Hidżab – dla jednych symbol zniewolenia, dla innych wyzwolenie od męskich spojrzeń, zasad panujących w materialistycznym świecie, a przede wszystkim wyznanie wiary i spełnienie nakazów Bożych zawartych w świętej księdze islamu. Chyba żaden strój nie wzbudzał na Zachodzie aż tylu kontrowersji.
Same muzułmanki w kwestii stroju, który nosić powinny, zajmują różne, czasem skrajne stanowiska. Dla jednych zasada hidżabu jest darem od Boga, dzięki któremu są chronione przed pożądliwym wzrokiem mężczyzn i światem traktującym kobiety przedmiotowo. Dzięki hidżabowi, jak twierdzą, świat zwraca uwagę nie na to, co zewnętrzne, nieistotne i przemijające, lecz na to, co rzeczywiście jest wartościowe w ich sercu. Pojawiają się też głosy tych muzułmanek, które przywdziewają zasłonę nie ze względu na przekonania, ale przymus kulturowy bądź presję rodziny. Jeden z hadisów głosi, że mężczyzna, który pozwala, aby kobiety będące pod jego opieką wzbudzały pożądliwość, nie wejdzie do raju. Zważywszy na znaczenie więzi rodzinnych oraz honoru rodu na islamskim Wschodzie, presja ta może mieć znaczną siłę. Są też muzułmanki, które same decydują się nie przestrzegać tradycyjnych zasad hidżabu i nikt ich do tego nie zmusza – mówi się wtedy o tak zwanym hidżabie serca.
To, co najczęściej mamy na myśli, mówiąc hidżab, to chusta przykrywająca mniej bądź bardziej szczelnie włosy muzułmanki. Sposobów jej wiązania jest całe mnóstwo, podobnie jak fasonów. W Turcji najczęściej ma postać kolorowej jedwabnej chustki, która bynajmniej nie sprawia, iż kobieta staje się niewidoczna. Mocny makijaż też nie jest Turczynkom obcy. Iranki, które z rzadka przejmują się troską o religijne wychowanie, jakie roztaczają nad nimi irańskie władze, zazwyczaj noszą na głowie niedbale zarzucony szal. Iran jest jedynym państwem, w którym każda kobieta pojawiająca się w miejscu publicznym, musi przywdziać hidżab – nieważne czy jest obywatelką Iranu, turystką, chrześcijanką czy muzułmanką. Jednocześnie dla wielu perskich kobiet, jest to zwykły przymus, gdyż Irańczycy przed rewolucją w 1979 nie należeli do narodów szczególnie religijnych, a rewolucja niekoniecznie coś w tej kwestii zmieniła. Natomiast strój pobożnych muzułmanek stanowi czador – czarny płaszcz zakrywając całą kobiecą postać prócz twarzy.
Czerń to także nieodłączny element tradycyjnej arabskiej abaji, choć coraz częściej pojawiają się jej kolorowe wariacje. Saudyjska abaja natomiast zawsze jest czarna. Wydawać by się mogło, że w wahabickiej Arabii Saudyjskiej przepisy dotyczące stroju kobiecego będą szczególnie restrykcyjne. Prócz wymogu noszenia przez kobiety – zarówno miejscowe, jak i przyjezdne - czarnej abaji, brak odgórnych nakazów zasłaniania głowy. Mimo to większość Saudyjek nie tylko szczelnie zakrywa włosy, ale też twarze, a często i oczy przed niepożądanymi spojrzeniami. Zasłona na twarz nosi nazwę niqab, nie burqa, jak często jest mylnie określana. Nieco bardziej kolorowo i mniej „szczelnie” jest na ulicach innych miast Bliskiego Wschodu. Choć i tam czarna abaja jest stałym elementem krajobrazu, zdarza się i zgoła inny widok – dziewczyna w chuście, i owszem. Ale reszta stroju całkiem europejska, włączając w tą spódnicę wcale nie sięgającą kostek.
Burqa to strój typowy dla kobiet Środkowego Wschodu, przede wszystkim Afganistanu, gdzie jej noszenie podczas rządów Talibów stało się obowiązkiem. Na początku XX wieku bogato zdobione burqi chroniły kobiety z królewskiego haremu oraz rodziny afgańskiego króla Habibullaha. Z czasem upowszechniły się wśród wyższych warstw społecznych, a następnie w całym społeczeństwie. W latach 60 – tych noszenie bureq przez kobiety piastujące publiczne urzędy zostało zakazane. Ubieranie się w stylu zachodnim było symbolem nowoczesności, której Afgańczycy, szczególnie ci postępowi, chętnie dawali wyraz. Fundamentalistyczne rządy Talibów narzuciły Afgańczykom radykalizm, także w kwestii stroju. Kobietom prócz całkowitego zarywania twarzy i ciała zakazano między innymi chodzenia na obcasach czy głośnego śmiechu – dźwięki te mogłyby stanowić dla mężczyzn pokusę. Choć dziś burqa nie jest nakazana, większość Afganek nie wychodzi bez niej z domu – część ze względu na tradycję, część zwyczajnie ze strachu. Talibowie wciąż cieszą się znaczny poparciem.
Nikt za to niczego nie nakazuje muzułmankom z Azji Południowo-Wschodniej, gdzie ulice bajecznie kolorowe ulice mienią się hidżabami najróżniejszych barw i fasonów. Fantazja Azjatek co do sposobów wiązania chusty wydaje się być nieograniczona. Wzrok przykuwają też strojne Berberyjki z przeciwnego krańca świata islamu, których bogata biżuteria i tatuaże nawiązują do tradycji wcześniejszej niż islamska.
Jeszcze inaczej prezentują się muzułmanki w Indiach i w krajach będących pod wpływem indyjskiej kultury, których okrycie niewiele różni się od tradycyjnego hinduskiego stroju. Także one przyodziewają sari, zakrywając się jednak nieco dokładniej.
Wspomniane stroje mają swoje lokalne wariacje, które ulegają zmianom pod wpływem różnych trendów czy odgórnych nakazów - to zakrywając więcej, to znów mniej kobiecego uroku. Jednak nawet najszczelniej okryta muzułmanka pozostaje kobietą z krwi i kości i nierzadko, jeśli nawet znad niqabu, spogląda na świat misternie umalowanymi oczyma.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?