Jedzie Mojszele furką Mojszele. Dzisiaj w mieście jest wielki targ. Wietrzyk w górze gra, dróżka w dole gna. Do cielaczka on mówi tak: „Biednym figa z makiem, a bogatym świat. Kto ci kazał być cielakiem? Teraz marsz na targ...” – tak śpiewały dzieci z Markiem Ravskim.
Początki festiwalu związane są z restauracją „U Fryzjera”. Powstała ona w 1999 roku. Wcześniej w tym miejscu mieścił się zakład fryzjerski i stąd wzięła się nazwa. – Mogłem założyć pizzerię, ponieważ w Kazimierzu mieszkali włoscy kupcy. Jednak to, że 60 proc. przedwojennej ludności naszego miasta stanowili Żydzi, zainspirowało mnie do założenia lokalu z żydowskimi kulinariami – opowiada Robert Sulkiewicz, organizator i dyrektor festiwalu.
Restauracja o klimacie starego szynku to nie tylko możliwość zjedzenia tradycyjnych potraw, ale również szansa wsłuchania się w echa przedwojennego miasteczka zamieszkanego przez Żydów i chrześcijan. – W soboty goście mogą słuchać koncertów kapel klezmerskich. W lecie odbywają się one w ogrodzie, a zimą w niewielkich pomieszczeniach naszego lokalu. W ten sposób tworzy się fantastyczny klimat, szczególnie, gdy akordeonista musi w czasie gry przechylać się, by kelnerka mogła przejść do klientów – z uśmiechem mówi właściciel. Te małe koncerty stały się początkiem krzewienia muzyki klezmerskiej.
Było sobie miasteczko
Do zabawy i poznawania żydowskiej historii związanej ze słynnym miasteczkiem (hebr. sztetł) nad Wisłą zaproszono też najmłodszych. – W zeszłym roku udział dzieci w warsztatach przerósł nasze oczekiwania. W tegorocznych zajęciach uczestniczy 25 osób, tzn. maksymalna liczba, jaką mogliśmy przyjąć. Są to dzieci w wieku od 5 do 11 lat pochodzące z rodzin zamieszkałych w Kazimierzu, Puławach i okolic – mówi R. Sulkiewicz.
Podczas gry miejskiej miały one okazję zwiedzić żydowski Kazimierz. Oglądały synagogę, dawne koszerne jatki i kamienice zamieszkane przed wojną przez znanych kazimierskich Żydów. Poznawały też podstawowe pojęcia związane z judaizmem: kirkut, macewa, szabas i wiele innych. Pod opieką animatorów dzieci przygotowały przedstawienie „Było sobie miasteczko”, które widzowie mogli oglądać na kazimierskim rynku przy Szafie Poezji. Mali aktorzy przenieśli zebranych do Kazimierza z 1931 roku.
– Dla mnie najlepszą nagrodą jest szczęście dzieci. Moja córka i syn dobrze się bawią, co oznacza, że pomysł wart był realizacji – podkreśla organizator przedsięwzięcia.
Freilach, tzn. radość
– Jak mówił wielki przyjaciel festiwalu, niestety już nieżyjący, Leon Blank, nauczyciel tańca podczas poprzednich edycji naszej imprezy, istotą festiwalu jest freilach, tzn. radość i zabawa. Muzyka grana na spotkaniach ma spełniać właśnie taką funkcję – zaznacza pan Robert. Festiwalowi towarzyszyły spotkania, spektakle, wykłady, podczas których przywoływano kulturę i zwyczaje żydowskie. Uczestnicy zapoznawali się z przepisami i sposobami przyrządzania żydowskich dań, świętami żydowskimi (np. Chanuką) czy twórczością Isaaca Ba-shevisa Singera. Centrum festiwalu to jednak klezmerskie brzmienia.
Kto chciał zaśpiewać jak prawdziwy klezmer, mógł wziąć udział w warsztatach emisji głosu „Znajdź i kształtuj swój głos” prowadzonych przez Marka Ravskiego. Od 12 do 16 lipca można było słuchać koncertów klezmerskich mistrzów. – Wśród nich znalazły się zespoły, takie jak: Di Kuzine, Rzeszów Klezmer Band, Max Klezmer Band, NeoKlez, Barabura ze Słowacji, Trombenik z Czech – wylicza R. Sulkiewicz. Patronat honorowy nad festiwalem objęli Ambasada Republiki Czeskiej, Ambasada Republiki Słowackiej i Burmistrz Miasta Kazimierz Dolny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...