Od redakcji: poniższy tekst przesłał nam p. Ratomir Wilkowski, członek Rodzimego Kościoła Polskiego. Jest to skrócona wersja tekstu przygotowanego, jak zaznacza autor, "specjalnie do publikacji na portalu pro katolickim - zaadresowanego do odbiorcy dotąd nie mającego zasadniczo większej styczności z rodzimowierstwem i związanych z nim zagadnieniami".
Większość fałszywych stereotypów obalić też można wyszukując (choćby na jednej z popularniejszych internatowych platform wymiany plików wideo) relacje filmowe z rzeczywistych świąt rodzimowierczych takich jak np. Noc Kupały organizowana przez wspomniane wyżej jawnie działające związki.
Przekonać się można, że nikt tam nie pali Biblii, nie bezcześci krzyży czy pozostałych symboli innych wyznań, nie składa kotów czy innych zwierząt w ofierze, nie wznosi faszystowskich gestów ni haseł... a komu takiej relacji filmowej mało, może się o tym przekonać osobiście jako, że tego rodzaju obchody są jawne i publiczne.
Rodzimowierstwo (a nawet zdecydowana większość neopogaństwa) odwołuje się do kultu Natury. Nie znaczy to jednak, że postrzeganie rodzimych bogów ogranicza się (jak zdają się sądzić niektórzy) wyłącznie do jej symboliki...
Na przykładzie rodzimowierstwa słowiańskiego w grę wchodzić bowiem może swego rodzaju wielopłaszczyznowe postrzeganie danego aspektu. W przypadku utożsamiającym Naturę - cały otaczający nas świat - z Bogiem Najwyższym, będącym absolutem jest on zazwyczaj Bogiem bezosobowym lub nie podlegającym w pełni ludzkiemu poznaniu.
Jest On z kolei reprezentowany przez szereg bóstw stanowiących poszczególne aspekty natury lub poprzez te aspekty natury przejawiający swe istnienie (np.: Swaróg - bóstwo ognia, słońca, Perun - bóstwo burzy, wojny, Rod - bóstwo losu, Weles - bóstwo magii, a także zaświatów, Mokosz - bóstwo wilgotnej ziemi, płodności i urodzaju itd.)... Jedno bowiem wcale nie musi wykluczać drugiego.
Jeśli rozpatrujemy istnienie Boga Najwyższego (niech to będzie Świętowit), który jako byt najwyższy (jako, że w sobie zawiera wszystko pozostałe) zajmuje najwyższą z możliwych istniejących płaszczyzn (tudzież jest nimi wszystkimi), to jego poszczególne aspekty będące pozostałymi bogami przejawiają się na niższych płaszczyznach (z których kolejne zajmują demony, duchy przodków, ludzie, itd, itp - przy czym każda płaszczyzna, w pewnych aspektach oraz w różnym stopniu i zakresie (w zależności od stopnia ich zbliżenia) przenika się z pozostałymi).
W sporym uproszczeniu wyobraźmy je sobie jako koła (lub raczej owale), z których każdemu przypisać można inną dziedzinę. Każde z tych kół (owali) posiadając wspólną oś, ma jednocześnie względem niej rożny kąt nachylenia, w wyniku czego dana płaszczyzna przecina się z innymi (czyli miejsca, w których wzajemnie - w różnym stopniu i w różnych aspektach - owe płaszczyzny się przenikają)... A wszystkie one zawierają się w płaszczyźnie najwyższej, będącej absolutem, metawszechświatem...
W niniejszym felietonie starałem się opisać różnego rodzaju kontrowersje mogące pojawiać się przy okazji omawiania tematów związanych z pogaństwem, neopogaństwem i rodzimowierstwem. Zapewne nie udało mi się wyszczególnić wszystkich związanych z tym aspektów, ale mam szczerą nadzieję, że opisałem przynajmniej większość z tego, czym neopogaństwo (a tym bardziej rodzimowierstwo) na pewno nie jest...
Co jakiś czas, wciąż natrafić można na liczne przykłady powielanych na ten temat fałszywych poglądów i stereotypów... Przygotowując niniejszy materiał nie miałem złudzeń i nie liczyłem na to, że za jego pomocą wyeliminuję je wszystkie... Zakładam jednak, że przynajmniej częściowo zminimalizuję skutki części z nich.
Opracowanie pierwotnie przygotowane specjalnie do publikacji na portalu pro katolickim - zaadresowane do odbiorcy dotąd nie mającego zasadniczo większej styczności z rodzimowierstwem i związanych z nim zagadnieniami (wrzesień 2009 r.)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?