W Polsce, na Litwie czy na Węgrzech można dziś obserwować żywe zainteresowanie żydowską obyczajowością, muzyką i kuchnią - pisze francuski dziennikarz Alain Guillemoles w książce "Na tropach Jidiszlandu", podważając stereotyp o antysemityzmie w tych krajach.
Wydana niedawno we Francji książka "Na tropach Jidiszlandu. Kraj bez granic" to zbiór kilkunastu reportaży z niedawnych podróży autora po krajach Europy Środkowo-Wschodniej śladami kultury żydowskiej, unicestwionej niemal doszczętnie w wyniku holokaustu. Najwięcej miejsca zajmują w książce relacje z Ukrainy, Polski i Litwy. Oprócz nich Guillemoles odwiedził także Węgry i Rumunię.
Autor książki, przyjętej przychylnie przez opiniotwórczy "Le Monde", jest dziennikarzem katolickiego "La Croix", od wielu lat zajmującym się Europą Środkowo-Wschodnią.
Użyty w tytule termin "Jidiszland" obejmuje ogromną połać Europy - od Niemiec aż po Rosję i od Morza Bałtyckiego po Morze Czarne - gdzie przed drugą wojną światową żydowscy mieszkańcy mówili na co dzień językiem jidysz.
Przed drugą wojną światową, przypomina Guillemoles, w ówczesnych miastach polskich czy ukraińskich Żydzi stanowili od 30 do 70 proc. mieszkańców. Choć w następstwie wojny i holokaustu "Jidiszland zniknął jak Atlantyda", a sam jidysz stał się praktycznie językiem martwym, to w Europie Środkowo-Wschodniej widać w ostatnich latach rosnące zainteresowanie dawną kulturą żydowską tej części kontynentu.
"Francuzi byliby zdumieni, do jakiego stopnia kultura żydowska jest w Polsce w modzie. Świadczy o tym choćby liczba powstałych ostatnio polskich grup muzyki klezmerskiej, które grają nie tylko dla przyjemności turystów amerykańskich" - mówił Guillemoles w czasie listopadowej promocji książki w Paryżu. Opowiadał także o studiach judaistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim, które "gromadzą co roku kilkudziesięciu studentów", zwykle nie mających żydowskiego pochodzenia.
Autor podważa istniejący wciąż we Francji stereotyp o bardzo silnym w tym regionie Europy antysemityzmie. Pisze nawet o "prawdziwym, a nie sztucznym zachwycie dla dawnej kultury żydowskiej" wśród polskich elit, choć z drugiej strony zauważa też antyżydowskie napisy na murach polskich miast.
Na kartach książki pojawiają się w kolejnych rozdziałach: Kraków, z byłą dzielnicą żydowską Kazimierzem, Lublin oraz niewielka podlublińska miejscowość Łęczna, zamieszkana przed wojną w większości przez Żydów. W Łęcznej autor odnalazł zniszczony cmentarz żydowski z grobem znanego rabina, by stwierdzić, że na części cmentarza stoi dziś stadion miejscowego klubu piłkarskiego.
W swoich wędrówkach dotarł do wielu miejsc w innych krajach "Jidiszlandu". Reportaże opisują ukraińskie Czerniowce, Lwów, a także Humań, dokąd jeżdżą z roku na rok coraz liczniejsze wycieczki ortodoksyjnych Żydów na grób słynnego cadyka - rabina Nachmana. Osobne rozdziały książki, ilustrowanej licznymi zdjęciami, poświęcono śladom kultury jidysz m.in. w dzielnicach Wilna, Budapesztu czy Bukaresztu.
Publikacja, wydana nakładem niewielkiego wydawnictwa "Les Petits Matins", ukazała się w listopadzie we francuskich księgarniach.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?