Pół wieku temu Kościół przyjął deklarację, która miała być fundamentem zgody pomiędzy wyznawcami różnych religii.
Dokładnie pół wieku temu Kościół katolicki przyjął deklarację "Nostra aetate", w której określił swój stosunek do innych religii. Krótki dokument, wielka sprawa - chciałoby się powiedzieć. W każdym razie na soborze został przyjęty zdecydowaną większością głosów. Jak wyjaśnia w wywiadzie dla KAI ks. prof. Łukasz Kamykowski, przyjęcie tej deklaracji wiązało się z napiętą sytuacją na arenie międzynarodowej, a przede wszystkim z jeszcze krwawiącymi ranami po zagładzie Żydów w czasach drugiej wojny światowej.
Dziś - 50 lat po przyjęciu tej deklaracji - historia trochę zatacza koło. Sytuację międzynarodową znów (albo raczej wciąż) mamy niepewną. Tym razem niepewność wiąże się głównie z obawą, że zaleje Europę fala imigrantów, którzy zniszczą panujący tu porządek i wyplenią chrześcijańskie korzenie starego kontynentu.
"Nostra aetate", która miała być fundamentem zgody i dialogu pomiędzy ludźmi różnych religii, znów powinna być przypomniana. I to nie tylko chrześcijanom, ale też chociażby wyznawcom islamu. Religie, które, jak głosi deklaracja, mają człowieka prowadzić do odnalezienia prawdziwego Boga i do zgody, nie mogą być zarzewiem konfliktu. Tymczasem obecnie wzajemną niechęć kształtuje się wokół wykoślawionych idei dowolnie czerpanych z religijnego nauczania.
Przypomnieć warto, że nazistowskiej idei rasy panów też towarzyszyły pseudoreligijne koncepcje domagające się unicestwienia Żydów, ale nie tylko. Gdy powstawała "Nostra aetate" ta świadomość była wciąż żywa i uwierała nie tylko ojców soboru. Dziś przygasła. Warto ją budzić, by historia się nie powtórzyła. A finału jej nawet nie chcę sobie wyobrażać.
Przeczytaj koniecznie:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?