W metrze w Waszyngtonie trwa kampania "Mój dżihad", której celem jest złagodzenie znaczenia słowa "dżihad", kojarzonego zazwyczaj z aktami terroru. Muzułmanie w USA skarżą się na stereotypowe postrzeganie, do czego - zdaniem ekspertów - przyczyniły się media.
"Moj dżihad to budowanie mostów przez przyjaźń" - brzmi napis pod zdjęciem młodej muzułmanki sfotografowanej w przyjaznym uścisku z chrześcijanką, co można wywnioskować po krzyżyku na jej szyi. "Mój dżihad: skromność nie jest słabością" - głosi z kolei podpis pod zdjęciem muzułmanki trzymającej hantle.
Podobnych billboardów prezentujących młode i uśmiechnięte wyznawczynie islamu, zarówno z zasłoniętymi jak i odkrytymi włosami, jest w waszyngtońskim metrze więcej. Są elementem kampanii "Mój Dżihad", którą prowadzi Rada Stosunków Amerykańsko-Islamskich, największa organizacja reprezentującą interesy muzułmańskich obywateli USA.
Jak wyjaśnia dyrektor organizacji Ahmed Rehab, celem kampanii jest odebrania zarówno przeciwnikom islamu jak i ekstremistom islamskim wyłączności na używanie słowa dżihad, które dla nich jest synonimem świętej wojny, rozumianej jak akt terroryzmu.
"Mamy dość biernego patrzenia na ludzi, którzy nam mówią w co my wierzymy, a w co nie" - mówi Rehab. Dla zwykłych muzułmanów dżihad to po prostu codzienne zmaganie się i ponoszenie trudów w celu wzmocnienia wiary, by trafić do lepszego miejsca - dodaje. Ale wielu ludzi, w tym przedstawicieli mediów, nie zna tego znaczenia.
"Słowo dżihad jest już bardzo silnie obciążone i to bardzo ważne, by próbować przywrócić mu prawdziwe znaczenie" - ocenia w rozmowie z PAP doktor Evelyn Alsultany, zajmująca się zagadnieniami amerykańskiej kultury na Uniwersytecie Michigan.
Kampania to przejaw niezgody amerykańskich muzułmanów czy Amerykanów pochodzenia arabskiego na ich stereotypowe, postrzeganie w społeczeństwie, do czego w dużej mierze przyczyniły się media, a zwłaszcza telewizja. Jak ocenia Alsultany po zamachach terrorystycznych w USA z 11 września 2001 roku, w telewizji zaczęto pokazywać muzułmanów wyłącznie w kontekście ataków terrorystycznych, choć nie tylko w negatywnym świetle.
"Jeśli w serialu był muzułmanin terrorysta, to na 100 procent musiał też się pojawić muzułmanin patriota, np. członek jednostki antyterrorystycznej, gotowy zginąć za USA. Albo muzułmanin, który jak inni padał ofiarą ataków, by widz z nim sympatyzował" - twierdzi Alsultany, która tej tematyce poświęciła wydaną w ubiegłym roku książkę zatytułowaną "Arabowie i muzułmanie w mediach: rasa i reprezentacja po 11 września".
Innymi słowy tożsamość muzułmańską ograniczono do bycia dobrym lub złym w kontekście zamachów terrorystycznych. Natomiast kobiety muzułmanki - jak wynika z analizy mediów dokonanej przez Alsultany - przedstawiane są niemal wyłącznie jako ofiary: bite, prześladowane, kamienowane, zmuszane do małżeństw.
Czemu nie ma w telewizji prostych historii pokazujących muzułmanów i Arabów jako zwykłych ludzi, którzy kochają, kłócą się, bawią? - pyta ekspertka. "Mogą być kimkolwiek: dobrzy, źli, szaleni, święci, zakompleksieni, skomplikowani. Niech tylko zostaną pokazani w innym kontekście niż terroryzm" - apeluje Alsultany.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?