O islamie można mówić tylko dobrze, w przeciwnym wypadku lepiej fakty przemilczeć. W tę pułapkę poprawności, za którą płaci już Francja i Niemcy, wpadli także Włosi.
Muzułmańscy migranci nie są we Włoszech niczym nowym. Do wybrzeży tego kraju codziennie przybijają łodzie pełne nieszczęśników. Italia wita ich gościnnie i naprawdę szczodrze zapewnia pierwszą pomoc. Sami przybysze nie chcą jednak tam zostawać, o czym decyduje słaby system pomocy społecznej i długofalowego wsparcia. Mimo trwającej wędrówki ludów islamska społeczność we Włoszech stale się jednak rozrasta i rośnie w siłę. Wydaje się jednak, że dopiero teraz mieszkańcy Italii przejrzeli na oczy i zaczynają dostrzegać, iż przyjmowanie uchodźców totalnie nie idzie w parze z ich integracją. W wielu miastach tworzą się islamskie enklawy, gdzie boi się wejść nawet policja. Znajomy ksiądz opowiadał, że gdy pod koloratką spacerował którejś niedzieli w dzielnicy Rzymu, gdzie znajduje się ogromny meczet policjanci grzecznie zasugerowali mu, by zmienił trasę przechadzki, bo to może się dla niego źle skończyć. Coraz częściej można zobaczyć wyznawców islamu rozkładających swe dywaniki do modlitwy w uliczkach tuż przy Watykanie. Jest to bardziej zaznaczanie swej obecności i „zagarnianego terytorium” niż gest szczerej wiary. Powszechnie wiadomo, że policja nie ma kontroli nad nauczaniem płynącym w meczetach, ani tym bardziej w centrach islamskich, które powstają jak grzyby po deszczu w garażach i prywatnych mieszkaniach. Ich obecność sprawia, że ceny nieruchomości spadają, rodowici Włosi szukają sobie bezpieczniejszego miejsca, a ich mieszkania wykupują przybysze.
Można by powiedzieć, że przy zerowym przyroście naturalnym Włochów i wielodzietnych rodzinach islamskich, taka właśnie jest kolej rzeczy i trzeba się z nią pogodzić. Być może. Nie można się jednak zgodzić na coraz bardziej bezczelne akty bezczeszczenia włoskich świątyń i obrażania wyznawców Chrystusa. Bolesnym przykładem tego stała się ostatnio Wenecja, gdzie muzułmanki nie tylko publicznie opluły krucyfiks, a młodzi muzułmanie zbezcześcili Najświętszy Sakrament. Coraz częściej wchodzą też do kościołów, rozkładają w nich dywaniki i zaczynają modlitwy mówiąc, że odpowiadają w ten sposób na zaproszenie papieża Franciszka. Ich ataki i prowokacje bolą. Boli chyba jednak jeszcze bardziej bierność włoskich mediów, które w większości przemilczały te akty, ale i samego Kościoła, który minimalizuje te wydarzenia, by „nie tworzyć niepotrzebnych napięć”. Jak widać francuska i niemiecka lekcja niewiele nas nauczyły i wciąż nie rozumiemy, że jeśli „poprawność” i „tolerancja” wezmą górę, to szybko doświadczymy na sobie, co to znaczy prawdziwy islam. Dialog nie może oznaczać rezygnacji z własnej tożsamości, czy dążenia do prawdziwej integracji. Przyszłości Europy nie zbudujemy chowając głowy w piasek i bojąc się mówić prawdy, byle tylko nie wywoływać czyjegoś oburzenia i antyislamskich nastrojów. Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego mówi wprost, że jesteśmy skazani na dialog. „Albo wojna, albo dialog. Nie ma innej alternatywy” – zaznacza kard. Jean-Louis Tauran. Dialog musi jednak zakładać prawdę i wzajemny szacunek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?