Wielki imam najważniejszej uczelni w świecie islamu został przyjęty przez papieża. Po 5 latach od zerwania kontaktów z Watykanem. Dobrze, że do spotkania doszło. Martwi tylko jedno: dlaczego nie wyjaśniono przyczyn tamtego trzaśnięcia drzwiami?
Przeciw przemocy
Nie mają racji ci, którzy uważają, że żaden dialog chrześcijaństwa z islamem nie ma sensu. Przeciwnie, jest sporo środowisk muzułmańskich, które wielokrotnie dawały sygnały, że nie chcą być utożsamiane z terroryzmem. Po zamachach w Paryżu, zarówno na redakcję „Charlie Hebdo”, jak i tych późniejszych, głosy potępienia popłynęły m.in. z Ligi Arabskiej, a także od przywódców Iranu, Jordanii, Maroka czy Kataru. Nawet liderzy – uznawanych na Zachodzie za terrorystyczne – Hamasu i Hezbollahu mówili, że islamscy ekstremiści bardziej obrażają proroka i islam niż satyryczne kreskówki. Przeciwnicy dialogu z islamem pomijają również fakt, że od 2014 r. ukazał się cały szereg opinii, tzw. fatw, islamskich duchownych przeciwko Państwu Islamskiemu. „Państwo Islamskie jest heretycką, radykalną organizacją i z punktu widzenia wiary zakazane jest udzielanie mu wsparcia”, napisali brytyjscy imamowie. Z kolei pakistański teolog muzułmański Muhammad Tahir ul-Qadri powiedział, że „Państwo Islamskie jest wrogiem ludzkości”.
Cofnijmy się jeszcze o parę lat: w 2007 r. prawie 140 intelektualistów i przywódców muzułmańskich skierowało do Kościołów chrześcijańskich list z propozycją dialogu. W odpowiedzi Benedykt XVI zaprosił delegację autorów listu do Watykanu, a wkrótce potem utworzono Forum Katolicko-Muzułmańskie. Czy te wszystkie gesty dobrej woli ze strony muzułmanów mogą być lekceważone? Czy nie należy wspierać takich głosów? Owszem, trzeba. Stąd też otwartość i Franciszka, i wcześniej Benedykta XVI, i Jana Pawła II na dialog m.in. z uczelnią Al-Azhar. Tylko równocześnie dobrze jest wymagać od siebie pełnej szczerości i wyjaśniania wszystkich problemów. Z jakiegoś powodu wznowienie kontaktów z kairską uczelnią odbyło się bez wyjaśnienia sobie powodów, dla których 5 lat temu zostały one zerwane.
Franciszek przeciw dżihadystom
To o tyle dziwne, że akurat Franciszek wielokrotnie wypowiadał się krytycznie o wojującym islamie. „Islamscy terroryści popełniają ciężki grzech wobec Boga” – powiedział podczas wizyty w Turcji. Papież wezwał wtedy politycznych i religijnych przywódców tego kraju do potępienia działań Państwa Islamskiego. Trzykrotnie wyraźnie odniósł się do barbarzyńskiej aktywności tej organizacji. Apelował do muzułmańskich liderów o zajęcie mocnego stanowiska wobec ekstremistów, którzy z religii uczynili narzędzie politycznych rozgrywek i usprawiedliwienie dla terroryzmu.
Franciszek ma zresztą wszelkie predyspozycje do tego, by prowadzić dialog ze środowiskami muzułmańskimi. Zdolność do budowania mostów wyniósł z Argentyny. Wspomniany kard. Jean- Louis Tauran mówił nawet, że relacje, jakie kard. Bergoglio tam stworzył, można nazwać „argentyńskim modelem dialogu międzyreligijnego, unikatowym w skali świata”. To były prawdziwie przyjacielskie stosunki, w których nie chodziło o szukanie porozumienia teologicznego, ale w których nie brakowało też szczerego rozmawiania o sprawach trudnych. Choć tych akurat na tamtej szerokości geograficznej nie było zbyt wiele. Argentyńskich muzułmanów jest tylko kilka tysięcy.
Krzyż i miecz
Jak zatem rozmawiać o islamie z muzułmanami w sytuacji, gdy tyle aktów przemocy dokonuje się z imieniem Allaha na ustach? Ma rację ks. dr Przemysław Marek Szewczyk, znawca islamu i chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie, gdy mówi, że tak jak nasza wojna sprawiedliwa jest obwarowana wieloma warunkami, tak samo Koran stawia pewne warunki. – To nie jest proste nawoływanie do zabijania niewiernych, ot, tak sobie. I większość muzułmanów nie ma poczucia, że islam zachęca ich do wojny – mówił mi w rozmowie rok temu. Jednocześnie sam przyznaje, że z jakiegoś powodu islam łatwiej wykorzystuje się do retoryki wojennej niż chrześcijaństwo. – W Stambule w Pałacu Topkapi znajdują się jedne z największych relikwii islamu. Dwa miecze Mahometa. To bardzo symboliczne. I chrześcijaństwo, i islam mają za symbol narzędzie śmierci. Krzyż służył do zabijania. Miecz również. Różnica jest jednak kolosalna: bo my czcimy krzyż jako narzędzie zadania śmierci Jezusowi, a oni szanują miecz jako narzędzie, którym posługiwał się ich prorok – dodaje ks. Szewczyk.
To jasne, że nie da się prowadzić dialogu, mówiąc rozmówcy na dzień dobry, że jego religia jest oparta na przemocy. Jeden z franciszkanów pracujących w Kairze mówił, że tego rodzaju narracja wcale nie poprawia islamu, tylko popycha muzułmanów do ateizmu. Nie do chrześcijaństwa. – To wcale nie jest tak, że jak mu zniszczysz islam, to on się skłoni ku chrześcijaństwu. Przeciwnie, może będzie jeszcze gorzej – mówi ks. Szewczyk. Tyle że z drugiej strony alternatywą nie jest szukanie na siłę podobieństw tam, gdzie ich zwyczajnie nie ma. Tak jak w przywołanym na początku wywiadzie Franciszka dla „La Croix”. Oczywiście zrozumiałe są intencje papieża: mówiąc o pewnym podobieństwie, chciał podkreślić determinację i jednych, i drugich do pozyskania świata dla tego, w co wierzą. Tyle że to już są porównania trochę ryzykowne. I chyba jednak nie służą szczeremu dialogowi. I piszę to jako osoba, która jest przekonana, że Franciszek jest prorokiem.
Cóż, jak napisał jeden z biblistów, łapiących się za głowę po tym wywiadzie dla „La Croix” – pytamy Franciszka: dlaczego? i kochamy go dalej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?