O islamie i naszym postrzeganiu tej religii rozmawiają Jakub Winiarski i Piotr Ibrahim Kalwas.
Winiarski: Nasza poprzednia rozmowa skończyła się tak optymistycznym akcentem, że gdyby to był film, to jestem pewien, że po seansie ludzie wychodziliby z kina, trzymając się za ręce. Ale to nie film. I w trakcie tego czasu, kiedy wymienialiśmy myśli, doszło do bezprecedensowej liczby ataków terrorystycznych. Ostatnie to te z Barcelony, gdzie na Las Ramblas, najsłynniejszym deptaku, terrorysta wjechał furgonetką w ludzi samochodem, zabijając 14 osób i raniąc 130; a także atak nożownika w fińskim mieście Turku – i kolejne dwie ofiary. W Hiszpanii, o czym było już ciszej, bo Barcelona ściągnęła na siebie całą uwagę, furgonetka terrorystów wjechała też w ludzi w kurorcie Cambrils. Wcześniejsze ataki w Europie miały miejsce w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii i Turcji. Z czego jeden tylko podobno nie w związku z ISIS, ale to mała pociecha, skoro za każdym razem atakujący byli, jak podawały media, z muzułmańskiego kręgu kulturowego. Ataków, jakie mają miejsce w Afganistanie, Iraku, Pakistanie, Egipcie czy odleglejszych państwach Afryki, mainstreamowe media w ogóle nawet specjalnie skrupulatnie nie relacjonują. Ot,do statystyki wpisuje się wybuch kolejnego samochodu pułapki. Albo kolejny atak na weselników, modlących się ludzi czy na posterunek lokalnej milicji. Będąc więc całym sobą za sufizmem w wersji przez ciebie przedstawianej, muszę spytać: czy w obecnej sytuacji można w ogóle marzyć, że islam przybierze łagodniejszą postać? Czy też jesteśmy na długie lata skazani na to, że milcząca, spokojna większość muzułmanów będzie biernie przyglądać się, jak niespokojne kilka czy kilkanaście procent, a to jest, przypomnę, grubo ponad sto milionów wojowniczo nastawionych ludzi, demoluje rozmaite zakątki świata w imię szaleńczej idei odbudowania mitycznego „kalifatu”?
Kalwas: To bardzo trudno przewidzieć. Niestety, cały czas nie widać masowych protestów w świecie muzułmańskim przeciwko muzułmańskiemu terroryzmowi i zbrodniom popełnianym przez muzułmanów. Tak, przez dżihadystów i terrorystów, ale przecież muzułmanów. Ani mordy w Brukseli, ani w Paryżu, ani w Nicei, ani w Londynie, Paryżu, Monachium czy Barcelonie nie zaowocowały na przykład milionowymi marszami muzułmanów przeciwko przemocy w wykonaniu ich braci w wierze. Co więcej, w świecie muzułmańskim, i nie tylko, jest wyraźny mocny trend do odżegnywania się od tych zbrodni. Króluje #niewmoimimieniu. To bardzo uspokaja sumienie milionów muzułmanek i muzułmanów. Nie – mówią – ci mordercy to nie muzułmanie, oni tylko udają muzułmanów… Albo: no tak, to niby muzułmanie, ale „źli muzułmanie”, którzy nie wiedzą, czym naprawdę jest islam. No i oczywiście bardzo często to: „Wiemy, kto za tym stoi… Ci sami, którzy stoją za 11 września”. Spiski, fałszywi muzułmanie, źli muzułmanie nieznający „prawdziwego islamu” itp., itd. Niestety, nie wierzę, że w najbliższym czasie islam „zdefundamentalizuje” się jakoś radykalnie. Cały czas mówię, że podstawą takiego „zdefuntamentalizowania” powinna być głęboka reforma islamu, jego dogmatów, interpretacji, wykładni, a to jest rzecz, która nie nastąpi w najbliższym czasie ot tak, hop-siup. Jeżeli w ogóle nastąpi, będzie to proces wielopokoleniowy. Co więcej, jak powiedziałem, nawet niewskazane byłyby zbyt szybkie i zbyt gwałtowne próby humanizacji i demokratyzacji islamu. Mogłoby to mieć jeszcze gorsze konsekwencje.
