Państwo Islamskie – nowy twór na mapie Bliskiego Wschodu, który budzi tyle obaw, konstruuje wydajny system samofinansowania, który ma zapewnić ostateczny upadek Syrii i Iraku.
„Humanitarna” interwencja
Co się później stało? PIIL odłączyło się od Al-Kaidy, gdyż dostało w Syrii tyle pieniędzy i ciężkiego uzbrojenia, że w styczniu tego roku mogło bez problemu przeprowadzić samodzielną ofensywę w Iraku. Amerykanie nie ruszyli wówczas palcem, choć w ręce PIIL wpadły wtedy duże sunnickie miasta, jak Faludża i Ramadi. Traktowali to jako element nacisku politycznego na premiera Iraku Nuriego Al-Maliki – już dawno chcieli go zmienić. Kolejna, wiosenna ofensywa PIIL w Iraku pozwoliła tej organizacji zdobyć Mosul i całą północną część kraju, oprócz Kurdystanu. Dżihadyści zdobyli masę amerykańskiej broni, bijąc armię iracką, co im pozwala dzisiaj poszerzać swe zdobycze terytorialne w Syrii. Dopiero 9 sierpnia Stany Zjednoczone przeprowadziły kilka lotniczych uderzeń na wojska PI w północnym Iraku.
Przekazy medialne sugerują, że chodziło o humanitarny cel – między innymi o ochronę prześladowanych jazydów (wyznawców staroperskiej religii z wpływami manicheizmu, islamu i chrześcijaństwa) lub chrześcijan – jednak trzeba pamiętać, że Amerykanie przeszli do działania, dopiero gdy PI zaczęło zagrażać irackiemu Kurdystanowi, a dokładniej jego stolicy Irbilowi, gdzie znajduje się amerykański konsulat. Autonomiczny iracki Kurdystan stał się po upadku Saddama Husajna jednym z głównych dostawców ropy naftowej do Izraela (za pośrednictwem tureckich rurociągów doprowadzonych do wybrzeża Morza Śródziemnego). Ewentualne przerwanie dostaw w momencie, gdy Izrael prowadzi bombardowania Strefy Gazy, byłoby dlań kłopotliwe, a zmiana dostawcy zajęłaby kilka tygodni. Ta delikatna kwestia wydawała się wcześniej uregulowana, gdyż PI już na początku lipca, więc w kilka dni po proklamowaniu kalifatu, niespodziewanie ogłosiło, że „Koran nie nakazuje atakowania Izraela”, co w regionie zrozumiano, że Kurdystan zostanie zostawiony w spokoju. Być może PI chciało zająć jedynie część kurdyjskich pól naftowych, bo w końcu ma ich już sporo. Niedawne postanowienie Amerykanów i niektórych państw Unii Europejskiej o znaczącym dozbrojeniu irackiego Kurdystanu ma na celu stworzenie regionalnej przeciwwagi dla PI, ale trwoży Turcję, która obawia się, że ta broń zasili kurdyjską partyzantkę na wschodzie kraju… Bliski Wschód nigdy w swej historii nie był taką beczką prochu jak dziś.
Cisi sponsorzy
Dlaczego Państwo Islamskie „wybiło się na niepodległość”? Bo zorganizowało sobie prawdziwą niezależność finansową. Na wszystkich zdobytych terenach zarządza życiem codziennym za pomocą zastanej lokalnej administracji (oczywiście po obcięciu kilku głów), która ściąga nowe podatki, cła (np. pomoc humanitarna jest obłożona 30-procentowym cłem), rachunki za prąd, telefon itd. Pierwszymi ofiarami totalitarnego terroru PI są muzułmanie – dziesiątki tysięcy ofiar śmiertelnych i ponad milion uchodźców, ale jeszcze większą trwogę budzi traktowanie mniejszości, gdyż nowe, okrutne prawa zmierzają w kierunku ich całkowitej eliminacji. Chrześcijanie mają trzy opcje do wyboru: przejście na islam, płacenie dodatkowego podatku (250 dolarów miesięcznie na każdego członka rodziny) lub banicję. W przypadku ich odrzucenia grozi śmierć. Jazydzi mają podobny wybór, z tą różnicą, że nie grozi im ukrzyżowanie, lecz ćwiartowanie. ONZ przyjęło niedawno rezolucję, która ma utrudnić finansowanie Frontu Al-Nosra i PI, jednak trudno uwierzyć w jej skuteczność. Najbardziej popłatna dla PI jest jego antyirańskość, gdyż taka postawa zapewnia mu wielu cichych sponsorów, nie tylko w regionie.
Apel papieża Franciszka do duchownych muzułmańskich, by potępili postępowanie PI, został na ogół usłyszany – imamowie w Europie, krajach północnej Afryki i wielu krajach azjatyckich traktują PI jako odstępców od wiary lub głosicieli fałszywego islamu – i otwarcie to głoszą. Z drugiej strony w islamie nie ma jednolitego przewodnictwa duchowego, jak np. w Kościele katolickim, więc sprawa nie jest prosta. Kościół jest w trudnej sytuacji, gdyż bliskowschodni chrześcijanie padają ofiarą politycznego galimatiasu i wielokierunkowych konfliktów – od sporu republikanów i demokratów w Stanach Zjednoczonych po wielkie starcie szyitów i sunnitów na miejscu. Los Iraku wydaje się przesądzony – to państwo, które już się rozpadło. Syria, wcześniej regionalne schronienie chrześcijan, jest na ten rozpad skazana.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?