Kilka tygodni temu na kairskim placu Tahrir przeciwko rządom Hosniego Mubaraka wspólnie protestowali muzułmańscy Arabowie i chrześcijańscy Koptowie.
Ze względu na tę delikatną sytuację Kościoła jego hierarchowie ostrożnie wypowiadali się o rewolucji, która przetoczyła się przez Tunezję i Egipt. Na zakończenie swych dorocznych obrad 2 lutego oświadczyli ogólnie, że wydarzenia, które wstrząsają tymi państwami są wyrazem „domagania się wolności i godności”, przede wszystkim przez młode pokolenie tego regionu.
– Nie zajmujemy stanowiska politycznego. Jesteśmy tylko obcokrajowcami, spoczywa więc na nas we wszystkich tych krajach obowiązek powściągliwości – tłumaczy przewodniczący Konferencji, abp Vincent Landel z Rabatu. Cieszy go jednak to, że demonstranci przedstawiający konkretne żądania nie chcieli, by zostały one wykorzystane przez siły polityczne.
Nadzieje koptów
W Egipcie wyznawcy Chrystusa byli w ostatnich latach celem krwawych zamachów. W lutym na karę śmierci skazano zabójcę 6 koptów w Naga Hamadi, który strzelał z samochodu do wiernych wychodzących z kościoła 6 stycznia 2010 r. Nadal nieznani są natomiast sprawcy masakry z Aleksandrii, dokonanej w noc sylwestrową. Życie straciły wówczas 24 osoby. Uważano, że zamachu bombowego przed kościołem dokonali fundamentalistycznie nastawieni wyznawcy islamu. Tymczasem po upadku reżimu Mubaraka pojawiły się podejrzenia, że to właśnie on stał za tym atakiem. Egipska prokuratura generalna podjęła już śledztwo w tej sprawie. Chodzi konkretnie o byłego ministra spraw wewnętrznych Habiba al-Adlego, który mógł mieć interes w tym, by Egipt stał się widownią rozruchów: wprowadzając ściślejszą kontrolę policyjną nad krajem uzależniłby od siebie prezydenta.
Zwierzchnik Kościoła koptyjskiego, papież Szenuda III początkowo wspierał Mubaraka. Wielu koptów najbardziej obawia się bowiem tego, że do władzy w Egipcie dojdzie Bractwo Muzułmańskie, dążące m.in. do wprowadzenia w kraju prawa koranicznego. Jednak to największe ugrupowanie opozycyjne, choć podtrzymuje postulat oparcia państwa na szariacie, ogłosiło, że nie zamierza wystawiać kandydatów w planowanych wolnych wyborach. Z czasem sędziwy Szenuda pochwalił pokojową rewolucję, która „otwiera drogę do utworzenia rządu cywilnego i demokratycznego”.
– Nie widzę żadnego niebezpieczeństwa ze strony Bractwa Muzułmańskiego. Naród zrozumiał, kim oni są i co robią. Bractwo nie jest żadną wielką siłą w tej politycznej walce – uspokaja katolicki biskup koptyjski Gizy, Antonius Mina. Z kolei koptyjski patriarcha katolicki, kard. Antonios Naguib z zadowoleniem zauważa, że w czasie rewolucji chrześcijańskie miejsca kultu pozostały nietknięte. – Chrześcijanie i muzułmanie zjednoczyli się w ochronie swej własności, ulic i domów, kościołów i meczetów, nie wchodząc w problemy religijne. Dlatego jestem przekonany, że te braterskie uczucia przyczynią się do stworzenia nowej, lepszej formy współistnienia – zauważa hierarcha.
Odnosząc się do możliwości sięgnięcia po władzę przez islamskie grupy ekstremistyczne, hierarcha stwierdził, że nie ma nic przeciwko ich działalności jako jednej z partii politycznych z jasnym programem. Natomiast jeśli chcieliby oni „przekształcić Egipt w państwo religijne”, to – jego zdaniem – nie zaakceptują tego nie tylko chrześcijanie, ale również większa część społeczeństwa.
Optymizm hierarchów nie zawsze jednak znajduje potwierdzenie w faktach. Doszło już do napaści na kościół w Ismailii, a wojsko dokonało najścia na dwa klasztory domagając się zburzenia nielegalnie wybudowanego ogrodzenia. Przede wszystkim jednak armia, która przejęła kontrolę nad Egiptem, nie zaprosiła przedstawiciela społeczności koptyjskiej do komisji ds. rewizji konstytucji, która zadecyduje o przyszłości kraju. Zdaniem Naguiba Guebraïla, przewodniczącego Egipskiej Unii na rzecz Praw Człowieka, posunięcie takie dyskredytuje nowe władze w oczach chrześcijańskiej mniejszości, która w czasie rewolucji poniosła ofiary na równi z muzułmanami.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?