Wolontariat to nowość dla Chingombe. To próba pomocy wejścia w XXI wiek ludziom, którzy żyją w tak prosty sposób, jak setki lat temu w Europie. To także próby tworzenia stałego wolontariatu w naszej parafii i badanie czy ta forma może się przyjąć, czy powinna pójść w innym kierunku
(ostatnia część listu z Chingombe)
(...) Wiemy, że jest wielu młodych ludzi chętnych, by przeżyć przygodę pomocy innym, służąc swoimi talentami. Dwoje wolontariuszy: Ania i Marek, przyjechali uczyć angielskiego i posługiwania się komputerami. Angielski był dla uczniów 8-9 i 6-7 klas, które nawet w tym czasie wakacyjnym przygotowują się do listopadowych egzaminów.
A kurs komputerowy realizowany z wykorzystaniem komputerów zakupionych dzięki projektowi COMP (Computers Offering More Possibilities), był zorganizowany dla tych, którzy już skończyli szkołę średnią i są po wykształceniu ogólnym. Czekają na wyniki egzaminów lub okazję do ich poprawy, by dostać się do kolejnej szkoły. Dotychczas mieli tylko wykłady o komputerach w szkole, lecz rzadko możliwość posługiwania się nimi. Również dorośli zaangażowani w różne projekty oraz nauczyciele mogli nauczyć się korzystania z komputerów, by robić sprawozdania ze swojej pracy. Praca z komputerem to też doskonała okazja do doskonalenia angielskiego.
Projekt ten został przygotowany przez kilka osób. Przede wszystkim takie pragnienie pomocy misjom i wielka determinacja do tworzenia progarmu i zbierania środków do jego realizacji była u dwóch studentek medycyny: Justyny Fiałkowskiej i Agaty Łuczkiewicz. To one z wielkim poświęceniem przygotowywały i pisały program, zbierały środki na realizację w zbiórkach publicznych na niedzielnych Mszach w diecezji katowickiej.
Takie wielkie samozaparcie, poświęcenie czasu i sił, jest czymś wyjątkowym i przyniosło wielkie owoce Podobnie było przy ich wcześniejszych projektach zbierania środków opatrunkowych i leczniczych dla naszego misyjnego szpitalika. Jesteśmy im niezmiernie wdzięczni za ten wielki wysiłek. Patrząc na ich przykład myślimy, że w Polsce jest ogromny niewykorzystany potencjał zaangażowania świeckich w pomoc dla misji.
Obserwacja realizacji tego projektu na miejscu była dla nas wielką radością. Trzeba przyznać, że doświadczenie pracy dla obu stron: wolontariuszy i uczniów, było wielkim przeżyciem. Trudno ocenić, dla kogo bardziej. Mamy więc przekonanie, że trzeba to robić: dla dobra tutejszej młodzieży i dla dobra wolontariuszy, którzy nie tylko dzielą się swoją wiedzą i darami, ale sami otrzymują wiele, ucząc się innego sposobu życia, innej, nieraz obcej, ale na swój sposób bogatej kultury.
Można zobaczyć tutaj jak większość ludzi na świecie żyje, nie tak jak ta elita bogatej Europy i Ameryki, do których i my się zaliczamy na tle biednej Afryki, Azji czy Ameryki Łacińskiej. Większość ludzi na świecie żyje właśnie tak: biednie, źle odżywiani, niedokształceni, ze słabą opieką medyczną, w wielodzietnych rodzinach, które są prawdziwym bogactwem tutejszego świata. To doświadczenie innego świata jest wielkim bogactwem misyjnego wolontariatu. Bo tu jest inny świat, wielki i wspaniły, choć także biedny i zapomniany przez bogate mocarstwa.
Potrzeba jednak wielkiego wysiłku i zapewnienia odpowiednich środków finansowych, by taki wolontariat mógł być regularnie przeprowadzany. Doświadczenie tego dwumiesięcznego projektu wolontariatu zaczęło nas uczyć, jak to robić. Mamy nadzieję, że jeśli jest to Boże dzieło, to znajdzie się wielu chętnych dobroczyńców do pomocy w jego realizacji.
Potrzeba nam pomysłu, jak coraz szerszemu gronu mówić o potrzebie wolontariatu i możliwościach konkretnej pomocy w zorganizowaniu ewentualnych wyjazdów na projekty misyjne, w taki sposób, by stały się stałą formą współpracy. To nie tylko nasze, misjonarzy i lokalnej społeczności zapotrzebowanie. To również pragnienie ludzi świeckich, którym dzielili się z nami wolontariusze.
Ufamy, że znajdą się osoby, które chciałyby spędzić w Chingombe rok lub kilka miesięcy, pomagając, dzieląc się sobą i otrzymując wiele niespodziewanych przeżyć i doświadczeń od lokalnej wspólnoty. Nie natury turystyczno-przyrodniczej, bo nie to jest tu najważniejsze, ale tej ludzkiej i Bożej przeżywanej w innych warunkach i innej mentalności i kulturze.
To uczenie się innych, nieznanych nam wartości, może być największym dobrem jednoczącym nas z ludźmi, którzy są bogci również w swojej biedzie. Bo przecież nie chodzi o to, by być tu panami, którzy przeżywają tylko przygodę życia i dają coś ze swego bogactwa bardziej powiększając poczucie ich biedy, ale by widzieć wielkość i odmienne bogactwo wśród tych, u których się gości. Trzeba być więc pokornym gościem, który mimo swojego bogactwa materialnego i innej kultury, może być człowiekiem przyjmującym dary jak każdy potrzebujący.
To tyle z naszych bogatych wydarzeń życia misyjnego. Nie da się wszystkiego napisać i nie da się niestety przekazać atmosfery naszego tutaj życia. Możne jednak wzbudzimy w kimś pragnienie zrozumienia i poznania tego innego afrykańskiego świata, a może i pragnienie przyjechania do Afryki nie tylko wypoczynkowo, czy badawczo, ale również pielgrzymkowo, szukając sposobu na lepsze, pełniejsze życie.
Jesteśmy po to, by sobie wzajemnie pomagać. Trzeba umieć być dającym i obdarowanym, więc uczymy się hojności i pokory we własnej niewystarczalności.
Dziękuję Wam za wszelkie modlitwy i dary, bez których nie bylibyśmy w stanie tu przeżyć i realizować, stojących przed nami trudnych zadań. Niech Wam Bóg błogosławi i otworzy serca na miłość Afryki, która jest i biedna i bogata.
Lesa amupale.
Ks. Piotr Kołcz
Jeśli chciałbyś/chciałabyś dowiedzieć się więcej na temat wolontariatu misyjnego (lub form pomocy) w Chingombe skontaktuj się z misjonarzami: www.chingombe.com
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?