Metropolita Abudży abp John Olurunfemi Onaiyekan skrytykował środki przekazu, które twierdzą, jakoby Nigeria stała u progu wojny domowej między chrześcijanami a muzułmanami.
3 stycznia w Monachium w rozmowie z międzynarodowym dziełem „Kirche in Not“ (Kościół w Potrzebie) hierarcha powiedział, że równie niewłaściwe jest przedstawianie przez media chrześcijan jako „bezradnych“ lub „gotowych do bronienia się z użyciem broni“.
Prawie 68-letni arcybiskup stanowczo odrzucił przy tym pojawiające się co jakiś czas propozycje, aby podzielić Nigerię według kryteriów wyznaniowych na dwa niezależne państwa. „Byłoby to bezsensowne i pogrążyłoby kraj w jeszcze większe problemy” – stwierdził pasterz stolicy kraju. Wyjaśnił, że „z gruntu błędne jest mówienie o islamskiej Północy i chrześcijańskim Południu, gdyż wiele rodzin składa się w połowie z chrześcijan i muzułmanów”.
„Nigerii nie można podzielić według religii. Chrześcijanie razem z wyznawcami islamu chodzą do szkół, na bazary, do pracy, razem służą w wojsku. Są zakorzenieni tam, gdzie mieszkają i nie da się nagle przesiedlić ludzi z miejsca na miejsce – wszystkich muzułmanów na Północ, a chrześcijan na południe“ – powiedział abp Onaiyekan.
Sektę Boko Haram, która od wielu miesięcy terroryzuje niektóre regionu kraju, a w Boże Narodzenie dokonała zamachów na co najmniej sześć kościołów chrześcijańskich, hierarcha określił jako „terrorystów, stwarzających problemy każdemu, kto wejdzie im w drogę“. Jej członkowie utrzymują, że działają w imieniu islamu, ale zabijanie niewinnych ludzi jest niezgodne z islamem – dodał.
Arcybiskup stolicy kraju wezwał po raz kolejny rząd swego kraju, aby wypełniał swoje obowiązki i zatroszczył się o bezpieczeństwo. Jednocześnie zaapelował do chrześcijan, aby nie kierowali się pragnieniem odwetu. „Jezus Chrystus nie chciałby, żebyśmy się mścili“ – stwierdził abp Onaiyekan. Poprosił również chrześcijan na całym świecie, by modlili się za Nigerię.
W podobnym duchu hierarcha nigeryjski wypowiadał się kilka dni temu w Radiu Watykańskim. Potwierdził, że ultimatum, dające chrześcijanom 3 dni na opuszczenie Północy, rzeczywiście pochodzi od Boko Haram. „Ale mimo wszystko Nigeryjczycy nie traktują poważnie tej groźby. Choćby dlatego, że kraju nie da się łatwo podzielić na Północ i Południe. Nie wiadomo, gdzie miałaby przebiegać taka granica. Wszędzie żyją zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie” – powiedział rozgłośni papieskiej metropolita Abudży.
Z kolei bp Matthew Hassan Kukah, który pracuje na północy kraju powiedział agencji Misna: - Bardziej niż gróźb Boko Haram obawiamy się bezradności rządu.
Jego zdaniem upływające dziś ultimatum, wydane przez afrykańskich talibów chrześcijanom, by wyprowadzili się na południe Nigerii, jest tylko częścią aktualnych problemów mieszkańców tego kraju.
Dominuje klimat zagrożenia i braku bezpieczeństwa, ale nie ma wyraźnych związków z relacjami chrześcijańsko-muzułmańskimi – podkreśla bp Kukah. W jego przekonaniu większym zagrożeniem jest niestabilność i brak działań ze strony rządowej w dziedzinie plag społecznych, jak bezrobocie i bieda. Hierarcha jest ekspertem kościelnym zaangażowanym w ujawnianie łamania praw człowieka w czasie 30-letnich rządów reżimu wojskowego w Nigerii.
Poza tym Nigeryjczycy przeżywają konsekwencje drastycznej podwyżki benzyny. Jej noworoczna cena wzrosła w zależności od regionu od 100 do 250 proc., co wywołało rozruchy. Na poniedziałek związki zawodowe zapowiedziały strajk generalny w obronie subsydiów na benzynę. Kościół katolicki oskarżył rząd o zmowę i oszustwa przy subsydiach paliwowych. Zdaniem biskupów decyzja o likwidacji taniego paliwa uderzy najbardziej w najuboższych.
W przekonaniu Kościoła konieczne jest wyjaśnienie powiązań przemysłu wydobywczego ze skorumpowanymi urzędnikami. W kilku miastach Nigerii doszło ostatnio do manifestacji antyrządowych. Policja użyła gazu łzawiącego i aresztowała protestujących Nigeryjczyków.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...