publikacja 30.03.2025 08:27
Niedawne pożary w Korei Południowej, w których zginęło co najmniej 30 osób, mogły zostać wywołane przez mężczyznę, który na cmentarzu w regionie Uiseong na południowym wschodzie kraju wykonywał rytuał przy grobie krewnych - poinformowały władze w niedzielę, cytowane przez AP.
Policja podejrzewa, że 56-letni mężczyzna mógł zaprószyć ogień 22 marca. Według jego córki próbował on spalić gałęzie drzew wiszące nad grobem swoich dziadków; on sam temu zaprzecza - podała AFP.
Mężczyzna zostanie wezwany na przesłuchanie, gdy zakończą się oględziny i przeszukiwanie przypuszczalnego miejsca wybuchu pożaru, co może potrwać jeszcze miesiąc.
W pożarach spłonęło około 48 ha lasów, zniszczonych zostało 4 tys. budynków, w tym zabytkowy kompleks świątynny, a dziesiątki tysięcy osób trzeba było ewakuować. Do piątku udało się w większości opanować żywioł, choć strażacy nadal walczą z niewielkimi ogniskami pożaru, które powstały w sobotę.
Były to najtragiczniejsze w skutkach pożary w historii Korei Południowej - podała agencja AFP.
Rytuał na cmentarzu możliwą przyczyną najgorszych pożarów w historii Korei Płd.