Do kolejnej masakry doszło na południu Nigerii. W nocy z 14 na 15 października muzułmanie zaatakowali zamieszkaną w większości przez chrześcijan wioskę Yogbo.
Zaczęli podpalać domy, a tych, którzy próbowali się salwować ucieczką, bezlitośnie zabijali. Wciąż fragmentaryczny bilans tragedii to 30 zabitych, w tym kobiety i dzieci. Policja przewiduje, że ofiar może być więcej, ponieważ chrześcijanie uciekając przed swymi oprawcami chronili się na okolicznych polach i w lesie. Wielu wciąż nie wróciło do wioski.
Podejrzewa się, że przyczyną bestialskiego ataku był trwający od lat spór o ziemię. Członkowie pasterskiego plemienia Fulani, w większości muzułmańskiego, walczą o tereny do wypasania bydła z rolnikami m.in. z plemienia Tiv, głównie chrześcijanami. Starają się zagarnąć nawet te obszary, które są systematycznie uprawiane. Wszelkie próby rozwiązania tego sporu podejmowane przez rząd Nigerii, jak dotąd, zakończyły się fiaskiem.
Dialog między Nigeryjczykami jest szczególnie trudny, ponieważ napięcia w społeczeństwie generowane są nie tylko konfliktem na linii muzułmanie-chrześcijanie, ale również trudnościami w znalezieniu porozumienia między ok. 250 plemionami zamieszkującymi ten najludniejszy kraj Afryki. W Nigerii żyje ok. 160 mln ludzi.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...