Władze aresztowały w tym tygodniu około tysiąca członków Kościoła Wszechmogącego Boga, jednej z milenarystycznych chińskich sekt, brutalnie walczących o wyznawców. W maju członkowie grupy pobili na śmierć kobietę, która nie chciała się do nich przyłączyć.
W czerwcu telewizja CCTV pokazała nagranie z przesłuchań zatrzymanego w związku z tym zabójstwem wysokiego rangą członka sekty Zhanga Lidonga. Mężczyzna, nie okazując emocji, oświadczył, że ofiara była "demonem" i zasłużyła na śmierć. "Nie boimy się prawa, mamy wiarę w Boga" - dodał.
Kościół Wszechmogącego Boga, znany również jako Wschodni Piorun, powstał we wczesnych latach 90. w prowincji Henan w środkowych Chinach. Działająca nielegalnie sekta uważa się za ruch chrześcijański. Nawołuje do obalenia chińskiego rządu, który nazywa "czerwonym smokiem" z Apokalipsy świętego Jana. Głosi też, że Jezus zmartwychwstał ponownie jako wiejska kobieta Yang Xiangbin, kochanka założyciela kultu Zhao Weishana. Od roku 2000 para mieszka prawdopodobnie w USA, skąd kieruje działaniami organizacji w Chinach.
Policja aresztowała w ciągu ostatnich kilku lat 2,5 tys. wyznawców kultu, w tym ostatnio 100 jego "wysokich rangą organizatorów" - podają państwowe media. Według oficjalnych szacunków sekta ma w Chinach ponad milion wyznawców.
W czasie rewolucji kulturalnej (lata 1966-1976) władze tępiły wszelkie praktyki religijne jako kontrrewolucyjne i sprzeczne z ateistyczną ideologią komunizmu. Po reformach z lat 80. i otwarciu Chin na świat, wiarę w komunizm zastąpił w tym kraju kult pieniądza. W powstałą w ten sposób lukę w sferze duchowej wciskają się wszelkiego rodzaju nowe ruchy religijne, nierzadko mieszające chrześcijaństwo z lokalnymi zabobonami.
Według eksperta ds. religii z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych Yu Jianronga w kraju mieszka ok. 70 mln chrześcijan, z czego większość należy do uznawanego przez państwo Kościoła Patriotycznego. Wielu woli jednak modlić się w działających w ukryciu przed władzami tzw. kościołach domowych, które nie są oficjalnie zarejestrowane.
Wśród tych grup są agresywne kulty głoszące rychły koniec świata i wymagające od wyznawców całkowitego posłuszeństwa. Kościół Wszechmogącego Boga to tylko jedna z takich sekt. Brak kontroli sprawia, że nowym wiernym, często słabo wykształconym mieszkańcom wsi, może być ciężko odróżnić je od autentycznych zgromadzeń chrześcijańskich.
Sekty brutalnie walczą między sobą o wyznawców. W 2006 roku przywódca kultu Trzech Klas Sług Xu Shuangfu i dwóch jego akolitów zostało skazanych na śmierć za zabójstwa ok. 20 członków Wschodniego Pioruna. Xu twierdził, że potrafi rozmawiać z Bogiem; przepowiedział, że Jezus wkrótce wróci na Ziemię, by zgładzić niewiernych. Według sądu zdefraudował 32 mln juanów (16 mln zł) pochodzących od jego wyznawców.
W 1999 roku w prowincji Guangdong na południu kraju policja aresztowała 31 wyznawców i zburzyła trzy świątynie innego kultu, nazywanego "religią zimnej wody". Jego członkowie głosili, że zimna woda jest krwią "ojca w niebiosach" i leczy wszystkie choroby. Według władz uwierzyło w to kilkaset osób, z czego pięć zmarło, ponieważ odmówiły przyjmowania lekarstw.
Rządząca Komunistyczna Partia Chin (KPCh) tępi sekty ze szczególną bezwzględnością, pamiętając, że w historii kraju ruchy o charakterze religijnym wielokrotnie inicjowały bunty i powstania przeciwko władzy. Np. powstanie tajpingów (1850-1864), jeden z najkrwawszych epizodów w chińskiej historii, wywołali wyznawcy Honga Xiuquana, który uważał się za młodszego brata Jezusa. Wymierzona przeciwko panującej wówczas dynastii Qing rebelia pochłonęła życie 20 mln Chińczyków.
Wg historyków okres świetności dynastii Qing zakończył się jednak już pół wieku wcześniej za sprawą innego powstania, zainicjowanego przez milenarystyczną sektę buddyjską Stowarzyszenie Białego Lotosu.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?