Czyli o tym, że nie każda medytacja jest chrześcijańska, a cisza może być budulcem sanktuarium serca. Rozmowa z Marcinem Zielińskim.
Anna Stryniewska i Katarzyna Szkarpetowska: - Obecnie panuje moda na religie wschodnie, w których zalecane jest przebywanie w ciszy, medytacje…
Marcin Zieliński: - Nie każda medytacja jest chrześcijańska, więc warto ostrożnie posługiwać się tym terminem. Medytacje wschodnie służą często duchowym inicjacjom, trzeba na to uważać. Nie należy jednak popadać w paranoję czy skrajności – równe oddychanie czy elementy rozciągania nie od razu muszą oznaczać duchową inicjację.
Dużo rzeczy w Kościele lubimy demonizować. Nawet jest moda na to, żeby wszędzie doszukiwać się diabła. Ale oczywiście trzeba wiedzieć, co jest granicą, gdzie się wykracza poza chrześcijaństwo, bo może to być niebezpieczne duchowo. Dlatego trzeba być ostrożnym, a zarazem w stałym kontakcie z kapłanami, którzy będą potrafili podpowiedzieć właściwy kierunek.
Tobie coś takiego się kiedyś przytrafiło? Że kapłan ci pomógł?
Ja akurat nie mam tendencji do szukania wszędzie diabła. Mam pewnie inne skrzywienia, ale akurat tego w sobie nie dostrzegam. Czy pomógł mi kiedyś kapłan? Nie raz. Mam to szczęście, że jest wokół mnie wielu mądrych księży, z których doświadczenia i rad chętnie korzystam.
Aby nie znaleźć się na manowcach, warto zaczerpnąć z mądrości świętych?
Ojcowie Kościoła mówili o ciszy w kontekście życia modlitewnego. Ostatnio czytałem pisma świętego Ewagriusza z Pontu, mnicha żyjącego w IV wieku.
Ewagriusz mówi o modlitwie jako o spotkaniu umysłu z Bogiem. Bardzo ważne jest, by oczyścić swój umysł z namiętności i różnych zmysłowości po to, aby spotkać się z Bogiem podczas modlitwy. Cisza jest stanem po przejściu etapu rozproszenia. Jest ona miejscem, gdzie spotykamy się z Bogiem. Możemy być w sali, gdzie odbywa się wielkie uwielbienie, są mikrofony, głośniki, ale spotkanie z Bogiem następuje w głębi serca i w świadomości bycia kochanym przez Niego. Mimo że głośno śpiewamy, to w duchu bardzo głęboko z Nim przebywamy. I to jest ten stan ciszy. Ważne jest, aby dojść w modlitwie do takiego momentu.
Cisza jest niejako budulcem sanktuarium serca?
Myślę, że tak. W ciszy można usłyszeć siebie, czyli nasze prawdziwe pragnienia. A zarazem można usłyszeć Pana Boga. Jeśli ciszy nie ma, to sami się oszukujemy, bo docierają do nas różne bodźce, których nie umiemy rozróżnić.
Skoro bycie cichym gwarantuje bycie szczęśliwym, błogosławionym, to w czym tkwi tajemnica tego szczęścia? Jak można to szczęście zdefiniować?
Nie uważam, że sama cisza da szczęście. Cisza w połączeniu z Bogiem – jak najbardziej. Podobnie jest z powiedzeniem, że cierpienie uszlachetnia. Ktoś ostatnio mi powiedział, że się z tym nie zgadza, ponieważ to miłość uszlachetnia. Jeśli cierpisz, to samo cierpienie jest złem. To nie jest nic dobrego. Ale jeśli w tym cierpieniu kochamy, to ta miłość nadaje mu sens. Cisza sama w sobie może być jałowa. Niektórzy boją się ciszy, nie są szczęśliwi, żyją w zakłamaniu, ucieczce. Kiedy w ciszy zaczynają słyszeć prawdę, odczuwają lęk. Natomiast jeśli w ciszy spotykamy Boga i zapraszamy Go do swojego serca, wówczas zaczynamy być szczęśliwi, bo spotykamy Dawcę szczęścia.
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki "Góra ośmiu błogosławieństw". Marcin Zieliński w rozmowie z Anną Stryniewską i Katarzyną Szkarpetowską. Wydawnictwo ZNAK.
Ale "Góra ośmiu błogosławieństw" to także tytuł filmowego cyklu Marcina Zieliskiego, dostępnego na jego youtube'owym kanale.
Poniżej pierwszy odcinek cyklu:
Marcin Zieliński Góra Ośmiu Błogosławieństw - Błogosławieni ubodzy w duchu!
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?