W Izraelu z powodu epidemii Covid-19 obowiązuje zakaz zgromadzeń i nieliczne śluby odbywają się w prywatnych ogródkach. Jedna para zdecydowała się na ślub na cmentarzu w imię zapomnianej tradycji walki z zarazą - poinformował dziennik "Israel Hajom".
Decyzja o ślubie na cmentarzu w Giwatajim pod Tel Awiwem została zainspirowana artykułem w biuletynie "Beer Besade", wydawanym przez chasydów wywodzących się z rumuńskiej dynastii Sztefaneszt. Rabin Awraham Jaakow Salomon opisał tam tradycję organizowania ślubu między sierotami na cmentarzu jako antidotum na zarazę.
Izraelski dziennik relacjonuje, że po publikacji rabin przywitał parę chcących się pobrać konwertytów, którzy pragnęli, by to najważniejsze wydarzenie w ich życiu odbyło się właśnie na cmentarzu.
"Wiadomo, że konwertyci (...) mają według kabalistów przewagę nad sierotami, więc zorganizowaliśmy ślub na cmentarzu przy grobie admora (nauczyciela - PAP) z dynastii Sztefaneszt" - powiedział rabin cytowany przez gazetę.
W czasie uroczystości, która odbyła się pod czarną chupą (baldachimem), odmówiono specjalną kabalistyczną modlitwę, po czym wszyscy uczestnicy - czyli około 20 osób - zaczęli tańczyć. Rabin Salomon twierdzi, że nawet patrole policyjne, wezwane do zbadania przyczyny tego zgromadzenia, przyłączyły się do tradycyjnego na chasydzkich weselach tańca.
Obyczaj organizowania przymusowego ślubu osób uważanych tradycyjnie za należące do nizin społecznych(np. sierot, żebraków czy niepełnosprawnych) na cmentarzu - zwana czarnym ślubem lub ślubem zarazy - istniał XIX wieku w niektórych społecznościach diaspory żydowskiej w Europie Środkowo-Wschodniej.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?