– O swoim pochodzeniu dowiedziałem się, gdy umierała moja katolicka mama. Kiedy to do mnie dotarło, Chciałem krzyczeć na ulicy: Jestem Żydem! – opowiada Jachol Zeman, Żyd z Zielonej Góry.
O swoim żydowskim pochodzeniu dowiedział się wiele lat po wojnie, kiedy był już dorosłym człowiekiem. Wtedy też poznał losy swoich rodziców. Przez lata próbował uporać się z tym, co stało się w czasie wojny, i jak mówi, przeszedł szkołę życia, która bardzo go wzmocniła.
Byłem nawet ministrantem
Jachol Zeman urodził się 73 la-
ta temu w Kolnie na Białostocczyźnie w żydowskiej rodzinie. Żeby ocalić chłopca, rodzice oddali go na wychowanie do polskiej katolickiej rodziny.
– Polska mama, która mnie wychowała, pracowała w szpitalu przyfrontowym w Stawiskach razem z moim tatą, który był lekarzem. To była transakcja finansowa. Uzgodniono, że w razie czego ona powie, że urodziła dwojaczki, bo daty urodzin, moje i ich dziecka, były bardzo zbliżone. Dziecko Polaków jednak umarło, a ja zostałem – opowiada Jachol Zeman. – Moja żydowska mama szybko umarła. Zaraz po moim porodzie przyszedł transport rannych Niemców i wszystkich zgonili do ich dźwigania. Mama ukrywała, że jest w połogu, dostała krwotoku i zmarła. Tatę później wywieziono i już nigdy nie wrócił.
Przez lata wychowywał się w katolickiej rodzinie nieświadomy swojego pochodzenia. Grał z chłopcami w piłkę, chodził nad rzekę. – Żyłem jak inni chłopcy. Byłem też ministrantem, tak jak moi koledzy. Moi katoliccy rodzice nigdy jednak mnie do niczego nie zmuszali – wyznaje Żyd. Prawdę o swoim pochodzeniu Jachol poznał od przybranej matki, po kilkudziesięciu latach. – Moja polska mama na łożu śmierci wyjawiła mi, że jestem Żydem. To był 1993 rok. To nie od razu do mnie dotarło. Dowiedziałem się też, że moje dokumenty ukryto pod podłogą w domu, w którym się wychowywałem, ale do dziś nie wiem, w którym miejscu – mówi Jachol Zeman.
Żyd z krwi i kości
Kiedy zrozumiał, kim naprawdę jest, był bardzo szczęśliwy.
– Czułem, że nie jestem katolikiem. Zawsze byłem trochę inny niż wszyscy. Gdy wreszcie dotarło do mnie, że jestem Żydem, chciałem biegać po ulicach i krzyczeć: Jestem Żydem! Jestem Żydem! – opowiada wyznawca judaizmu.
Zaczął szukać swojej tożsamości i poznawać religię przodków od podstaw. – Wewnątrz siebie odnalazłem takie dążenie do poznania religii, tradycji i kultury żydowskiej. Przebywałem przez jakiś czas w Niemczech i pewnego razu udałem się do synagogi. Tam „dwóch specjalistów” stwierdziło, że jestem Żydem, że jestem swój, bo to nie jest tak, że wierzy się na słowo. Przez kilka lat uczyłem się hebrajskiego, poznawałem kulturę żydowską. Później przyjechałem do Zielonej Góry i tak mieszkam tu od ponad 10 lat – mówi.
Bycie Żydem w mieście, w którym nie ma ani gminy żydowskiej, ani synagogi, powoduje, że Jachol Zeman podróżuje po Polsce. Często odwiedza Warszawę i rodzinne Kolno na Białostocczyźnie. Utrzymuje również kontakty z Żydami w województwie lubuskim, m.in. ze zrzeszonymi w Towarzystwie Społeczno-Kulturalnym Żydów Polskich w Żarach. Zasad judaizmu i tradycji żydowskiej przestrzega na co dzień. Oprócz nakazów religijnych, dotyczących m.in. czytania Tory, przestrzegania szabatu czy obchodzenia świąt, stosuje również zasady koszernego przygotowania posiłków. Nosi także tradycyjny strój podczas różnych uroczystości.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?