Z ks. Davidem Neuhausem SJ, żydowskim konwertytą, wikariuszem Patriarchatu Łacińskiego w Jerozolimie dla wiernych języka hebrajskiego rozmawia Manuella Affejee.
Nostra aetate to tekst teologiczny, ale nie można nie wspomnieć o kontekście politycznym tego tekstu. Państwo Izrael powstało w 1948 r. Potem w 1956 był kryzys sueski. Na Bliskim Wschodzie wrzało. Czy kontekst polityczny utrudniał powstanie tego dokumentu na Soborze?
Powiedziałbym, że kontekst polityczny stanowił i nadal stanowi problem. Dlatego, że my dążymy do dialogu historycznego, pojednania z ludem żydowskim. Tego pojednania domaga się od nas wielowiekowe współistnienie, w którym było jednak wiele nieporozumień między dwoma grupami, żydami i chrześcijanami. Państwo Izrael komplikuje całą sprawę i to na wielu płaszczyznach. Ale najważniejsze w czasie Soboru i nawet dzisiaj jest to, że większość chrześcijan w Izraelu to Arabowie, podobnie jak w krajach ościennych, gdzie chrześcijanie są integralną częścią społeczeństw arabskich. I ilekroć dochodzi do wojny między Izraelem i Arabami sprawa się komplikuje. Bo z jednej strony Żydzi obstają przy tym, że ich tożsamość jest związana z tą ziemią i że wymaga to istnienia ich państwa tu w Izraelu, państwa, które powstało w 1948 r., ale zostało później poszerzone przez okupację wojskową po wojnie w 1967 r. Z drugiej strony do Kościoła, również w samej Jerozolimie należą chrześcijanie arabscy, którzy są solidarni z Palestyńczykami i ogólnie ze wszystkimi Arabami. W takiej sytuacji wojna komplikuje relacje z nardem żydowskim. I warto zauważyć, że w samym dokumencie, a także w późniejszych latach Kościół był bardzo ostrożny, uważał, by nie wypowiadać się na temat tej rzeczywistości politycznej, aby nie ranić ani Żydów, ani chrześcijan arabskich czy krajów arabskich. Oczywiście z czasem sytuacja się rozwija. I wierzę, że dziś w tym dialogu z ludem żydowskim zadaniem Kościoła jest wypowiedzieć słowo prorocze o tej ziemi, która cierpi i która zbyt często znajduje się w centrum dialogu z ludem żydowskim. Kościół ma być świadkiem pojednania, przypominając słowa Nowego Testamentu, że Jezus jest naszym pokojem i w swoim ciele obalił On mury wrogości, by stworzyć nowego człowieka. W naszym kontekście ten nowy człowiek nie jest ani Żydem, ani Arabem. Ten nowy człowiek nie zna animozji.
Paweł VI był pierwszym papieżem, który udał się do Izraela. Jakie było znaczenie tej podróży?
Paweł VI udał się do Ziemi Świętej w czasie Soboru. I była to pierwsza podróż zagraniczna papieża, co samo w sobie było już wielką rewolucją. Chcę podkreślić, że pierwszym celem tej podróży był powrót do korzeni naszej wiary, czyli do Ziemi Świętej. Nie była to podróż do Izraela czy Jordanii. Była to podróż do Ziemi Świętej, na której powstał Kościół. I było to w czasie tego wielkiego Soboru, który chciał odnowić oblicze Kościoła. Myślę zatem, że ta podróż była świadectwem woli ponownego nawiązania relacji z tą ziemią, z której wyrastają nasze korzenie. Drugim celem była oczywiście jedność chrześcijan, która była wielkim pragnieniem Soboru oraz obu papieży: Jana XXIII i Pawła VI. Najważniejszym spotkaniem tej podróży nie były spotkania z władzami politycznymi, ale spotkanie z patriarchą Atenagorasem, który przybył z Konstantynopola, oraz z prawosławnym patriarchą Jerozolimy. Chodziło o to, by dać jasny sygnał, że chcemy jedności, a podział Kościoła jest zgorszeniem. Były też oczywiście spotkania z władzami Izraela. Nie można zapominać, że w 1964 r. święte miejsca Jerozolimy były pod władzą Jordanii. Ale Papież przeszedł też na stronę izraelską, by się udać do Nazaretu. Spotkał się również z władzami politycznymi państwa Izrael. Był to jednak jedynie zwiastun tego, co miało dopiero nadejść. Nie były to jeszcze wielkie kroki. Aspekt polityczny zyska na znaczeniu dopiero za pontyfikatu Jana Pawła II i oczywiście Benedykta XVI.
