Zachwyty nad panującą w Emiratach tolerancją i otwartością przysłoniły fakt, że kraj ten jest współodpowiedzialny za katastrofalny kryzys humanitarny w Jemenie. A na co dzień relacje chrześcijańsko-muzułmańskie są tam dość chłodne.
W obecnej chwili Franciszek jest najbardziej wiarygodnym światowym liderem pokoju i robi wszystko co w jego mocy, by za sobą tą drogą pociągnąć innych. Stawka jest wysoka: albo wspólnie zbudujemy przyszłość, albo nie będzie przyszłości. Wracając ze swej podróży stwierdził w czasie rozmowy z dziennikarzami, że dla niego istnieje jedno ogromne niebezpieczeństwo: zniszczenie, wojny i panująca między ludźmi nienawiść. „Jeśli my, wierzący nie będziemy potrafili wyciągnąć do drugiego ręki, objąć go i wspólnie z nim się modlić, to nasza wiara poniesie porażkę” – wskazał papież. I trzeba mu przyznać, że używa wszystkich swych sił, by nasz świat miał przyszłość. Stąd jego wysiłki, zresztą nie od dziś, by doprowadzić do demilitaryzacji ludzkich serc, ale i usunięcia wszelkich odcieni akceptacji dla słowa „wojna”. Robi to na swój sposób, bardzo szczerze. A nieraz trzeba czytać między wierszami.
Totalnym zaskoczeniem był papieski apel w sprawie dzieci, które masowo umierają z głodu w Jemenie. Zaskoczenie wynikało z faktu, że Franciszek zrobił to dosłownie na godzinę przed wejściem do samolotu wiozącego go do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. A właśnie ten kraj aktywnie zaangażowany jest w tę brutalną wojnę, która doprowadziła Jemen do największej w historii tragedii humanitarnej. Papież wstawiał się za jemeńskimi dziećmi już wcześniej, jednak teraz nowej siły jego apelowi dodał moment historyczny, w którym go wypowiedział: „Krzyk głodujących dzieci wznosi się do Boga”. UNICEF ocenia, że obecnie na świecie najtrudniejsza jest sytuacja dzieci właśnie w Jemenie. Z głodu zmarło tam ok. 85 tys. dzieci. Z kolei „Save the Children” zwraca uwagę, że śmierć głodowa zagląda w oczy ponad połowie mieszkańców tego kraju. Czy może być coś bardziej barbarzyńskiego niż wykorzystywanie głodu, jako formy broni wojennej? Organizacje humanitarne zdają się być bezsilne. Agresorzy uszczelnili granice i nie pozwalają na dostarczanie pożywienia do Jemenu.
Papież do tematu wrócił w czasie międzyreligijnej konferencji o braterstwie, gdzie przemawiając do setek przywódców różnych religii, podkreślił potrzebę powstrzymania przemocy dokonywanej „w imię religii”. Zwrócił uwagę na szczególne okrucieństwo wojen w Jemenie, Syrii, Iraku i Libii. To nie była dyplomacja, to było zdecydowane opowiedzenie się po stronie cierpiących i prześladowanych. Wezwał do tworzenia społeczeństw, w których „ludzie wyznający różne wiary mieli te same prawa obywatelskie”. Na gruncie islamu to wciąż nie do przyjęcia. Nie bez przyczyny Franciszek podkreślił, że wrogiem braterstwa jest indywidualizm, który przekłada się na wolę postawienia siebie i swojej grupy nad innymi. Warto zauważyć, że ZEA są wprawdzie na Półwyspie Arabskim przykładem tolerancji i dialogu, jednak na co dzień relacje chrześcijańsko-muzułmańskie są tam dość chłodne. Można powiedzieć, że każdy żyje w swoim oddzielnym świecie. Ks. Martin Stewen, posługujący w katedrze św. Józefa, którą odwiedził Franciszek podkreśla, że w praktyce muzułmanie w tym kraju nie utrzymują relacji z chrześcijanami. Wprawdzie jest tam chrześcijanom lepiej niż w innych krajach islamskich, bo nie ma prześladowań, ale nie ma też pełnej akceptacji i pełnych praw obywatelskich. Warto o tym pamiętać wczytując się w słowa papieskich wystąpień w kolebce islamu.
I już zupełnie na marginesie. Media w Emiratach Arabskich bardzo obszernie relacjonowały papieską wizytę. Była nawet bezpośrednia transmisja z papieskiej mszy. Obszerność relacji szła jednak w parze z ich wybiórczością. Wspominano o antyislamskich uprzedzeniach na Zachodzie nie mówiąc nic o trudnej sytuacji chrześcijan w krajach arabskich. Nie cytowano tych słów papieża, które mogłyby zostać odebrane jako ukryta krytyka reżimów arabskich. Krytykowano natomiast, ustami Franciszka, niesprawiedliwy porządek gospodarczy na świecie. Obszernie przytaczano też wszelkie pochowały pod adresem władców Emiratów. W drodze do Rzymu papież wyznał, że nie obawia się tych manipulacji. On robi swoje, bo taka jest misja Piotra.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...