Czyli w co wierzy Meksyk?
Ziemia pełna egzotyki, kraina Matki Bożej z Guadalupe, a z drugiej strony… kraj, którego mieszkańcy coraz częściej odwracają się od chrześcijaństwa. Wracają do dawnych indiańskich wierzeń (rekonstruują mity i obrzędy; wierzą w siły przyrody).
Właśnie tej tematyce/zjawisku poświęciła swoją reporterską książkę Ola Synowiec – autorka wielu „meksykańskich” tekstów od lat ukazujących się na łamach różnych polskich czasopism, która na co dzień prowadzi kapitalny Mexico Magico Blog.
Opublikowane nakładem wydawnictwa Czarne „Dzieci Szóstego Słońca” to książka niezwykła. Ukazująca meksykańskie, religijne pomieszanie z poplątaniem. Niektórzy jej bohaterowie powracają do wiary przodków z autentycznej, głębokiej, duchowej potrzeby, podczas gdy inni za święty napój uznają Coca-Colą, czczą narkotykowych bossów i przemytników lub stają się „klaunami w cyrku New Age” (by zarobić na zagranicznych turystach, udają indiańskich czarowników, zapewniając przybyszów, że doświadczą oświecenia i pozbędą się złych energii, tylko wtedy, gdy zażyją sprzedawane przez nich zioła lub grzyby halucynogenne).
Jedni dają się na to nabrać, inni nie. Synowiec jednak nie ocenia, nie oskarża, nie wyśmiewa nikogo. Zamiast tego uważnie obserwuje i opisuje. Czasem degenerację religii, czasem jej odrodzenie.
Szczególnie cenne w jej publikacji są te fragmenty, w których dowiadujemy się czegoś o dawnych, meksykańskich mitach i wierzeniach. Ot chociażby o Tlalocan – mitologicznym azteckim raju. „Podobno były tu wodospady z miodu. Wszystkim zaś wokół: zwierzętami, wzgórzami, jaskiniami, jeziorami i lasami, opiekowały się skrzaty zwane chaneques. Pancerniki służyły im za krzesła, żmije za sznury, a jelenie i jaguary były przez nie hodowane jak drób.
Chaneques miały rodziny i ponoć zakładały wioski. Zupełnie jak ludzie. Mieszkańcy do tej pory nazywają to miejsce rajem na ziemi. Niektórzy wierzą, że chaneques żyją tutaj do dziś. W zależności od kaprysu mogą pomagać albo robić psikusy. Do tej pory stawia się im kapliczki, obwinia za wszelkie szkody w domu i przeciwności losu. Ponoć są przodkami miejscowych czarowników, którzy właśnie od nich mieli się nauczyć niesienia pomocy” – czytamy w zamykającym książkę rozdziale/reportażu „Daj się zaczarować. O festiwalu meksykańskich czarowników”.
Ale koniecznie należy wspomnieć także o tekście, który go poprzedza („Jest jeden Bóg. O konflikcie między katolikami a ewangelikami”). Bo opisane tam szokujące zdarzenia (pobicia, gwałty, wypędzenia – wszystkie w imię Chrystusa), dają chyba najlepszą odpowiedź na pytanie „dlaczego Meksykanie odwracają się od wiary w Chrystusa?”.
*
Miałem dla Państwa 1 egz. książki „Dzieci Szóstego Słońca. W co wierzy Meksyk”, ufundowany przez wydawnictwo Czarne. Zadanie konkursowe było następujące:
Objawienia Matki Bożej z Guadalupe miały miejsce na wzgórzu Tepeyac. Wcześniej stała tam świątynia pewnej azteckiej bogini. Pytanie brzmiało: jak nazywała się ta bogini?
Chodziło nam o boginię Tonantzin, a nagrodę otrzymuje Pan Szymon, z którym już skontaktowaliśmy się mailowo.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...