Szosza to bezinteresowny dar, na który każdy chciałby zasłużyć.
Aron, początkujący pisarz, który wyrzucony na bruk wielkomiejskiego życia zadaje sobie pytanie: „jak żyć?”, nie znalazłby zapewne odpowiedzi, gdyby przypadkiem nie spotkał przyjaciółki z dzieciństwa – żyjącej w swoim, nieznanym nikomu świecie Szoszy.
Spektakl oparty na jednej z powieści Izaaka Bashevisa Singera, wystawiony w tułającym się ze sceny na scenę, ale wciąż znajdującym swoją publiczność Teatrze Żydowskim, sięga do tego, co stanowi istotę duchowości żydowskiej. Chociaż – jak cała literatura Singera – ma wymiar uniwersalny.
Tak jak każdy z nas bohater „Szoszy” zawieszony jest między tym, kim jest, a tym, kim chciałby być. Singer pokazuje blichtr tego świata, nerwowość ludzi, którzy przeczuwają nadciągającą katastrofę. A jednak zamknięta w swoim wyimaginowanym świecie Szosza, zdolna do prawdziwej miłości i wierności nawet w tym powierzchownym pędzie donikąd, jest w stanie zachować niewinność. I wbrew pozorom rozumie znacznie więcej, niż się jej przypisuje.
Czy Szosza spróbuje uratować miłość swego życia? Wydaje się, że tak. Bohater pyta, czy istnieje niewinność w świecie, który zmierza tanecznym krokiem do katastrofy; gdy aktualny porządek chwieje się w posadach, a wszyscy tylko pragną zanurzyć się na chwilę w rozkoszy, nim znikną na wieki. Aron ulega pokusom: wiąże się z kochankami, które chcą wykorzystać jego talent. Szosza to wie, co więcej, rozumie. Jedyną osobą mogącą uchronić go przed ułudą tego świata jest ta dziewczynka, istota, która zachowała czystość – Szosza. Symbolem jej niewinności jest sukieneczka, ta sama od lat, sukieneczka lalki, która postanowiła nie rosnąć.
Spektakl jest grany dynamicznie, każda rola zyskuje swoją odrębność. Karolina Kirsz, scenarzystka i reżyserka, próbuje znaleźć w tym chaosie jakąś równowagę, coś, co może ocalić zagubioną jednostkę. Może to będzie Szosza, niepełnosprawna (czy na pewno?) dziewczynka? Skąd Szosza znajduje siłę? Co pozwala jej trwać w swoim wewnętrznym świecie?
Znakomicie zagrana rola (Małgorzata Majewska) tej kobiety, dziewczynki, pół człowieka, pół anioła. Constans Szoszy to zachowane w niej dzieciństwo, bezinteresowność dawania, dojrzałość i niedojrzałość jednocześnie. Szosza obserwuje świat z uwagą i ze smutkiem. A my obserwujemy jej niezwykłą osobowość.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?
Nawrócony francuski rabin opowiedział niezwykłą historię swojego życia.