Pomówmy teraz o Nostra aetate dzisiaj. Jak można by podsumować to 50-lecie dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. Czy współcześni chrześcijanie, katolicy znają ten dokument, czy jeszcze do nich przemawia?
Osobiście jestem przekonany, że katolicy znają ten tekst. Być może nie dość dobrze. Na to potrzeba czasu. Wciąż jeszcze powstają katechizmy, które są opracowywane w świetle tego dokumentu. Wiele pozostało jeszcze do zrobienia. Ale sądzę, że kierunek jest jasny. W trzech istotnych sprawach. Po pierwsze, współcześni katolicy są na pewno bardziej świadomi tego, że nasze korzenie wyrastają z historii ludu żydowskiego i jego pism, w szczególności Starego Testamentu, oczywiście. Jesteśmy bardziej świadomi tego, że Jezus jest Żydem, że Żydami byli Jego pierwsi uczniowie, Jego Matka. I, że bez głębokiej znajomości dziedzictwa żydowskiego nie można zrozumieć ani Nowego Testamentu, ani osoby Jezusa, ani wiary chrześcijańskiej. Myślę, że jest to fakt dobrze ugruntowany w realiach współczesnego Kościoła. Po drugie walczymy po stronie ludu żydowskiego, aby go wspierać w atmosferze, która bywa niekiedy antysemicka, antyżydowska. Innymi słowy, jak mówi kard. Koch, antysemityzm jest sprzeniewierzeniem się wierze chrześcijańskiej. Myślę, że katolicy są o wiele bardziej świadomi tego, że nie można nienawidzić Żydów. I to musi być powiedziane bardzo jasno: nienawidząc Żydów, nienawidzi się też Jezusa, Maryi i apostołów, którzy są solidarni ze swym ludem, ludem żydowskim. Dodałbym dzisiaj jeszcze trzeci punkt, który również jest istotny, a mianowicie, że Kościół, którego zadaniem jest walka z antysemityzmem, musi zarazem promować kulturę pokoju, dialogu, sprawiedliwości, aby dać nadzieję ludowi, który pozostaje ludem bez ziemi, czyli Palestyńczykom. Myślę, że jest to integralna część tego wspaniałego przesłania, które głosił Benedykt XVI przybywając do Ziemi Świętej w 2009 r. Była to wizyta profetyczna. Użył wówczas bardzo trafnych słów, zabiegając o nową interpretację dziedzictwa Soboru Watykańskiego II, Nostra aetate, tutaj na tej ziemi. Trzeba pamiętać, że na tej ziemi, my, Kościół katolicki, doświadczamy czegoś absolutnie nowego, czego nigdy wcześniej nie było w historii Żydów i chrześcijan, a mianowicie faktu, że tu Żydzi są większością. To oni mają władzę. A Kościół jest małym elementem, który ma być obecnością profetyczną. Kościół ma wyrażać z jednej strony swój szacunek i swą miłość do narodu żydowskiego, bo stąd wyrastają nasze korzenie. Ale zarazem mamy współpracować z ludem żydowskim i ludem palestyńskim, aby wypracować drogi współistnienia, aby urzeczywistniły się te słowa Nowego Testamentu: „On jest naszym pokojem”. Bez pokoju w dialogu brakuje istotnego elementu. Możemy wykraczać ku nowym horyzontom, kiedy panuje pokój, a my wszyscy jesteśmy włączeni w budowę nowego społeczeństwa.
A gdyby na zakończenie miał Ksiądz podsumować Nostra aetate jednym zdaniem?
Nowy początek, który jest zarazem powrotem do naszych korzeni, aby iść ramię w ramię z ludem żydowskim do Królestwa Bożego. Myślę, że to zdanie wyraża tę dynamikę, która nas prowadzi ku przyszłości.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?