Kilkuset beduińskich cywilów ewakuowanych z druzyjskiej Suwejdy
Dawne druzyjskie domostwo. RZNKLF / CC 1.0

Kilkuset beduińskich cywilów ewakuowanych z druzyjskiej Suwejdy

PAP

publikacja 21.07.2025 23:45

Władze Syrii ewakuowały w poniedziałek z druzyjskiej Suwejdy kilkuset beduińskich cywilów. Operację tę przeprowadzono w ramach zawieszenia broni, wspieranego przez USA i zawartego po tygodniu starć, które doprowadziły do śmierci ponad tysiąca osób. Kolejna grupa ma zostać ewakuowana w ciągu 24 godzin.

W niedzielę siły bezpieczeństwa z Damaszku zostały rozmieszczone wokół miasta Suwejda, a beduińskie klany i zbrojne grupy sunnickie wycofały się z tej miejscowości. Minister spraw wewnętrznych Syrii Anas Chattab zapowiedział, że zawieszenie broni umożliwi uwolnienie jeńców i zakładników oraz wydanie zwłok zabitych.

Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR) z siedzibą w Wielkiej Brytanii przekazało, że w ramach porozumienia bojownicy beduińscy będą musieli uwolnić przetrzymywane przez siebie druzyjki i opuścić prowincję. SOHR informowało w niedzielę, że wielu mieszkańców, w tym 80 kobiet i dziewcząt, jest uznawanych za zaginionych. Wśród zabitych Obserwatorium wymieniło 336 druzyjskich bojowników i 298 cywilów z tej mniejszości, z których 194 miało zostać rozstrzelanych na miejscu przez funkcjonariuszy ministerstw spraw wewnętrznych i obrony Syrii. Po stronie rządowej zginęło 342 funkcjonariuszy, a także 21 Beduinów, w tym troje cywilów rozstrzelanych na miejscu przez druzyjskich bojowników. Ponadto 15 żołnierzy rządowych poniosło śmierć w wyniku izraelskich ataków powietrznych.

Beduińscy cywile, ewakuowani w poniedziałek ciężarówkami, autobusami i karetkami pogotowia, zostali przewiezieni do pobliskich obozów dla uchodźców - przekazała agencja Reutera. Łącznie z Suwejdy ma zostać wywiezionych około 1,5 tys. Beduinów. Lokalne media powiadomiły, że siły rządowe w regionie umożliwią również powrót do miasta jego mieszkańców, którzy uciekli w trakcie konfliktu.

Według Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM) blisko 130 tys. osób, zarówno z Suwejdy, jak i położonej na zachód od niej prowincji Dara, musiało opuścić swoje domy z powodu walk. Organizacja wysłała konwój z pomocą humanitarną i medyczną, ale - mimo oczekiwania na granicy miasta - nie pozwolono na jego wjazd. Wpuszczony został tylko konwój syryjskiego Czerwonego Półksiężyca.

Druzowie są niewielką, ale wpływową mniejszością w Syrii, Izraelu i Libanie. Wyznają religię, która przed tysiącem lat wyewoluowała z islamu. Część konserwatywnych muzułmanów sunnickich uważa druzów za heretyków.

W ubiegłym tygodniu Izrael, powołując się na konieczność ochrony druzów i utrzymania demilitaryzacji południowej Syrii, zaatakował siły rządowe na południu kraju i ostrzelał siedzibę ministerstwa obrony w Damaszku. Minister obrony Izraela Israel Kac bronił izraelskich ataków, mówiąc, że są one "jedynym sposobem na powstrzymanie masakry druzów w Syrii". Waszyngton, który wyrażał poparcie dla Damaszku od czasu spotkania tymczasowego prezydenta Syrii Ahmeda al-Szary z prezydentem USA Donaldem Trumpem w połowie maja, oświadczył, że nie popiera izraelskich ataków.

Walki rozpoczęły się przed tygodniem od starć między Beduinami a druzami. Damaszek wysłał wojska, aby stłumić zamieszki, ale - jak donosiły organizacje pozarządowe - siły rządowe dołączyły do walk po stronie Beduinów. Mieszkańcy Suwejdy relacjonowali, że wojskowi - rozpoznani po mundurach - rozstrzeliwali cywilów w ich własnych domach.

Druzyjska aktywistka Luna Albassit powiedziała agencji Reutera, że ludzie "ginęli na ulicach, w domach i byli upokarzani, i to w imię państwa".

Minister informacji Hamza Mustafa zapewnił w ubiegłym tygodniu w rozmowie z Reutersem, że rząd Damaszku stanowczo odrzuca przemoc wyznaniową we wszystkich jej formach. Prezydent obiecał pociągnąć do odpowiedzialności osoby, które dopuściły się przestępstw. O przemoc obwinił "grupy wyjęte spod prawa".

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona