W Polsce uważa się ją za trybunę terrorystów. Tymczasem telewizja al-Dżazira na tle innych bliskowschodnich mediów może imponować poziomem kompetencji i niezależności.
Gdy za plecami reportera Ilyasa Karami trafiały w izraelską Hajfę pociski Hezbollahu – pierwsza skuteczna arabska broń od lat – Arabowie pękali z dumy. W krajach, w których dominują sunnici, jak Jordania, Egipt czy Tunezja, ludzie na ulicach wiwatowali na cześć szyickiego Hezbollahu. Tego nie dokonałaby żadna ulotka ani płomienne kazanie najbardziej bojowe-go szejka.
Udzielanie przez al-Dżazirę głosu Saddamowi Husajnowi, Talibom czy Osamie bin Ladenowi nie podoba się Waszyngtonowi, który traktuje to jako udzielanie pomocy swoim wrogom. Gdy al-Dżazira cieszyła się niemal monopolem na relacjonowanie wydarzeń z atakowanego przez Amerykanów Kabulu czy Bagdadu, była oskarżana o współpracę z terrorystami. Jednocześnie zachodnie media kupowały od Katarczyków nieosiągalnych dla nich materiałów. Arabscy reporterzy, ciesząc się większym zaufaniem u współwyznawców, łatwiej docierają do kryjówek islamskich radykałów. A to rodziło na Zachodzie podejrzliwość, ale i zawodową zazdrość.
Opinia i kontropinia
1 maja br. amerykański samolot wojskowy przywiózł do stolicy Sudanu, Chartumu, trzech Sudańczyków – więźniów Guantanamo. Wśród zwolnionych był kamerzysta al-Dżaziry – Sami al-Hadżdż. Został on aresztowany w Pakistanie w grudniu 2001 r., gdy rejestrował amerykański atak na reżim Talibów w Afganistanie. Oskarżono go m.in. o prowadzenie dla islamistów forum internetowego i handel bronią. Nigdy jednak nie zdołano tego udowodnić. Ponieważ od stycznia 2007 r. prowadził głodówkę w proteście przeciw przetrzymywaniu w Guantanamo, schudł ponad 20 kg. W ekipie al-Dżaziry panuje przekonanie, że chciano wymusić na nim zeznania denuncjujące stację jako element sieci al Kaidy.
W marcu tego roku al-Dżazira z dumą prezentowała otwarcie jednego z największych nad Zatoką Perską kościołów katolickich. Wkrótce wypełniły go tłumy cudzoziemskich pracowników ze Sri Lanki, Indii czy Filipin, którzy stanowią ogromną większość katolików w Katarze. Al-Dżazira poprosiła Katarczyków o komentarz. Nauczycielka szkoły podstawowej protestowała: „W muzułmańskim kraju nie powinno być kościołów”. Inaczej mówił student: „To wielka oznaka szacunku i tolerancji. Wielu chrześcijańskich pracowników przyjechało tu szukać lepszej przyszłości. Ich ciężka praca i oddanie wspomaga Katar i tak możemy im za to podziękować”. Zgodnie z motto al-Dżaziry: „Opinia i kontropinia”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?