"Gwiezdne Wojny". To wciąż tylko pop? A może jednak już mit?
W świecie „Gwiezdnych Wojen” ostatnio sporo się dzieje. Najpierw w sieci pojawił się zwiastun nowego filmu z tej serii, który na ekrany kin wejdzie w grudniu (mowa o „Łotr Jeden. Gwiezdne wojny - historie” w reżyserii Garetha Edwardsa). Później na sklepowe półki trafiły płyty Blu-Ray i DVD z VII częścią sagi (recenzję tego filmu można znaleźć tutaj).
To te dwa najważniejsze z najświeższych, gwiezdnowojennych newsów, ale przecież w tzw. uniwersum Star Wars ciągle coś się dzieje. Nowe gry, książki, komiksy, zabawki, internetowe parodie… - nie ma drugiej tak żywotnej i rozpalającej (od dekad!) wyobraźnie fanów opowieści. A może to coś więcej niż zwykła opowieść?
Amerykański religioznawca Joseph Campbell wiele lat temu ubolewałam nad faktem, że brakuje nam ogólnoświatowej, uniwersalnej mitologii. Mitu „który by utożsamiał jednostkę nie z jej własną, lokalną grupą, ale z całą planetą” – mówił w książce „Potęga mitu”. Czy przypadkiem „Gwiezdne Wojny” nie są właśnie czymś takim?
„’Gwiezdne wojny’ to mit zszyty przez George’a Lucasa z kawałków innych, starszych historii. Zaprojektowany dokładnie według schematu, jakim od tysiącleci rządzą się legendy o bogach, bohaterach i złoczyńcach” – pisał Wojciech Brzeziński w artykule „Gwiezdne mity” i porównywał Luka Skywalkera do Buddy, Gilgamesza, czy króla Artura.
Mityczne, czy wręcz religijne wątki przewijające się przez kolejne części gwiezdnej sagi jednych niepokoją (widzą w nich New Age'owskie wpływy i zagrożenia). Innych zaś zafascynowały tak bardzo, że oto powstał jediizm - zupełnie nowa religia, której wyznawcy wzorują się na ekranowych rycerzach Jedi.
To oczywiście dwie skrajne postawy. Dla większość widzów „Gwiezdne Wojny” to tylko film. Ale są i tacy, dla których Star Wars to produkcje niemalże chrześcijańskie. Moc, o której często mowa w filmach, bywa interpretowana jako Jezus lub Duch Święty, a rycerze Jedi porównywani są do uczniów Chrystusa. Książki na ten temat napisali m.in. Frank Allnutt, Caleb Grimes, czy wydawany także u nas John C. McDowell.
Jak to zwykle z filmami (i wszelkimi dziełami sztuki bywa), ilu odbiorców, tyle interpretacji. Mnie najbardziej cieszy fakt, że mitopodobne „Gwiezdne wojny” są czymś, co coraz bardziej łączy ludzi różnych tradycji, kultur i pokoleń. To niesamowite, jak bardzo i małe dzieci, i „stare konie” potrafią się ekscytować wymyślonymi przez Georgea Lucasa postaciami i ich nieprawdopodobnymi, międzygalaktycznymi przygodami. I chyba właśnie tutaj mamy największe podobieństwo między mitami i Star Warsami. I jedne i drugie są opowieściami o czynach herosów, pokonujących stwory i bestie, o których nikt dotąd nie słyszał, w krainach, w których żaden ze śmiertelników nigdy nie postawił nogi.
To wciąż tylko pop? A może jednak już mit?
Niech znak zapytania będzie z Wami :)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?
Nawrócony francuski rabin opowiedział niezwykłą historię swojego życia.
Jakie role, przez wieki, pełniły kobiety w religiach światach?
Córka Hatszepsut – kobiety faraona. Pośredniczki między światem bogów i ludzi…