Są zachęcające oznaki, że dojdzie do zmiany stanowiska władz Chin wobec Tybetu - powiedział w środę duchowy przywódca Tybetańczyków Dalajlama XIV. Dodał, że emigracyjne władze Tybetu gotowe są rozmawiać z rządem w Pekinie, jeśli zmiana ta okaże się szczera.
W wywiadzie udzielonym agencji Reutera dalajlama powiedział również, że jest za wcześnie, by wyrokować, czy przyszły prezydent Chin, którym niemal na pewno zostanie po kongresie Komunistycznej Partii Chin (KPCh) Xi Jinping, przyjmie wobec Tybetu stanowisko przełamujące impas trwający już od dziesięcioleci. Wieści, które dalajlama otrzymuje w Dharamśali (Indie) od chińskich przyjaciół, mają wskazywać, że przyszłe chińskie kierownictwo może być wobec Tybetu łagodniejsze.
Kilka tygodni temu dalajlama stwierdził, że powrót do formalnych negocjacji ze stroną chińską jest przedsięwzięciem w pełni jałowym, chyba że Chińczycy wykażą się większym realizmem. Mówił też, że przekonywanie Pekinu, iż Tybet nie zabiega o niepodległość, nie ma sensu.
W rozmowie z agencją Reutera zwierzchnik buddyzmu tybetańskiego powiedział, że Dharamśalę odwiedza ostatnio wielu Chińczyków, z których część ma powiązania z kierownictwem KPCh.
Na pytanie, czy jego zdaniem zmiana kierownictwa w Chinach stworzy lepsze widoki na podjęcie negocjacji, dalajlama powiedział, że jakiekolwiek zmiany dostrzegalne mogą być po upływie roku, bądź pół, od objęcia władzy przez Xi. Na początku lat 50. dalajlama poznał ojca przyszłego przywódcy, Xi Zhongxuna, który był jednym z najbardziej liberalnych przywódców chińskiej rewolucji, znanym także z mniej twardego podejścia do kwestii Tybetu.
Wcześniej w tym roku tybetański przywódca mówił o docierających do niego pogłoskach, wskazujących, że wyszkolono chińskie agentki, które miałyby za zadanie otrucie go powolnie działającą trucizną. W środę na pytanie o swoje bezpieczeństwo, dalajlama odparł, że obecnie nic nie słychać o takich spiskach. Jego ochrona natomiast często spotyka Tybetańczyków, którzy przyznają się do tego, że Chiny płacą im za szpiegowanie dalajlamy.
"Czasem ci agenci są dobrym źródłem informacji, Tybetańczycy ci otrzymują coś w rodzaju pensji, i wszystko nam opowiadają" - powiedział dalajlama.
Wyraźnie w dobrej kondycji, 77-letni dalajlama zażartował też, że kwestią tego, kim okaże się jego przyszła inkarnacja, wydają się być bardziej zainteresowane Chiny niż on sam. Dodał, że zamierza żyć jeszcze co najmniej 10, 15 albo i 20 lat.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?