Od dziś na ekranach naszych kin specyficzny film biblijny, który otrzymał nagrodę za najlepszy scenariusz na tegorocznym festiwalu w Cannes.
Specyficzny, gdyż jego akcja nie rozgrywa się przed wiekami na Bliskim Wschodzie, a we współczesnej, skorumpowanej Rosji. Jego fabuła pełna jest jednak biblijnych wątków i cytatów. Już przecież sam tytuł filmu to nazwa morskiego potwora, o którym kilkakrotnie wspomina się w Starym Testamencie.
W Księdze Izajasza jest Lewiatan apokaliptycznym przeciwnikiem Boga. W Księdze Hioba ukazano go natomiast „jako, krokodyla, wobec którego człowiek jest bezradny” – jak możemy przeczytać w „Bestiarium chrześcijańskim”. I to właśnie ta ostatnia interpretacja może nam być pomocna podczas oglądania filmu wyreżyserowanego przez Andrieja Zwiagincewa.
Hiob i monstrum „wobec którego człowiek jest bezradny”. Przecież to o tym opowiada „Lewiatan”. Tyle tylko, że zamiast Hioba biblijnego oglądamy na ekranie jego współczesne wcielenie. Jest nim Kola – prowincjusz z nadmorskiego, rosyjskiego miasteczka, który wraz z żoną i synem mieszka w starym, odziedziczonym po ojcu domu.
Niestety Kola ma pecha. Teren, na którym stoi jego dom, wpadł w oko merowi miasteczka, Wadimowi. Wadim (w którego gabinecie rzecz jasna wisi portret Władimira Putina), nie cofnie się przed niczym, byle tylko przejąć ziemię Koli. Także policja, prokuratura i cerkiew są na usługach wszechwładnego mera.
„Władza” to właśnie ów tytułowy Lewiatan. Bezduszny system „wobec którego człowiek jest bezradny”. Przy którym biblijny (a dla starożytnych Babilończyków, czy Fenicjan mityczny) Lewiatan, to jakiś niegroźny, baśniowy stwór. Zresztą i on na swój sposób obecny jest w filmie. Na plaży - a także na filmowym plakacie - widzimy bowiem ogromny szkielet jakiegoś morskiego zwierzęcia. Tyle z niego pozostało. Prawdziwy, znacznie straszniejszy potwór jest w nas. Wystarczy byśmy tylko znaleźli się u władzy – zdaje się mówić Zwiagincew.
Kola straci wszystko. Jak Hiob. Ciekawie pisał o tym Jakub Majmurek w tekście „Rosyjskie spotkania” gdzie np. wspomina o scenie, w której bohater „spotyka w sklepie popa. Skarży mu się na swoją walkę z władzą. Ten odpowiada: ‘Był już człowiek, który nie umiał się pogodzić z wyrokami Boga, nazywał się Hiob. Żona próbowała przemówić mu do rozsądku, próbowali przyjaciele, w końcu musiał pojawić się Bóg i w obrazach pokazać mu, o co chodzi’. Trudno o bardziej reakcyjną i obskurancką interpretację Księgi Hioba. Gdyż tak naprawdę chodzi w niej nie o konieczność ukorzenia się człowieka przed arbitralnymi wyrokami Boga, ale o coś innego: o niewinność ofiary”.
Wątków i motywów dotyczących wiary, czy filozofii jest, rzecz jasna, w filmie więcej. Co ciekawe, spora w tym zasługa także autora zdjęć, Michaiła Kirchmana, który – jak mówi reżyser „Lewiatana” – „ma wyjątkowe oczy, które widzą to, co jest niewidzialne”.
***
Więcej o filmach biblijnych znajdziesz na naszym portalu tutaj
kinopodbaranami
LEWIATAN - zwiastun PL
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?