Symbolika niektórych potraw i rekwizytów, tradycyjnie kojarzonych z wigilijnym stołem, nawiązuje do starosłowiańskich obrządków i zwyczajów. Dotyczy to np. maku, miodu, grzybów, słodkiego kołacza, a nawet siana pod obrusem - wskazują badacze polskiej tradycji.
Etnolog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach dr Grzegorz Odoj wyjaśnił, że niektórym potrawom przypisano właściwości służące osiąganiu łączności między światem doczesnym a zaświatami. Wiąże się to z przekonaniem, zgodnie z którym w Wigilię obejścia i domostwa ludzi są licznie nawiedzane przez duchy przodków.
"W niektórych domach, gdy przystępowano do wigilijnej wieczerzy, czyniono nad miejscami do siedzenia ruchy dłońmi naśladujące wymiatanie, dmuchano czy stukano w stół, aby nie przysiąść przebywających tam duchów" - powiedział PAP etnolog.
Także w kultywowanym do dziś zwyczaju pozostawiania na wigilijnym stole pustego nakrycia dla zbłąkanego wędrowca, etnologowie dopatrują się reliktu starosłowiańskich obiat - posiłków obrzędowych, podczas których pozostawiano nietkniętą część jedzenia dla duchów przodków.
Na Śląsku zwyczaj ten jest zresztą sprzeczny z inną tradycją, nakazującą aby pod żadnym pozorem nie wstawać od wigilijnego stołu w trakcie wieczerzy - nawet, gdy ktoś puka. W ten sposób nie ma praktycznie szans, by potencjalny wędrowiec mógł zająć puste miejsce przy stole. Odejście od stołu w trakcie posiłku ma zwiastować śmierć w rodzinie w kolejnym roku.
Symboliczne znaczenie ma także mak, który już w kulturze starosłowiańskiej uchodził za produkt niezwykły - znano jego usypiające, wręcz halucynogenne właściwości. Był wykorzystywany do sporządzania silnych wywarów właśnie w czasie obrzędów związanych z kultem przodków.
"Taki silny wywar miał charakter mediacyjny - lekkie oszołomienie, senność, miały pośredniczyć między rzeczywistością doczesną a zaświatami; łączyć z tymi, którzy odeszli" - wyjaśnił dr Odoj, przywołując dawne przekonanie, że "sen jest bratem śmierci".
Również grzyby w kulturze tradycyjnej - ludowej - uchodziły za rośliny niezwykłe, pochodzące z niezwykłej i nieokiełznanej do końca przestrzeni, za jaką uważano las. "Grzyby były jakby odniesieniem do zaświatów - do odległej, nieoswojonej, obcej przestrzeni" - wskazał etnolog.
Za niezwykłe uchodziły również wytwarzające miód pszczoły. Wierzono, że także te pracowite owady wchodziły w kontakt z zaświatami, co tłumaczy obecność miodu w świątecznych potrawach. Siłę magiczną - jak mówi dr Odoj - ma jakość i rodzaj potraw: mak, miód, groch, kasza to symbole płodności i urodzaju (mak symbolizuje również "tamten" świat, w którym przebywają dusze naszych przodków); grzyby zapewniają domownikom pieniądze, a orzechy siłę fizyczną i zdrowe zęby; z kolei zjedzenie jabłka sprawi, że nie będzie nas bolało gardło.
Swoje znaczenie ma też podawane w wielu regionach wigilijne ciasto - słodki kołacz. Według dr. Odoja kołacze to dawne określenie ciasta obrzędowego; nazwa pochodzi od koła, co wskazuje na bezpośredni związek z kultem solarnym. "Koło to odniesienie do kultu solarnego, było symbolem szczęścia, powodzenia - stąd kołacz" - tłumaczył naukowiec.
W niektórych regionach Polski w wigilijny wieczór kobiety karmiły kury zbożem, wrzucanym w obręcz beczki. Miało to symboliczny wymiar - chodziło o to, by kury nie rozchodziły się i nie niosły jaj u sąsiadów, ale także o to, by w kolejnym roku rodzina tworzyła wspólnotę i nie straciła żadnego z członków.
Także tradycja wkładania siana pod obrus podczas wigilijnej wieczerzy sięga czasów starosłowiańskich. Warto zaznaczyć, iż niegdyś kładziono je nie tylko pod obrusem (czasem zamiast obrusa używano płachtę siewną - rekwizyt związany z magią płodności), ale także pod stołem. Miało to zapewnić domownikom pomyślność w nadchodzącym roku. Niektórzy badacze uważają, że może to być pamiątka starosłowiańskich obiat, spożywanych na kurhanach, miejscach pochówku, często na zwiędłych trawach. Zostawiano tam pożywienie dla zmarłych.
"Być może siano pod wigilijnym obrusem to dalekie echo tego zjawiska. Natomiast w interpretacji chrześcijańskiej siano przypominając okoliczności narodzenia Jezusa symbolizuje ubóstwo betlejemskiej stajenki" - uważa dr Odoj.
Z wieczerzą wigilijną związana jest także "magia" liczb. Zgodnie z dawną tradycją liczba potraw musiała być nieparzysta (11, 9 albo 7), co miało zapewnić urodzaj w nadchodzącym roku. Z czasem jednak utrwaliło się przekonanie, iż powodzenie zapewni podanie dwunastu dań - liczba 12 zwykle kojarzona jest z miesiącami w roku czy uczniami Jezusa.
"Zwyczajowo należy każdą potrawę przynajmniej spróbować, co sprawi, że nie doświadczy się głodu. Kto zrezygnuje choć z jednego dania, pozbawi się w nadchodzącym roku jednej przyjemności. Niektórzy twierdzą, że gwarantem dobrobytu jest jak największa liczba dań na wigilijnym stole, niezależnie czy jest to liczba parzysta bądź nieparzysta" - podsumował etnolog.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?