Czyli eksportowa wersja islamu.
Arabia Saudyjska to najbardziej purytańskie państwo świata. O religijnej ekspansji tego królestwa pisze w najnowszej „Polityce” Łukasz Wójcik.
W artykule „Islam eksportowy” publicysta stwierdza, że wahabizm stał się swego rodzaju religijną franczyzą. Dzięki miliardom petrodolarów Saudowie propagują go na całej kuli ziemskiej.
Wahabizm wziął swą nazwę od żyjącego w XVIII wieku Muhammada ibn Abd al-Wahhaba – muzułmańskiego reformatora religijnego. „Jest to islam pustyni, bardzo surowy, oparty na karności”. I zapewne byłby tylko religijną ciekawostką (jednym z wielu nurtów w islamie), gdyby nie pieniądze z ropy. To dzięki nim Saudowie budują na całym świecie madrasy i meczety (w samej tylko Francji kontrolują ponad 150 świątyń).
W swoim tekście Wójcik przywołuje też Karen Armstrong – autorkę m.in. „Krótkiej historii islamu” – wg. której islam był przez wieki religią tolerancji i elastyczności. „Potrafił się dostosowywać do lokalnej wrażliwości”.
Wahabizm jest tego zaprzeczeniem. Cofnięciem ewolucji islamu. To swego rodzaju religijny nacjonalizm – toksyczna ideologia, jakiej w islamskim świecie dotąd nie było. Ideologia która „dehumanizuje obcego, tworzy idealne podłoże dla tzw. Państwa Islamskiego”.
Więcej na ten temat w najnowszym, 12 numerze tygodnika „Polityka”.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...