O islamie i naszym postrzeganiu tej religii rozmawiają Jakub Winiarski i Piotr Ibrahim Kalwas.
Winiarski: Naprawdę nie mamy? Piotrek, jak popatrzysz w kalendarz, to co widzisz? Bo ja widzę tak: 1 stycznia 2017 – Stambuł, klub Reina: 39 trupów, 70 osób rannych; 22 marca – Londyn, Westminster Bridge: 6 osób zabitych, 49 rannych; 2 kwietnia – metro w Petersburgu: 15 zabitych, 45 osób rannych; 7 kwietnia – Sztokholm: 5 zabitych, 15 osób rannych; 22 maja – Manchester Arena i 23 trupy plus 116 osób rannych. Potem 6 czerwca London Bridge: 7 osób zabitych i 48 rannych, a teraz Barcelona, i znowu 14 zabitych i 100 rannych. W międzyczasie sięgnąłem znowu po tę książkę Ericka Stakelbecka The Terrorist Next Door, w której autor przypomina, że już w 2010 roku CNN na swoich stronach, wtedy jako ciekawostkę, prezentowała wyimki z islamistycznej gazety, z artykułów o tym, jak dokonać zniszczeń w świecie „niewiernych” najmniejszym kosztem. Bodaj pierwszy artykulik był o tym, że zawsze dobrze jest wziąć duży samochód, najlepiej ciężarówkę, i wjechać w tłum, „kosząc ludzi jak trawę”. Coś ci to przypomina? Poza tym Stakelbeck odbył podróż po Stanach, odwiedzając meczety i obozy szkoleniowe – tak, są obozy szkoleniowe dla dżihadystów w mniej uczęszczanych rejonach USA, radykalizują się tam imigranci z Somalii i innych afrykańskich krajów, a także, bywa, sami biali Amerykanie – opisując, jak odbywa się ten proces. Najpierw, często przy współudziale rządu i administracji lokalnej, następuje przyjęcie grupy muzułmanów na dany teren. Potem oni się izolują i radykalizują. A potem któryś z nich decyduje się (lub zostaje nakłoniony) na wykonanie samobójczego ataku na „niewiernych”, którzy mają się bać i nie wiedzieć, z której strony cios przyjdzie. Powiedz mi, że takie procesy nie mają miejsca także w Europie Zachodniej obecnie?
Kalwas: Nie wiem, zapewne mają miejsce. Europa to 750 milionów ludzi, między którymi ukrywają się muzułmańscy terroryści, temu nikt nie zaprzeczy. W Europie mieszka 40 milionów muzułmanów, z czego 25 milionów to autochtoni. O muzułmanach etnicznych, takich jak Bośniacy, Albańczycy, Tatarzy, bułgarscy Pomacy, serbscy Gorani, już nawet nie trzeba wspominać, to po prostu Europejczycy-muzułmanie od setek lat. Historia przybyszów muzułmańskich do Europy to złożona sprawa, często związana z narodowymi traumami, tragediami, gdzie nasza europejska wina jest bezsporna. Ta historia… a właściwie historie, to bardzo złożona kwestia. Iluż muzułmanów we Francji to potomkowie żołnierzy zachodnioafrykańskich i arabskich którzy zostali we Francji po II wojnie światowej. Walczyli jak lwy za Francję, a ta nierzadko odpłacała im się potem wzgardą i odrzuceniem. W Niemczech zostało po wojnie wielu czerwonoarmistów pochodzenia kaukaskiego, bali się wracać do ZSRR, ich rodziny Stalin w zemście kazał wymordować. Potem lata 50. i odbudowa Europy – przybywają dziesiątki tysięcy gastarbeiterów z krajów muzułmańskich, głównie z Turcji. Na dworcach niemieckich witają ich orkiestry wojskowe. Potem lata 60. – gospodarczy boom, przybywają wtedy następne dziesiątki tysięcy Turków i Arabów, przeważnie do Niemiec. Ówczesne niemieckie lobby gospodarczo-bankowe nie chciało za bardzo biednych Hiszpanów czy Włochów, woleli Turków i Arabów, bo ci byli dużo tańsi i nie mieli wielkich wymagań, jeśli chodzi o warunki mieszkaniowe. Do Wielkiej Brytanii i Francji przybywają w latach 60. tysiące muzułmańskich robotników z rodzinami z Afryki i z Azji, aby budować prosperity tych krajów. To wszystko, prawie wszystko, ludzie biedni, prości, o konserwatywnych, tradycjonalistycznych poglądach. Szybko zaczęli rodzić dzieci, bo tradycja, rodzina, obyczaj, religia, no i socjal, pomoc państwa… Zaczęli organizować swoje sklepy halal, przejmować biedne dzielnice, budować meczety…
Winiarski: To nie był błąd, że na wszystko to była zgoda?
