Jestem przekonany, że dla mieszkającego w namiocie koczownika pałac Potala musi być dziełem bogów i stąd może przekonanie, że dalajlamowie to żywi bogowie. Dla Tybetańczyków bardziej świętym niż Potala miejscem jest tak zwana katedra Lhaska Dżokang. Uczestniczyłem w kilku ceremoniach i miałem niezapomnianą przygodę.
Przypuszczam, że zwyczaj opowiadania konającemu o świecie wywodzi się jeszcze z konfucjanizmu. W Chinach koegzystuje wiele religii i prawdopodobnie przejmują od siebie wiele zwyczajów i tradycji. Wydaje się też, że nie występują tu konflikty pomiędzy różnymi religiami. Katoliccy misjonarze, którzy do Chin trafili już w XVI wieku, nie mogli skarżyć się na nietolerancję, co najwyżej na brak zainteresowania. Przykładem może być tu jezuita Matteo Ricci, który w 1583r. uzyskał pozwolenie na pobyt w Chinach i próbował nauczać nawet bardzo wysoko w hierarchii władzy postawione osoby.
W tamtej podróży moim celem był Tybet. Wtedy jaszcze był to najmniej poznany i przez to najbardziej tajemniczy zakątek świata. Nie byłem pewny, czy tam dotrę. Miałem tylko Chińską wizę tranzytową, udawało mi się ją przedłużać, ale zawsze tylko o dziesięć dni. Na podróżowanie po Chinach, poza kilkoma większymi miastami, potrzebne były wtedy jeszcze specjalne pozwolenia, a Tybet był szczególnie chroniony.
Lokalne władze w Siningu, a więc już u progu Cinghajsko Tybetańskiego plato, dały nam pozwolenie na przejechanie Tybetu. I tak, poprzez Golmud, wraz z kolegami dotarłem do Lhasy, legendarnej stolicy Tybetu i pałacu Dalajlamów - Potali. W czasie drogi z Golmud do Lhasy spotykałem koczowników mieszkających w namiotach i w tradycyjnej odzieży stosowanej niezmiennie od setek lat, myślę że od czasu początków Lhasy i Potali sięgających połowy siódmego wieku, czyli od czasów króla Srong Bcan Sagm Po którego żony sprowadziły do Tybetu buddyzm z Indii i Nepalu. Wielkość i potęga Potali zrobiła na mnie wielkie wrażenie, chyba nawet większe niż spodziewałem się na podstawie napotkanych w literaturze opisów.
Jestem przekonany, że dla mieszkaącego w namiocie koczownika pałac Potala musi być dziełem bogów i stąd może przekonanie, że dalajlamowie to żywi bogowie. Dla Tybetańczyków bardziej świętym niż Potala miejscem jest tak zwana katedra Lhaska Dżokang. Uczestniczyłem w kilku ceremoniach i miałem niezapomnianą przygodę. Gdy przestałem fotografować i już spokojnie rozejrzałem się w koło siebie, ludzie wciągnęli mnie do uczestnictwa w ceremonii, oblali mi głowę bardzo tłustym mlekiem, wytłumaczyli jak mam postępować i chociaż teraz wydaje mi się to banalne - to wtedy odczuwałem nastrój tej świątyni, ceremonii, a może również uczucie zespolenia z innymi jej uczestnikami. Cały czas wiedziałem, że jestem profanem, ale pamiętam jak wielkim było to dla mnie przeżyciem. Nie wiem czy należy tak postępować, ale wydaje mi się, że sprawiłem przyjemność tybetańskim pątnikom, którym chyba zależało na moim uczestnictwie w tej ceremonii.
Chociaż w Tybecie panuje ta sama religia co w Mongolii to jednak zwyczaj pogrzebowy jest zupełnie inny. Przed wschodem słońca wynosi się umarłych z miasta na wysoką skałę. Tam zawodowcy tną zwłoki i rzucają sępom. Bardzo złych ludzi można oddać na pożarcie psom. Zwyczaj ten szokuje wszystkich Europejczyków. Właściwie nie wiem czy obowiązuje on tylko w miastach i wielkich klasztorach, czy postępują tak również koczownicy. Miejscowi nie chcą by turyści robili sobie z tej ceremonii widowisko. Coraz niechętniej zezwalają na udział w tych obrzędach, robienie zdjęć jest zakazane. Przyznam się że źle przeżyłem tamten poranek, trudno być widzem w takich ceremoniach, które trudno pojąć. Oczywiście jestem przekonany, że to też pozostałości przedbuddyjskich religii Bonu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?