W niedzielę, w wigilię żydowskiego nowego roku 5773, Teheran odpowiedział ostrzeżeniem na ogłoszone tego dnia przez premiera Izraela Benjamina Netanjahu wezwanie, by USA zastopowały irański program atomowy: "Jeśli Izrael nas zaatakuje, nie zostanie z niego nic".
Dowódca Gwardii Rewolucyjnej generał Mohamed Ali Dżafari złożył tej treści oświadczenie na konferencji prasowej w Teheranie, zaznaczając jednak, że armia irańska "nie zainicjuje agresji", ale gdyby do niej doszło, "odpowie mnóstwem rakiet".
W wywiadzie ogłoszonym z okazji wigilii święta Rosz Haszana, izraelskiego Nowego Roku, na łamach dziennika "Jerusalem Post", premier Netanjahu wyraził nadzieję, że świat w końcu zrozumie, jak bardzo uzasadnione są jego apele o wytyczenie "czerwonej linii" irańskiemu programowi nuklearnemu.
Powiedział, że należy to uczynić "już teraz", zanim "będzie za późno" i skierował to wezwanie głównie do Stanów Zjednoczonych.
"O irańskim niebezpieczeństwie zacząłem mówić juz sześć lat temu" - przypomniał szef rządu izraelskiego, którego wypowiedzi znalazły się również w niedzielnym programie "Meet the Press" telewizji NBC.
Netanjahu zapowiedział kilka dni wcześniej, że jeśli USA i państwa Zachodu nie wyznaczą Teheranowi nieprzekraczalnej granicy czasowej, Izrael sam dokona ataku na Iran, aby nie zdążył on wyprodukować własnej broni atomowej.
Generał Dżafari, odpowiadając na to oświadczenie premiera Netanjahu, zagroził na konferencji prasowej: "Jeśli organizacje międzynarodowe nie zapobiegną izraelskiemu atakowi, nie będziemy mieli powodów, aby respektować Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej.
"Co nie oznacza, że Iran zacznie tę broń produkować" - zastrzegł.
Według najnowszych izraelskich sondaży 43 proc. izraelskich Żydów popiera zdecydowaną postawę Netanjahu, który postanowił przekonać prezydenta USA Baracka Obamę co do konieczności ewentualnej operacji wojskowej przeciwko Iranowi. 40 proc. ankietowanych uważa to za zbyt ryzykowne.
Zagrożenie ze strony Iranu nie jest jedynym zmartwieniem blisko 6 milionów izraelskich Żydów obchodzących swe dwudniowe święto noworoczne, w czasie którego składają sobie życzenia: "Obyście zostali zapisani na dobry rok". Następstwa kryzysu gospodarczego docierają również do Izraela.
Jakkolwiek planowany przyrost PKB w tym kraju ma wynieść w 2013 roku 3,2 proc., spełnienie się tej prognozy zależy od eksportu, na którym gospodarka izraelska oparta jest aż w 40 proc. i który może poważnie ucierpieć wskutek złej koniunktury europejskiej.
Według raportu ogłoszonego w tych dniach przez Instytut Demograficzny Uniwersytetu Tel Awiwu niemal połowa Izraelczyków odczuwa niepewność co do swej sytuacji ekonomicznej, a co trzecia rodzina nie jest w stanie zaspokoić swych podstawowych potrzeb materialnych.
Gubernator Banku Izraela Stanley Fischer w wywiadzie dla pisma ekonomicznego "The Marker" ostrzegł, że jeśli wobec nasilających się trudności finansowych Izraela rząd nie zdoła przeforsować w październiku budżetu na 2013 rok, zawierającego liczne cięcia w wydatkach, konieczne stanie się rozpisanie przedterminowych wyborów.
Domaga się tego już obecnie dwóch z pięciu koalicjantów w rządzie Netanjahu.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?