Ten nakręcony w 1987 roku włosko-niemiecki film, wyreżyserowany przez Franco Rossiego, momentami wygląda niczym prequel „Jezusa z Nazaretu” Franco Zeffirellego.
O ile jednak Zeffirelli starał się nakręcić obraz maksymalnie wierny biblijnym tekstom, o tyle Rossi, sięgnął po apokryfy dotyczące dzieciństwa Chrystusa. Natomiast gdy przyjrzeć się formie obu tych filmów, niespiesznemu sposobowi opowiadania, kostiumom, scenografii, czy zdjęciom, odkryć można wiele podobieństw. Podejrzewam, że gdyby Zeffirelli zdecydował się na nakręcenie dzieła traktującego o dzieciństwie Jezusa, jego obraz mógłby wyglądać bardzo podobnie.
Akcja filmu Rossiego rozpoczyna się w nocy, kiedy to „anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: «Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić»” – jak czytamy w Ewangelii św. Mateusza.
Święta Rodzina wyrusza więc w drogę i od tego momentu oglądamy kolejne epizody Jej tułaczki po Bliskim Wschodzie. Maryja, Józef i Dzieciątko zawędrują m. in. do Palestyny, czy Aleksandrii. Oczywiście w Piśmie Świętym nie znajdziemy o tym nawet wzmianki, ale nie znaczy to, że film pozbawiony jest biblijnych treści.
Scenarzyści (Francesco Scardamaglia, Vittorio Bonicelli oraz sam reżyser) wpadli na ciekawy pomysł, by w ekranową opowieść wpleść futurospekcyjne wizje kilkuletniego Jezusa, który widzi niektóre zdarzenia ze swojej przyszłość. I tak np. oglądamy wesele w Kanie Galilejskiej, czy scenę, w której kobieta cierpiąca na krwotok dotyka szaty Chrystusa, a po chwili słyszy od Niego „córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości”.
Zobaczyć możemy także kilka cudów, które opisane zostały w Nowym Testamencie, tyle że tutaj Jezus czyni je także w dzieciństwie (uzdrawia chorą osobę; puste sieci rybackie napełnia rybami).
Wątkiem z gatunku sensacyjnych jest wpleciona w film historia Sefira. Ów bezwzględny sługa Heroda dowiedział się skądś, że jedno z dzieci przeżyło rzeź niewiniątek i teraz próbuje je odnaleźć i uśmiercić. To właśnie jego podchody i intrygi napędzają akcję filmu.
Jest więc „Dzieciątko zwane Jezus” historią „ucieczki i lęku” przed Sefirem (jak to określił ksiądz Tomasz Lis w swoim leksykonie „100 filmów biblijnych”). Ale ów wybitny filmoznawca zauważał również, iż to, co przydarza się tutaj Świętej Rodzinie, można przecież także określić jako swoiste „doświadczenie nieustannej opieki”. Opieki ze strony Boga, którego w oczach Dzieciątka (granego przez Matteo Bellinę), co jakiś czas dostrzegają kolejne, zdumione, ekranowe postacie.
*
Tekst z cyklu ABC filmu biblijnego
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?