce niepodległościowców zajęli dżihadyści" - przypomina Waczagajew.
Znajdujące się na terytorium Tatarstanu złoża ropy naftowej uczyniły go jednym z najbogatszych regionów Rosji i zapewne jedynym, który stać byłoby na niezależność od Moskwy. Rządzony przez prawie ćwierć wieku przez b. komunistycznego sekretarza Mintimiera Szajmijewa, w zamian za spolegliwość, Tatarstan wytargował od Rosji przywileje, jakich nie mają inne regiony.
Odkąd jednak władzę w 1999 r. objął Władimir Putin, Kreml odbiera autonomię regionom. W 2010 r. Szajmijew został zmuszony do przejścia na emeryturę. Zastąpił go Rustam Minnichanow, a w Kazaniu gorzko żartowano, że wielkiego chana zastąpił chan w wersji mini.
Waczagajew uważa, że Kreml popełni błąd, jeśli tak jak na Kaukazie wykorzysta pretekst wojny z terroryzmem, by poskromić tatarskich nacjonalistów i pozbawić Tatarstan autonomii i petrorubli. Represje umocnią jedynie salafitów, którzy odrzucani dziś przez większość Tatarów, aby ich do siebie przekonać sięgną nie tylko po islam, ale także nacjonalizm.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?