Winiarski: Czemu tak uważasz? Co by się mogło stać po takiej przyspieszonej reformie?
Kalwas: Cywilizacja muzułmańska w wyniku desakralizacji i demitologizacji wpadłaby w „duchową dziurę”, pustkę i kryzys, i mogłaby reagować na takie „duchowe zwątpienie” bardzo agresywnie, w szerokim tego słowa znaczeniu. Dla całego świata byłoby to bardzo niebezpieczne. Pamiętasz, mówiłem to już: wszyscy jesteśmy niewolnikami Koranu…
Winiarski: Żadnych szans?
Kalwas: Co możemy i powinniśmy robić, to wspierać ze wszystkich sił i na wszelkie sposoby wszystkie siły demokratyczne i liberalne w świecie islamu.
Winiarski: Modne niestety stało się w ciągu kilku ostatnich lat mówienie o „naszych sąsiadach terrorystach” w kontekście żyjących w Europie czy USA rodzin muzułmańskich. Są przynajmniej dwie książki o tym: Marka Orzechowskiego Mój sąsiad islamista oraz wcześniejsza, Ericka Stackelbecka, The Terrorist Next Door: How the Government Is Deceiving You About the Islamist Threat (Terrorysta z sąsiedztwa: Jak rząd oszukuje cię w sprawie islamistycznego zagrożenia). W 2008 roku Jerry Ciccoritti nakręcił,też oparty na faktach, film pod tytułem The Terrorist Next Door. Z drugiej strony tego samego zwrotu użył w tytule książki Daniel Levitas, tyle że u niego „terrorystami z sąsiedztwa” są prawicowi bojówkarze i ideolodzy odwołujący się do ksenofobicznych, rasistowskich idei. Nie chcę brzmieć dramatycznie, daleki jestem od tego, ale wygląda na to, że w krótkim czasie wszyscy dla wszystkich stali się „terrorystami z sąsiedztwa”. Zastanawiałeś się może nad tym fenomenem? Jak do tego doszło?
Kalwas: Nie, to nieprawda, nie staliśmy się wszyscy dla wszystkich „terrorystami z sąsiedztwa”, to gruba przesada, która dobrze się sprzedaje, ale jest właśnie przesadą. Natomiast jest faktem, że na świecie nastąpił w ostatniej dekadzie rozkwit przemocy, terroryzmu, i to nie tylko islamskiego. To walka karnawału z postem. (śmiech) Coraz gwałtowniejsza wojna tradycjonalizmu z napierającą zewsząd nowoczesnością. O tym staram się poinformować ludzi. A islam jest awangardą tradycjonalizmu. Prawie co czwarty mieszkaniec naszej planety jest muzułmaninem i te ponad półtora miliarda ludzi nie jest przygotowanych mentalnie, duchowo na spotkanie z nowoczesnością, która gdzieś tak od 20–30 lat niesłychanie przyspieszyła. Jak mówią wiarygodne autorytety naukowe, za dwie, trzy dekady sztuczna inteligencja będzie faktem, humanomaszyny, fuzja biologii z robotyką stanie się normą i codziennością. Takie pojęcia jak wszechświat holograficzny, „bycie kimś innym”, inteligentny pył, nanoroboty czy (tak, tak) nieśmiertelność albo niewyobrażalna dzisiaj długowieczność, będą czymś prozaicznym. Jak do tego ma się islam ze swoją wczesnośredniowieczną dogmatyką? Wielu ludzi na Zachodzie broni się przed tym nadchodzącym nieuchronnie „szokiem przyszłości”, ale jak ma się do niego ustosunkować przeciętny muzułmanin, dla którego wiara w anioły, dżiny, rytualne ofiary i archaiczne pustynne mity jest codziennością? On się boi, on walczy z nowoczesnością. Nawet jeśli nie bezpośrednio, to podświadomie. Stąd taki rozkwit przemocy. Przemocy starego przeciwko nowemu. A islam boi się najbardziej ze wszystkich cywilizacji, bo jest najgłębiej zanurzony w „starym” i nie umie wypłynąć na powierzchnię „nowego”. Ale jeszcze nie mamy wszyscy terrorystów jako sąsiadów. I mam nadzieję, że nie będziemy mieli.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?