Pierwszą w naszej epoce papieską podróżą poza granice Włoch była pielgrzymka Pawła VI do Ziemi Świętej w styczniu 1964 r. Większość chrześcijańskich miejsc świętych znajdowała się wówczas w granicach królestwa Jordanii, które obejmowały również starszą część Jerozolimy z bazyliką Grobu Pańskiego.
Przebywając w Ziemi Świętej trzy dni, w państwie żydowskim Papież spędził jeden – mianowicie 5 stycznia. Był tam w sumie 11 godzin, odwiedzając m.in. Nazaret, Tabor i Górę Błogosławieństw, a na zakończenie Wieczernik i bazylikę Zaśnięcia Matki Bożej, znajdujące się w izraelskiej części Jerozolimy. Pobyt w Izraelu był też okazją do kontaktów z Żydami. Na tym jednak, podobnie jak na soborowych dyskusjach o stosunku Kościoła do judaizmu, zaciążyły kwestie polityczne. Z izraelskimi władzami Paweł VI spotkał się dwukrotnie, zaraz po wjeździe w granice państwa i przed samym wyjazdem. Witali go i żegnali m.in. prezydent Zalman Szazar, premier Lewi Eszkol, a także… radziecki ambasador Michaił Bodrow, gdyż był on wówczas w Izraelu dziekanem korpusu dyplomatycznego. Trzeba bowiem pamiętać, że państwo to w chwili powstania szukało poparcia Związku Radzieckiego, który zresztą uznał je jako pierwszy, zaraz po ogłoszeniu przez Żydów niepodległości (14 maja 1948 r.). To kraje arabskie wiązały się początkowo z Zachodem. Znamienne, że rosyjskie obiekty prawosławne na swoim terytorium Izrael przekazał patriarchatowi moskiewskiemu. Te natomiast, które były w granicach jordańskich, pozostały w rękach emigrantów nie uznających Cerkwi zależnej od sowieckich komunistów. Międzynarodowe sojusze polityczne na Bliskim Wschodzie zaczęły się zmieniać zwłaszcza od kryzysu sueskiego w 1956 r. Odwróciły się ostatecznie, gdy chodzi o cały świat arabski, dopiero w związku z wojną 1967 r., a więc już trzy lata po papieskiej pielgrzymce do Ziemi Świętej.
Paweł VI przemawiał do władz izraelskich po francusku – w języku powszechnie jeszcze wówczas używanym w relacjach międzynarodowych. Od razu zwróćmy uwagę, że przemówienia były tak ułożone, by nigdy nie padły w nich nazwy „Izrael” czy „Żydzi”. Zauważmy jednak, że pierwsze kończyło się hebrajskim pozdrowieniem Szalom – „Pokój”.
Przemawiając – zaraz po przekroczeniu granicy jordańsko-izraelskiej – w biblijnym Megiddo w dolinie Jizreel, Papież podziękował Zalmanowi Szazarowi za osobiste przybycie i serdeczne przyjęcie. Tytułował go „ekscelencją”, pomijając jednak termin „prezydent”. Wyraził wdzięczność władzom – ale nie precyzował, jakiego państwa – za troskę, którą otoczyły jego podróż. Przypomniał, że w tej ziemi żyli niegdyś „patriarchowie, nasi ojcowie w wierze”, że brzmiał w niej głos proroków, a „obecność Jezusa Chrystusa uczyniła ją na zawsze błogosławioną i świętą dla chrześcijan i, można by rzec, dla całego rodzaju ludzkiego”.
„Wasza Ekscelencja wie i Bóg jest nam świadkiem, że w tej wizycie nie kierują nami żadne inne względy, jak tylko duchowe – mówił Paweł VI. – Przybywamy jako pielgrzym, aby uczcić miejsca święte, aby się modlić. Z tej ziemi jedynej na świecie ze względu na wielkość wydarzeń, których była sceną, wznosi się ku Bogu nasze pokorne błaganie za wszystkich ludzi, wierzących i niewierzących. Chętnie włączamy też w nie synów «ludu Przymierza». Nie moglibyśmy zapomnieć ich roli w religijnych dziejach ludzkości”.
Papież zapewnił, że jako pielgrzym pokoju modli się przede wszystkim o dar pojednania człowieka z Bogiem oraz o prawdziwą, głęboką zgodę między wszystkimi ludźmi i narodami. Zacytował słowa proroka Jeremiasza, że Bóg żywi względem nas „myśli pokoju, a nie udręczenia” (Jer 29, 11):
„Niech On raczy wylać na udręczony dziś świat ten niezrównany dar, którego echo rozbrzmiewa poprzez wszystkie stronice Biblii. W nim pragniemy streścić nasze pozdrowienie, naszą modlitwę i nasze życzenie: Szalom! Szalom!”.
Unikanie jakichkolwiek wzmianek o Izraelu i Żydach wiązało się oczywiście z delikatną sytuacją chrześcijan w krajach arabskich. Wszystkie bez wyjątku negowały one jeszcze wówczas prawo państwa żydowskiego do istnienia. Stolica Apostolska nie miała stosunków dyplomatycznych z Izraelem, ale utrzymywała je w owym czasie tylko z 47 krajami, co wcale nie oznaczało, że państwowości innych nie uznawała. Nie można przecież uważać, że odmawiała prawa do istnienia takim państwom, jak USA czy Meksyk, a nie było tam wtedy nuncjusza, tylko delegaci apostolscy, reprezentujący Papieża nie wobec władz państwowych, ale jedynie wobec miejscowego Kościoła. Również dla Kościoła w całej Ziemi Świętej – zarówno pod władzą żydowską, jak arabską – był delegat apostolski w Jerozolimie i Palestynie. Nie można zatem sądzić, że z watykańskiej perspektywy Żydzi nie mieli prawa do własnego państwa. Jego wysocy przedstawiciele przyjmowani byli w Watykanie, a z najwyższymi sam Ojciec Święty spotkał się przy wjeździe i przy wyjeździe z Izraela.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?