Rośnie liczba niemieckich miast, w których muezzini nawołują do modlitwy, jak na Bliskim Wschodzie. Nie wszystkim się to podoba. "Mnożą się protesty i to nie tylko ze strony prawicy. W Herford (wschodnia Westfalia) protestują też Jazydzi" - pisze "Die Welt".
"Allahu akbar" - tak zaczyna się i kończy wezwanie, którym pięć razy dziennie muezzin wzywa wierzących do modlitwy. Od dawna rozlega się ono m.in. w Bremie, Krefeld i Monachium. Bremerhaven tego zakazało, a w Augsburgu stowarzyszenia meczetów same się wycofały - relacjonuje niemiecki dziennik.
W Oer-Erkenschwick (Nadrenia Północna-Westfalia) Wyższy Sąd Administracyjny zezwolił na nawoływania muezzinów po latach sporu prawnego. "Każde społeczeństwo musi zaakceptować fakt, że inni żyją zgodnie ze swoimi przekonaniami" - głosi wyrok.
Sprawa głośnych wezwań do muzułmańskich modłów, jakie od kilku miesięcy dają się słyszeć w 66-tysięcznym Herford w Westfalii, podzieliły społeczność mieszkającą w tym mieście.
Wśród niezadowolonych z obecności muezzinów w przestrzeni publicznej są m.in. Jazydzi, którzy znaleźli azyl w Niemczech. W Herford mieszka 200 rodzin wyznawców tej monoteistycznej religii łączącej elementy islamu, zaratusztrianizmu i nestorianizmu. Ich liczba podwoiła się po kryzysie migracyjnym w 2015 roku. Miasto stanowi ważny ośrodek życia jazydzkiego w Niemczech.
Taksówkarka Petra Scharnhorst z Herford od pięciu lat prowadzi kampanię na rzecz tej mniejszości - pisze "Die Welt". Kobieta uważa za wyjątkowo oburzające, że uchodźcy, którzy uciekli przed prześladowaniami religijnymi, jakich doznawali od islamistów w swych krajach, są ponownie narażani na ofensywę islamu, tym razem - w Niemczech. Wielu jazydzkich mieszkańców Herford niesie bagaż traumatycznych doświadczeń - zaznacza Scharnhorst.
"Kiedy w marcu tego roku w mieście po raz pierwszy rozległo wezwanie muezzina, to był szok" - mówi Ailas Mahmut z zarządu Światowego Stowarzyszenia Jazydów. Ocenia się, że w Niemczech mieszka ok. 200 tys. przedstawicieli tej mniejszości. Jest to największa grupa diaspory jazydzkiej na świecie poza Irakiem, północą Syrią i Turcją, gdzie znajdują się główne skupiska tej ludności.
Od pierwszych chwil istnienia tzw. Państwa Islamskiego Jazydzi byli represjonowani, mordowani i porywani przez dżihadystów z ISIS. "Nerwowe reakcje na dźwięk słów +Allahu akbar+ nie mogą dziwić" - zauważa niemiecki dziennik.
Rodziny, które doznały prześladowań bądź straciły swych bliskich, podkreślają, że wraz z pojawieniem się nawoływań muezzinów, powrócił lęk o przyszłość. "Mieliśmy nadzieję, że będziemy tu żyć bezpiecznie i już nie będziemy musieli się bać" - powiedział dziennikowi przedstawiciel jednej z jazydzkich rodzin.
"Niemcy to liberalne państwo konstytucyjne, gdzie oczekuje się wzajemnej akceptacji" - podkreślił burmistrz Tim Kaehler w niedawnej rozmowie z przedstawicielami społeczności jazydzkiej domagającej się zakazu nawoływań do modlitw. Podkreślił, iż zdaje sobie sprawę z tego, że Jazydzi byli prześladowani. "Teraz jednak żyją w Niemczech, gdzie nie muszą się niczego obawiać" - dodał.
Przed meczetem na Bielefelder Strasse w Herford demonstrują także zwolennicy skrajnej prawicy. Wśród protestujących wyróżnia się Marcel Bauersfeld. 37-latek rozpoczął protest w czerwcu i przychodził najpierw z dzwonkiem, a potem z garnkiem i łyżką. Hałasujący podczas nawoływań muezzinów mężczyzna zyskał przydomek "Perkusista" i trafił na pierwsze strony gazet w całym kraju. Na stronach internetowych AfD był chwalony jako "odważny obywatel". "Nie jest do końca jasne, co nim kieruje" - pisze "Die Welt".
W wywiadzie dla "Westfalen-Blatt" Bauersfeld powiedział: "Nie jestem ani lewicowym, ani prawicowym ekstremistą. Nie mam też nic przeciwko innym zwyczajom kulturowym. Jedyne, co mnie niepokoi, to nawoływanie muezzina, który dla mnie jest niczym innym, jak wezwaniem do kalifatu". Nie chcę tutaj szariatu" - dodał.
Kierownictwo meczetu zgłosiło na policję, że 37-latek przeszkadza w sprawowaniu kultu. Obecnie toczy się przeciwko niemu dochodzenie. Jeśli zostanie uznany winnym przestępstwa przeciwko wolności religijnej, grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności lub grzywna.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?