Tysiące osób wzięły w środę udział w marszach poparcia dla odchodzącego gubernatora Dżakarty Basukiego "Ahoka" Tjahaji Purnamy, który we wtorek został skazany za bluźnierstwo wobec islamu - podaje w środę "Deutsche Welle" i dziennik "South China Morning Post".
Według "Deutsche Welle" manifestanci, domagający się uwolnienia Purnamy, zebrali się przed aresztem, w którym został osadzony. Druga demonstracja odbyła się przed miejskim ratuszem w Dżakarcie.
Indonezyjski sąd uznał we wtorek odchodzącego ze stanowiska gubernatora Dżakarty za winnego bluźnierstwa przeciwko islamowi i skazał na dwa lata więzienia. Według obserwatorów sprawa ma charakter polityczny - przeciwnikom politycznym Purnamy chodziło o jego zdyskredytowanie.
Purnama, chrześcijanin należący do mniejszości chińskiej w Indonezji, pod koniec 2016 roku został oskarżony o bluźnierstwo. W przemówieniu z września gubernator powiedział, że jego przeciwnicy oszukiwali wyborców, powołując się na fragment Koranu, który można interpretować w ten sposób, że zabrania on muzułmanom zaakceptowania jako przywódcy wyznawcy innej religii niż islam. Nagranie z przemówienia Purnamy wzbudziło sensację w internecie i zachęciło umiarkowanych oraz radykalnych muzułmanów do wyjścia na ulice.
Dziennik "South China Morning Post" przypomina w środę, że przepisy dotyczące bluźnierstw istnieją od 1965 roku, jednak nie sięgano często po takie oskarżenia do roku 1998. Za punkt zwrotny uważa się koniec rządów dyktatora Suharto, który dla Indonezji oznaczał zerwanie z dotychczasowym, świeckim charakterem państwowej polityki. "SCMP" podaje, że na 97 postępowań w sprawie bluźnierstw od uchwalenia nowego prawa, aż 89 wszczęto po roku 1998.
Dyrektor Amnesty International na Azję Południowo-Wschodnią i Pacyfik Champa Patel w wypowiedzi dla "SCMP" twierdzi, że obowiązujące w Indonezji prawo dotyczące bluźnierstwa powinno zostać jak najszybciej zniesione.
Rzecznik ministerstwa ds. religii Matsuki przekonuje, że rząd Indonezji wolałby usprawnić obowiązujące regulacje niż je całkowicie znosić. "Gdybyśmy ich zakazali, powstało by więcej problemów. Jeżeli dochodzi do przypadków bluźnierstwa, a my nie mielibyśmy odpowiednich wytycznych, wówczas zapanowałby chaos" - powiedział w rozmowie z "SCMP".
Kwietniowe wybory gubernatora Dżakarty postrzegane były jako test dla indonezyjskiej demokracji i wskaźnik tolerancji religijnej. Obie strony obawiały się zastraszania wyborców i nieprawidłowości wyborczych. Ponad 13 tys. lokali do głosowania ochraniało 66 tys. policjantów. Głosowanie wygrał były minister edukacji Anies Baswedan, który - tak, jak 85 proc. mieszkańców Dżakarty - jest wyznawcą islamu. Polityk cieszył się poparciem konserwatywnych duchownych islamskich sprzeciwiających się wyborowi kandydata, który nie jest muzułmaninem.
W liczącej 258 mln mieszkańców Indonezji, największym muzułmańskim kraju świata, islam wyznaje ponad 87 proc. mieszkańców. Indonezyjczycy mogą wyznawać inne religie, ale ateizm jest zabroniony. Chrześcijanie stanowią 7 proc. społeczeństwa. Ostatnio coraz częściej dochodzi tam do ataków na mniejszości, głównie na chrześcijan.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?