Kalwas: Tak, myślę, że to był wtedy duży błąd ze strony włodarzy Europy, ale za późno już na to, żeby to roztrząsać i biadać. Myśmy sami zaprosili tych ludzi i teraz ich dzieci i wnuki są naszymi
sąsiadami, są Europejczykami, a przynajmniej mają takie obywatelstwa. Często odrzucaliśmy i odrzucamy ich, a oni odrzucali i odrzucają nas. Nie wiadomo, czyje odrzucenie jest pierwsze, to
błędne koło uprzedzeń, stereotypów, a przede wszystkim obopólnych złych doświadczeń. Winiarski: Ale mówisz teraz o dwóch, a właściwie kilku różnych procesach.
Kalwas: Tak. Bo czym innym jest kwestia napływających teraz uchodźców i imigrantów, a co innego muzułmanie urodzeni w Europie, mający europejskie obywatelstwa i rodziców, a czasem
dziadków, urodzonych na Starym Kontynencie. Winiarski: Gdzie w tym są terroryści? Zostali tymi „sąsiadami” i czekają na odpowiedni moment, hasło?
Kalwas: Muzułmańscy ekstremiści ukrywają się pośród tych 40 milionów zwykłych, nikomu nic złego nieczyniących ludzi o wyznaniu islamskim, ale nie są „naszymi sąsiadami” w rozumieniu jakiejś normy. Jeżeli muzułmanie są naszymi sąsiadami, to są to przede wszystkim zwykli, przeciętni, często szarzy ludzie, którzy z terrorem i zbrodnią nie mają nic wspólnego. My musimy zdać sobie sprawę z jednej rzeczy – islam to nie jest „element obcy” w Europie, islam jest częścią Europy od co najmniej końca II wojny światowej, jest jedną z religii i kultur naszego kontynentu. Nawet ci brodaci z zakwefionymi żonami. Tak, jeszcze raz to mówię, to był błąd że przyjęliśmy taką ogromną liczbę muzułmanów w dekadach powojennych, ale to jest fakt i nic go nie zmieni. Nikt wtedy tak naprawdę nie wiedział, czym jest ten tajemniczy „mahometanizm”… To był daleki, biedny, orientalny, frapujący świat dżinów, muezinów i piasków pustyni. Rozmawialiśmy już o tym, że tak naprawdę solidna, rzetelna islamologia zaczęła się w Europie dopiero po wojnie. Walczmy, i to ostro i bezwzględnie, z islamizmem, ale nie siejmy paranoi. Wyraźnie oddzielajmy normalnych muzułmanów od muzułmańskich bandziorów, bo wejdziemy na niedobrą, niebezpieczną ścieżkę nienawiści religijno-rasowej. Taką ścieżkę, po której kroczą właśnie islamscy fundamentaliści. Nie upodabniajmy się do nich, nie upodabniajmy się do skrajnej prawicy, nie upodabniajmy się do żydowskiego Nakamu, to wszystko drogi prowadzące ku wojnie i zagładzie.
*
Powyższa rozmowa jest fragmentem książki "Archipelag islam. Czas Koranu, czas zmiany". Wyd. Błękitna Kropka, 2018 r.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?